Hendrix i jego stratocaster. Ile to już lat minęło, odkąd już razem nie grają. On jako ciało i dusza, a gitara, jako narzędzie do przekazania przesłania światu, które było skierowane do wszystkich. Niestety w 1970 roku zakończyłas się ta era. Przesłanie ucichło i już tylko nieliczni je pamiętają. Hendrix chciał przekazać, to, że można po swojemu się zachowywać i niewarto być takim jak inni. Warto być sobą i pokazywać siebie samego na codzień. Hendrix sam się skazał na śmierć. Miał przeogromny talent, ale go zaprzepaścił, bo miał klapki na oczach. I tak to się skończyło. Coś się zaczyna i coś się kończy. Byłeś, zagrałeś, odszedłeś w inny, lepszy świat.
Uwazam ze go nie zaprzepascil jak to napisales. Sam sie przyznal w wywiadzie, że wszystko co mógł zagrać już zagrał, że nie może wymyslic juz niczego nowego i musiala by powstac nowa era w muzyce, nowy nurt bo ten zapoczątkowany przez The Beatles dla niego już nie jest tajemnicą...
Wielki człowiek, wielki talent i emocje. NIgdy nie widzialem nikogo kto by gral tak jak on...
Jego muzyka nosla wielkie przeslanie, czarni nie potrafili zrozumiec tego, że Jimi chce równości ponad podzialami... uważam, że przerósł dlatego cała ówczesną mentalność kolorowych.