Dałbym 4 gdyby było można. Aktorzy, statyści i czort wie kto jeszcze- może sponsorzy w doskonale czyściutkich stylowych ciuszkach paradują po śliczniutkim westernowym miasteczku dla turystów a zdjęcia w jakości HD aż rażą w oczy. Mam wrażenie że film został nakręcony przez hobbystów, czyli grupy odtwarzające wydarzenia historyczne. Te same twarze pojawiają się kilkukrotnie w różnych rolach. Nie wiem po co produkuje się takie filmy- może po to by potem szpanować przed znajomymi...

Oceniłbym trochę niżej powiedzmy na 3, ale to ze względu na to że już nie jeden western w życiu widziałem.
Zdjęcia i scenariusz to dwie najsłabsze strony tego filmu. Budżet był niewielki wiec całą gaże zgarnęli Luke Hemsworth i Kris Kristofferson. Ten drugi jak zwykle w roli czarnego charakteru. Pierwszy zaś dobrym aktorem raczej nie jest choć w "westwolrd" zaliczył dobrą role jako Stubbs. Niekoniecznie szpanować bo i czym nie ma za bardzo. Cieszy mnie jedynie fakt, iż w holywood kręci się tyle westernów. Pomimo, że gatunek jest stary jak świat, wciąż żywy. Tutaj nie udało się za wiele wykrzesać niestety.

Staram się wyłapywać nowe westerny, i z chęcią wracam do tych starych, mam przez to jakie takie pojęcie...Dlatego dla mnie zwłaszcza w tych nowych plusem bywa ich "antywesternowość", czyli świat pokazany taki jakim mniej więcej był w tamtym okresie, bez tej całej tradycyjnej otoczki i "cepelii" . Ten film mnie zdrzaźnił i tyle...

" zdrzaźnił" dobre określenie na tego typu dzieła,przyznaje miałem takie same odczucia tuż po seansie, ale zabrakło mi słowa!

Antywesternowość dobra rzecz i wyklarowała się już w latach 50. Choć jeszcze słabo zarysowana, ale gołym okiem widoczna w paru westernach z tamtych lat. We wszystkich współczesnych westernach zaś nad wyraz obecna.
Ps. Osobiście chciałbym zobaczyć współczesny western, ale właśnie w tej tradycyjnej otoczce, gdzie bohaterowie byliby malowani w białych albo w czarnych barwach. Podejrzewam, że taka anachroniczność oraz jakiś łzawy wątek miłosny na doczepkę sprawiłyby, że mógłbym poczuć się tak jakbym wylądował w wehikule czasu. Ahhh rozmarzyłem się :)

:-) Pożyjemy, to może doczekamy się czegoś sensownego.

Przyłączam się do opinii. Już pierwsza scena (Gatlingi u Południowców! W dodatku użyte przez formacje lądowe!) mówi nam, że twórcy po pierwsze nic kompletnie nie wiedzą o Wojnie Secesyjnej a po drugie nie mają pojęcia (lub mają na to wywalone) o roli i funkcji pełnionej podczas konfliktu przez Hickoka.
Dalej jest już tylko gorzej.
Szkoda oczu, czasu i nerwów.
Pozdrawiam.