Ok, zacznę od tego, co mi się w tym filmie nie podobało. A nie podobało mi się to, że przez większość czasu nie dzieje się w nim absolutnie nic nowego, a my skazani jesteśmy na oglądanie wciąż tych samych motywów i sztuczek. Nie rozumiem też, po kiego diabła mieszać w to rodzinę Saekich, jeśli ich historia ma być aż tak różna od oryginału. Ich motywy są inne, przeszłość inna, śmierć inna, nawet dom jest inny, nie wspominając już o aktorach. Postaciom zostawiono tylko imiona. Całość bardziej przypomina mi jakąś historię alternatywną niż pełnoprawną część serii.
Przez większość seansu byłam przekonana, że ten bubel nie dostanie ode mnie więcej niż 3, ale... myliłam się.
Końcówka jest BARDZO pozytywnym zaskoczeniem i jestem zdania, że choćby dla niej warto było przebrnąć przez osiemdziesiąt minut klisz i ogranych scen. Uważam, że film całkiem nieźle się wybronił, chociaż gdyby fabułę oparto raczej na nowej, osobnej historii - choćby luźno powiązanej z pierwowzorem - wrażenie byłoby jeszcze lepsze.