To zależy co rozumiesz przez słowo "miłość". W rzeczywistości miłość to nic innego jak szereg reakcji chemicznych zachodzących w organizmie. Cała reszta to tylko i wyłącznie filozofia, którą ludzie do tego dopisują. Dla naszego mózgu nie ma znaczenia, czy zakochasz się w osobowości danego człowieka, w jego wyglądzie, pozycji społecznej czy w nim samym. Uczucie jest dokładnie to samo. Wiem to, bo byłam dwa razy w życiu zakochana- raz przez 6 lat w piosenkarzu w czasach nastoletnich i drugi raz w przyjacielu. To pierwsze uczucie raczej przez większość ludzi nie będzie określane mianem miłości, bo nie znam tego człowieka, nigdy go na oczy nie widziałam, znam tylko jego medialną osobowość, on nie ma pojęcia o moim istnieniu blablabla. Drugie natomiast już bardziej, bo miałam z tym przyjacielem przecież kontakt. Ale powiem Ci, że oba uczucia były identyczne. Nie różniły się dosłownie niczym. Tak więc widzisz. Uważam, że cała ta otoczka wokół miłości to pic na wodę, bo ostatecznie to uczucie i tak jest tylko pewnym motywatorem ku rozmnażaniu się. Kiedy się zakochujemy w naszym mózgu wydziela się dopamina. Co ciekawe, dopamina jest również obecna podczas innych zachowań ważnych dla przeżycia jednostki i gatunku. Tak więc, moim zdaniem nie ma wielkiej różnicy między miłościami różnego rodzaju (mam tu rzecz jasna na myśli miłość partnerską), a głupie zachowywanie się, robienie z siebie debila i poniżanie się występuje w większości związków, nawet tych odwzajemnionych.

To był Ricky Martin? :D

No i dobrze ,nikt nie mówi że film ma wzbudzać pozytywne emocje. Ważne że wzbudza. :)