Oficjalnie Hellraiser kończył się na Bloodline, ale jak wszyscy wiemy zakończeniem serii
dobrym on nie był. "Hellraiser V" całkowicie różni się od poprzednich części pod każdym
względem.

Na początek film nie pozostaje w ciągłości z pozostałymi filmami. Mamy całkiem odrębną
historię. Jest ona o tyle ciekawsza że pokazuje nam dokładnie co czeka delikwenta który trafia
do piekła. Mamy detektywa który przypadkowo otwiera kostkę i od tej chwili jego życie staje się
wariacką pętlą, śledztwem które prowadzi go do coraz dziwniejszych wniosków. Wiemy
doskonale jaki los go spotkał - został rozerwany na strzępy i przeniesiony do piekła. To że ta
scena nie została nam pokazana nie znaczy że nie miała ona miejsca.

Całość skupia się na naszym bohaterze a nie na Pinheadzie jak poprzednio. Teraz zszedł on
na drugi plan, pojawia się na końcu, wyjaśniając wszystko i przy okazji sypiąc ponownie
epickimi kwestiami. Jednym to przypadnie do gustu a innym nie. Ale bądźmy szczerzy, watek
Pinheada został już wyczerpany, nie da się już o nim powiedzieć nic więcej.

Klimat stał się bardziej psychodeliczny. Mamy atmosferę tajemnicy która staje się spiralą
obłędu. Zaczerpnięto nawet z filmów Noir. Nieraz przez film przeplatają się wewnętrzne
monologi głównego bohatera co pozwala nam poznać go lepiej i "zżyć" się z nim.

No i finał filmu jest satysfakcjonujący i interesujący. W tej części Pinhead nie zadaje bólu
fizycznego, lecz psychiczny, co może i odbiega od reguł poprzednich filmów ale jest też
ciekawym urozmaiceniem.

Czy warto? Oczywiście. Film zaskoczy wszystkich i jest jedną z najlepszych odsłon serii. Nie
ma jednak sensu porównywać go do poprzedników bo nie ma z nimi praktycznie nic
wspólnego. Mogłoby to być świetne zamknięcie serii, jednak "Inferno" pchnęło serie na nowe
tory i mieliśmy wysyp sequeli, coraz to gorszych i gorszych.