Oby zrezygnowali z tego filmu. Są postaci których po prostu nie można zastąpić innymi aktorami. To po prostu będzie źle jeśli inny aktor będzie grał Hana.
Han Solo bez Harrisona Forda jest jak Chicago Bulls bez Michaela Jordana. Nazwa ta sama, ale poziom bez porównania gorszy.
Z ilości popełnionych postów, wnoszę, że uraziłem Twoje, hmm, uczucia religijne? Moim zdaniem (podkreślam - moim zdaniem - bo nie mam zamiaru narzucać go innym) Harrison Ford ma ogromny wpływ na sukces trzech pierwszych odcinków sagi (może nawet największy - tak, wiem, że to kontrowersyjna opinia, ale wolno mi mieć takie, a nie inne zdanie). I moim zdaniem porównanie jest jak najbardziej adekwatne. Han Solo bez Forda nie istnieje. Filmu nie widziałem. Nie wykluczam, że kiedyś obejrzę. I nie wykluczam nawet, że mi się spodoba. Natomiast absolutnie wykluczam abym zmienił zdanie w tej jednej zasadniczej kwestii: Han Solo bez Forda nie istnieje. Disneyowska pogoń za pieniądzem została przez widzów ukarana i nie pomoże zakłamywanie rzeczywistości, że w Chinach nie puszczali itd.
Gwiezdne Wojny: Nowa Nadzieja
"Kiedy film ukończono, szefowie Twentieth Century Fox ledwie nań spojrzeli i zdali sobie sprawę, że grozi im kosztowna klapa. Na taki rodzaj produkcji po prostu nie było zapotrzebowania i sieci kinowe odmówiły wyświetlania filmu. W reakcji na to kierownictwo Fox postanowiło wymusić na kinach decyzję — zostały one zobligowane do projekcji Gwiezdnych wojen (Lucasa udało się nakłonić, żeby skrócił tytuł), jeżeli chciały dostać niecierpliwie oczekiwaną Drugą stronę północy, film, którego premierę zaplanowano jeszcze na ten sam rok i który, jak powszechnie przewidywano, będzie wielkim przebojem kasowym. Dyrektorzy niektórych mniejszych kin ustąpili i ostatecznie Gwiezdne Wojny weszły na ekrany, choć w zaledwie trzydziestu dziewięciu kinach. Wytwórnia Twentieth Century Fox mogła jedynie mieć nadzieję na odzyskanie choć części pieniędzy, a potem pozostawało już tylko czekać na "gwarantowany hit". Podobno nawet na tym etapie reżyser George Lucas wciąż był przekonany, że film zrobi klapę, i kiedy pokazał go znajomym, wszyscy się z nim zgodzili. To znaczy wszyscy z wyjątkiem niejakiego Stevena Spielberga (ur. 1946), reżysera niedawnego przeboju kasowego Szczęki, który uważał, że Gwiezdne Wojny poradzą sobie całkiem nieźle.
Lucas nie podzielał tego poglądu i nawet nie wziął udziału w premierze; razem ze Spielbergiem polecieli na urlop. Absolutnie nikt nie przypuszczał, że przekazywane z ust do ust po premierze entuzjastyczne opinie spowodują ustawienie się następnego dnia bardzo długich kolejek do kas wszystkich trzydziestu dziewięciu kin. A potem wokół filmu zrobił się międzynarodowy szum, o jakim żaden artysta nawet nie śmie marzyć".
Gwiezdne wojny nie zaliczyły klapy, bo tak zdecydowała widownia. W przypadku Hana Solo też zdecydowała widownia, tylko odwrotnie.
''Z ilości popełnionych postów, wnoszę, że uraziłem Twoje, hmm, uczucia religijne?''
Nie . Ale poprostu mnie dziwią negatywne opinie na temat tego młodego
''Moim zdaniem (podkreślam - moim zdaniem - bo nie mam zamiaru narzucać go innym) Harrison Ford ma ogromny wpływ na sukces trzech pierwszych odcinków sagi (może nawet największy - tak, wiem, że to kontrowersyjna opinia, ale wolno mi mieć takie, a nie inne zdanie). I moim zdaniem porównanie jest jak najbardziej adekwatne. Han Solo bez Forda nie istnieje. Filmu nie widziałem. ''
Cóż skoro Han Solo bez Forda nie istnieje , to masz prawo do tego . Ja jednak nie przywykłem do forda od czasu starszej trylogii i polubiłem tego nowego młodego .
''Nie wykluczam, że kiedyś obejrzę ''
Poczekaj na premiere tego filmu na dvd
''Lucas nie podzielał tego poglądu i nawet nie wziął udziału w premierze; razem ze Spielbergiem polecieli na urlop ''
Masz na to jakiś dowód ?
"Masz na to jakiś dowód ?"
Cały akapit to cytat: "Z Galileusza też się śmiali" Alberta Jacka. Część książki jest poświęcona popkulturze i tam znajduje się podrozdział o "Gwiezdnych wojnach" (pierwotny tytuł, tu znowu cytat: "Adventures of Luke Starkiller as taken from the Journal of the Whills, Saga I: The Star Wars (w wolnym tłumaczeniu: Przygody Luke’a Starkillera według Dzienników Whills, Saga I: Gwiezdne wojny)".
Nie o to jednak chodzi. Dobry film sobie poradzi nawet jeśli ma bardzo pod górkę. A czy "Han Solo" jest dobrym filmem, okaże się za dziesięć, dwadzieścia lat. Zwróć uwagę na wspomniany wielki przebój kasowy - "Druga strona północy" - kto o nim jeszcze pamięta? Poczekaj trochę i bez żywiołowych dyskusji będziesz wiedział, czy to dobry film, czy tylko chwilowe zjawisko, które za moment zniknie z pamięci.
''Cały akapit to cytat: "Z Galileusza też się śmiali" Alberta Jacka. Część książki jest poświęcona popkulturze i tam znajduje się podrozdział o "Gwiezdnych wojnach" (pierwotny tytuł, tu znowu cytat: "Adventures of Luke Starkiller as taken from the Journal of the Whills, Saga I: The Star Wars (w wolnym tłumaczeniu: Przygody Luke’a Starkillera według Dzienników Whills, Saga I: Gwiezdne wojny)".
ok dzięki
Zwracam honor. Film jest dobry. Najbardziej bałem się, że widok nowego Hana Solo będzie mnie notorycznie irytował, ale jakimś cudem tak się nie stało. Może dlatego, że bez żadnego problemu dało się ten film potraktować jako odrębną historię, z całkowicie nową postacią, która przez przypadek nazywa się tak samo jak postać grana przez Forda:) Historia, mimo, że dość błaha (no, ale w końcu żaden odcinek Gwiezdnych wojen jakiegoś wyrafinowanego scenariusza nie miał), została bardzo sprawnie opowiedziana. Dycha dla tego filmu to moim zdaniem gruba przesada, ale wstydu też nie było. Ogólnie miłe rozczarowanie.
No to fajnie że sie przekonałeś co do tego filmu . Mi ten film podobał sie ZNACZNIE niż TFA i TLJ
Obyśprzestał pisać takie frazesy, bo jesteś jak małe dziecko któremu podmieniono lizaka.
Ktoś się przyzwyczaił do Forda, ma ochote o to płakać i tyle w temacie. Co Wam do tego? Każdy ma możliwość mieć opinię jaką chce, a więc to obrażanie kogokolwiek z tego powodu jest reprezentowaniem poziomu przedszkolnego. Grow up.
A widzisz, jednak nie tylko jeden. Bardzo dobra rola Ehrenreicha, zwłaszcza szczery, zawadiacki uśmiech.