parafrazując kloszarda: to nie pogarda pójść na godarda, choć kopia nagrania jest tandetnie marna.. bądź co bądź godard w kinie to jest jakieś wydarzenie jednak
O, po Love never lies przyszła pora na Godarda. Bardzo się cieszę. Jest jeszcze Fando y lis, love never lis itd. Dlaczego tylko 5?
o, czołem słonico, a nawet dwunastnicą!
a nie wiem, coś nie kopło pewnie, może też nie tąpło, ale nie pamiętam co.. o, już sobie przypomniałem! bo ja w owym czasie the best of the best of, czyli dokładnie wszystkie filmy niejakiego jonasa mekasa akurat oglądałem. no i na ich tle wszystkie te pocztówki godardowskie ujawniały mnie się jako dosyć biedne, blade, cienkie; dokumentnie i bezwiednie poddawane procesowi prędko postępującej reamebizacji. one takie nie są wcale, bynajmniej, po prostu na tle innych tak się prezentowały. ich wysofistykowanie i podrafinowanie więdło mi zupełnie jak zegarki na obrazie salvadora dali w zestawieniu z fragmentami utraconego raju jonasa mekasa, którego obrazy prowadziły poza świat obrazu..
a co u ciebie tak w ogóle, jak tam mąż, dzieci, wnuki, prawnuki? załapałaś się w tym roku na promki ogórków z biedronki? albo na puszki z żubrami? jeśli nie, żałuj - wychodziła złotówka za puszkę przy zakupie dziesięciu tysięcy puszek!
pamiętaj, słoniocy, słoniocy, love never lies polska - albo mówisz prawdę albo emigrujesz na bora-bora!