Ostatni żywy człowiek w miasteczku w milczeniu chowa zmarłych starając się ocalić maksymalnie dużo z słodkiej codzienności minionych bezpowrotnie dni. Samotność, samotność, samotność. Pojawienie się drugiego człowieka zmienia wszystko.
Skromnie, nastrojowo, nieśpiesznie, smutno... Niestety w filmie pojawia się niespodziewanie druga (niedopracowana, pozbawiona klimatu i niezbędnego realizmu) opowieść o innych ludziach, którzy również starają się ocalić strzępy przebrzmiałej codzienności tłustych lat. Opowieść traci spójność i cały czar pryska.