Ja akurat uważam, że to bardzo ciekawe podejście do mitologii greckiej. Przez cały film dowiadujemy się, że legenda Herkulesa nie ma pokrycia w rzeczywistości, ale od momentu w którym zerwał łańcuchy, aż do podniesienia kolosalnego pomnika, sugerowane jest, że to naprawdę syn Zeusa, który sam w to nie wierzył, dopóki Amfiaraos go nie przekonał swoją przemową.

Dlatego też myślę, że Amfaraos był Zeusem.

Jest to możliwe i pokrywałoby się z częstą narracją, typu- bóg ukrywa się pod postacią inspirującego człowieka-, ale uważam, że to dość daleko idąca interpretacja, której scenariusz filmu raczej nie potwierdza.

Zdecydowanie był Synem Zeusa.

Tak, tylko nie wykonał swoich prac, bo w rzeczywistości nie miał z kim walczyć. Ciągle dowiadujemy się w trakcie seansu, że każda z tych legend/mitów była fałszywa - nie ma Lwa, hydry, węży, centaurów to nie ma bogów, a co za tym idzie nikt nie może być synem jednego z nich.

Mi w mitologi podoba się właśnie nie sama heroiczność czynów, a właśnie cerbery, pół konie pół ludzie, olbrzymy, bezpośredni kontakt bogów ze śmiertelnikami.

Silny gość o imieniu Herkules który zbudował szopkę na swoich wyczynach nie przekonuje mnie, a wręcz zawiodłem się sromotnie. Rozumiem, że może się to komuś podobać, ale mnie nie, bo lubię mitologię grecką (ale jak słusznie zauważono z Rzymskimi nazwami bogów, bo nie tylko Herkules jest Rzymski, Zeus, Hera i wszystkie te najciekawsze imiona :) ). Dlatego o wiele bardziej lubię serial z lat 90' mimo braku efektów itd.

Film sam w sobie jest dobry, ale miejscami zabawny w swojej naiwności.

Może i masz rację. Sam też bardzo lubię mitologię.

Zgadzam sie

Scena z katem też była niezła , dosłownie wgniatająca w ziemię :-)