Czy tylko mnie kole w oczy to co się w tych filmach dzieje? Jeszcze pierwszą część dało się obejrzeć, nie skłamię, że nawet przyjemnie, ale ta - to chyba jest jakiś żart. Ja rozumiem, że w dwugodzinnym filmie nie zamkniemy historii rozłożonej na około 10 godzin, ale jak mogli tak źle napisać scenariusz? Z d*py pojawia nam się potyczka tenisowa, ale dlaczego? Nawet nie zostało wytłumaczone, dlaczego muszą ze sobą rywalizować. Gdzie te słynne wieczorne lekcje tenisa? Zamiast tego, skupili się na jakże ważnej scenie z gotowania dla drużyny i jak to cudownie okazuje się, że to Irie gotuje. Oh, jak można było to pominąć -,- Ale i tak najgorsze jest kulminacyjne 30 minut filmu, gdzie pojawia się nagle wakacyjny domek (przecież w oryginale oni jadą po prostu na wakacje, a nie gdzieś do swojego domku letniskowego), a do tego zaczerpnięta z koreańskiej wersji dramy, wizji sceny pocałunku w lesie i to jak młodszy brat ich przyłapuje, bo to się wcale nie okazuje być snem Kotoko.. Przecież jakże istotnym momentem jest tutaj drugi pocałunek w szpitalu. W 2016 czekałem z wielką ciekawością, aż pojawią się RIPy i napisy, ale teraz to szczerze, aż boję się czekać na ostatni film...