Całość jest za długa, umiarkowanie wciągająca i chwilami niepotrzebnie ubarwiona wstawkami „turystycznymi”. Ale mimo wątpliwości „ideowych”, dla roli Hepburn chyba można poświęcić te dwie i pół godziny.
Więcej o filmie na:
http://komet.blox.pl/2010/10/Czasy-przed-wolontariatem.html
Myślę, że nie chyba można, a zdecydowanie warto - zagrała fantastycznie. Wewnętrzna walka głównej bohaterki jest naprawdę wiarygodna, a przecież głównym narzędziem do jej wyrażania była mimika, co jak mi się wydaje, jest jednak sporym wyzwaniem dla aktora. Szczególnie w takim natężeniu, gdy w zasadzie poza twarzą istnieją jedynie szaty zakonnicy, kryjące resztę ciała, sposób poruszania się etc.;)