Najsłabszym punktem filmu jest fakt, że powstał pod sztandarem Hellraisera. Jako film niepowiązany z serią, Hellworld wg mnie broniłby się dużo lepiej. A tak, to musi stoczyć bój z fanami serii. Spojlery - trzeba przyznać, że fabuła nie była zła. Wg mnie była wręcz dobra - zrozpaczony ojciec, szukający zemsty na ludziach, którzy wg niego są winni śmierci jego syna, tworzący całą psychodeliczną intrygę, pozwalający uczestnikom "zabawy" na to, żeby to ich wyobraźnia i poczucie winy ich wymęczyły? Naprawdę ciekawy pomysł i nie takie znowu złe wykonanie. A potem wrzucono do tego wszystkiego trochę Pinheada tu, trochę Pinheada tam, tu jednego Cenobita, tam jednego Cenobita, bo przecież to kolejna część Hellraisera, nieważne, że pasują tu jak pięść do oka, że to nie sposób działania Pinheada, olać to, ważne, żeby był. Plus oczywiście zapomniano o dodaniu hellraiserowego klimatu i brudu. Szkoda, bo jako film sam w sobie okazał się być całkiem przyjemnym slasherem z feelingiem horrorów z lat 90-tych, którego wielu zjedzie tylko dlatego, że nieszczęśliwie, ktoś musiał dopisać Hellraiser w tytule i jako część serii będzie przez ludzi rozpatrywany.