Wygląda sam jak Hellboy. Albo jego ojciec.
W oryginale ( z Ronem Perlmanem w roli głównej) do roli profesora zdecydowanie bardziej pasował John Hurt... Ten gość to taki bad ass, bardziej wygląda jak cygan niż profesor. I jeszcze ten niski ton głosu. W ogóle nie pasuje. Pewnie z samego hellboya zrobią ciotę, no ale zobaczymy.
Jestem już po seansie i miałeś w sumie rację. Ian McShane przez cały film chodzi (mówiąc językiem bohaterów) wk*rwiony, opier*ala Hellboya za wszystko, nazywa go jęczącą ciotą, a sam Hellboy przez większość filmu drze ryja jak po*bany bez powodu, na wszystko narzeka, wszystko go wk*rwia. A najzabawniejsze w tym wszystkim jest to, że film stara się sprzedać tą dwójkę bohaterów jako poruszającą relację ojca z synem, jakby sam nie widział że zachowują się jak dwójką umysłowo chorych dresiarzy. John Hurt i Ron Perlman mieli dużo mniej wspólnego czasu w obu częściach Del Toro, ale w każdej scenie czuć było dużo więcej chemii, ciepła i człowieczeństwa niż w całym filmie Neill Marshalla.