Paweł T. Felis recenzując ten film w "Gazecie Wyborczej" napisał, że wszystkiego jest w nim za
dużo. W recenzji czytamy m.in.: "Czego tutaj nie ma: tajemniczy morderca Jerry (Kosiński) i
zakazane bractwo, ociekające seksem lochy pełne roznegliżowanych kobiet i wysysanie krwi na
potrzeby koncernów farmaceutycznych, przekopywanie grobu i zamykanie opiekunki do dziecka w
kanapie. A do tego jeszcze zatrzęsienie wizualnych błyskotek i narracyjnych harców łącznie z
coraz bardziej kuriozalnymi zabawami w porządkujące "dowcipne" napisy... Od tej mnogości robi
się słabo".
Muszę, niestety, podzielić zdanie p. Felisa. Specjalnie obejrzałem ten film dwukrotnie, żeby nie
wpisywać się bezkrytycznie w chór wygłaszanych pod jego adresem negatywnych ocen. Niestety,
pomimo dużych chęci, nie jestem w stanie ocenić tego filmu na więcej niż 5/10. A i tak jest to
ocena wysoka za oglądanie natłoku sytuacji, dowcipów i makabryczno-erotycznych fantazji.
Aktorzy grają dobrze, a w wygłaszanych przez nich kwestiach jest wiele powiedzonek, które
mogłyby stać się kultowymi, gdyby nie ginęły w natłoku innych, zupełnie niepotrzebnych. Wydaje
się, że gdyby reżyser skrócił scenariusz o połowę, a z tego co zostało zrobił pełnometrażową
historię, film miałby szansę być po prostu dobrą komedią. A tak, dalej czekamy, czy uda się
komuś w Polsce zrobić wreszcie dobry film.