PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=785446}
5,7 1 145
ocen
5,7 10 1 1145
I Think We're Alone Now
powrót do forum filmu I Think We're Alone Now

Film z mnóstwem bardzo rażących błędów. Nawet jeżeli przyjąć na wiarę wersję o „dziwnej tragedii”, to, co po niej, lipne do bólu. Wszelka infrastruktura ulega bardzo szybkiej degradacji, wie o tym każdy, kto musi dbać o dom. Tu miasteczko wygląda tak, jakby ludzi zabrakło ledwie kilka, najwyżej kilkanaście dni przed pokazywanymi wydarzeniami, a i to pod warunkiem utrzymywania się względnie dobrej pogody. Jeden człowiek, choćby nie wiem jak pracowity i wytrzymały, nie zdołałby utrzymać osiedla zapewniającego wcześniej schronienie dla 1600 osób w zaprezentowanym stanie. Naturalna mumifikacja zwłok wymaga specyficznych warunków i trudno przyjąć, że ów sugerowany pomór po prostu odparował płyny z ciał, w sposób oszczędzający ubrania, meble itd., a pozostawiał nietkniętą żywność, rośliny, zwierzęta. Odkładając na bok domysły dotyczące prawdopodobieństwa zaistnienia ukazanego stanu rzeczy, warto wymienić choć kilka błędów dotyczących pokazanej wersji wydarzeń. Del oczyszcza miasto od długiego czasu, to pewne, i jest przekonany, że nikogo już nie spotka. Kopanie głębokich grobów przy użyciu koparki, to marnotrawstwo paliwa, zwłaszcza, jeżeli chce się utrzymać na chodzie samochód. Z zupełnie niezrozumiałych powodów, kazano bohaterom taszczyć wyschnięte truchła – dziwaczny pomysł, obliczony chyba tylko na efekt dramatyczny, bo jeśli grunt wokół grobu był w stanie utrzymać koparkę, to równie dobrze można było podjechać do dołu pickupem, oszczędzając sobie i zmarłym bezsensownego wleczenia po ziemi. Co do obsługi pojazdów, to z całym szacunkiem dla ułomności aktora, samochody i ciężki sprzęt budowlany lub rolniczy projektowane są dla użytkowników o typowym wzroście, a zatem również długości kończyn. To się oczywiście da obejść, ale trzeba czegoś więcej, niż regulacja fotela, a Del swobodnie przesiada się do rozmaitych modeli, jakby problem w ogóle nie istniał. Podobnie ma się rzecz z wyprawami na jezioro. Jak się jest zdanym wyłącznie na własne siły i nie ma szans wezwania pomocy, to człowiek myśli kilka razy, zanim cokolwiek zrobi. Del miał kłopot z samodzielnym zszyciem ugryzienia, ale wtedy była już obok Grace. Ryzyko wypływania w chybotliwej łódce wiosłowej, bez kapoka, tylko po to, żeby się podelektować smażoną rybką pod winko, kojarzy się raczej z wakacjami, a nie postapokaliptyczną samotną walką o byt. Siłą rzeczy, twórcy zrobili z Dela kieszonkową wersję MacGyvera, co pewnie byłoby do przełknięcia, gdyby jego samotność tak bardzo nie trąciła sielanką. Nie trzeba było rzucać bohaterów w świat po apokalipsie, żeby mogli być samotni i zdani na siebie. Można im było zorganizować scenariuszową samotność w o wiele bardziej wiarygodny sposób, np. każąc Delowi żyć na odludziu, jednak całkiem zwyczajnym, bez wielkoskalowej katastrofy w tle i potem podrzucić Grace, która gubiąc drogę ulega pokazanemu wypadkowi akurat w pobliżu samotni bohatera. Z tej perspektywy cały wątek eksperymentów, polegających na selektywnym kasowaniu wspomnień jest po prostu absurdalnie nadmiarowy, całkowicie niekonieczny, zbędny. Tym samym, Del musiałby się zajmować czymś mniej ekscytującym, niż rola czyściciela i archiwisty wymarłego miasteczka, ale za to mógłby robić coś sensownie wiarygodnego, np. pracować zdalnie i/lub gromadząc dane meteorologiczne, katalogując faunę/florę jakiegoś parku przyrodniczego itp. W tym przypadku scenarzyści postanowili uśmiercić ludność na ogromnym obszarze, tylko po to, żeby Del mógł popływać łódką, pojeździć samochodem, pobawić zwłokami i spotkać Grace. Bez sensu. Podobne wątpliwości rodzi niemal każda z pokazanych sytuacji. Np. jak gość postury Dela, wytargał nieprzytomną dziewczynę postury Grace z samochodu, a potem przeniósł na piętro? Rozumiem, że jak się człowiek uprze, to i żyrafę wychędoży, ale po co twórcy każą widzom wierzyć, że Del dźwignął Grace, a jednocześnie nie chcą tego pokazać? Skoro taki siłacz, to już nie musi myśleć? Posprzątanych domów miał pod dostatkiem, to dlaczego nie wybrał parterowego lokum, chyba byłoby jednak trochę poręczniej? Jednak nie, za to bohater kazał jej liczyć do stu i też nic z tego nie wyszło. Finał to już jakieś bolesne smęty. Pif-paf! A opiekunka w szoku idzie pod zlewem szukać zmywacza i cześć. Wszystko jeszcze po ciemku, a potem pyk, przeskok czasowy i nasza parka, jak gdyby nigdy nic, w słońcu poranka rusza na przejażdżkę z opuszczonym dachem, co prawda jeszcze bez kwiatów we włosach, ale zgrubnie kurs na San Francisco. Kulawe, niezborne, byle jakie, po łebkach, na odwal się. Trąci małym sabotażem.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones