Przed chwilą skończyłam oglądać ten film i nadal przed oczami mam śmierć Syriusza. Strasznie mi szkoda tego bohatera. Przyznaję, że aż mi się łezka w oku zakręciła, przez chwilkę, ale jednak.
Z racji tego, że film obejrzałam po skończeniu książki to oczywiście porównywałam sobie jedno do drugiego. I oczywiście zauważyłam w filmie brak quidditch'a oraz Zgredka.
Ale poza kilkoma różnicami to jednak nie było aż tak źle. ;)
Nie było... Cho jako donosicielka, Luna opowiadająca o testralach... Końcowa walka w ministerstwie i niemalże randomowa śmierć Syriusza (w książce to inaczej wyglądało), brak scen w szpitalu, z rodzicami Nevila... No i te dziwne warty Filcha pod pokojem życzeń... Prawda jest taka, że to najgorszy film w całej serii.
Cho nie była donosicielką, w scenie w gabinecie Umbridge okazuje się że zmuszono ją do wydania Gwardii. Nie zrozumiałam jednej rzeczy w filmie, ale pewnie było to powiedziane w poprzedniej części - dlaczego Voldemort chciał zdobyć proroctwo, do czego było mu potrzebne?
Skoro wydała, to była. Nie ma co zaprzeczać filmowym faktom.
Nie pamiętam, żeby w filmie w ogóle to było wyjaśnione. A książce zostało powiedziane, że chciał poznać jego pełną treść, bo myślał, że znajdzie w nim odpowiedź jak zabić Harry`go.
źle sformułowałam zdanie - Cho dostała jakiś eliksir czy coś takiego, w każdym razie czarami Umbrige wyciągnęła z niej 'zeznania'. Przecież chyba widziałaś że Hermiona i Harry spojrzeli na siebie porozumiewawczo. Chodziło o to że Harry zrozumiał że niepotrzebnie oskarżał Cho.
Ten eliksir to Veritaseum, zmuszające do powiedzenia całej prawdy osobę, która go skosztowała.
Pamiętacie scenę w 4 części (HP i Czara Ognia), tą, kiedy Szalonooki wziął Harry'ego do swojego gabinetu po odrodzeniu się Voldka? Okazało się wtedy, że to nie Szalonooki tylko Barty Crouch Jr. i Snape podał mu Veritaseum, a ten wszystko wyśpiewał.
To właśnie ten soczek podawała Umbridge każdemu przesłuchiwanemu uczniowi. Trafiła na Cho a ta, chcąc nie chcąc, wszystko wyśpiewała.