PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=654721}

Jupiter: Intronizacja

Jupiter Ascending
5,3 72 057
ocen
5,3 10 1 72057
4,4 9
ocen krytyków
Jupiter: Intronizacja
powrót do forum filmu Jupiter: Intronizacja

Super efekty i tyle dobrego o filmie. Kunis i Tatum zupełnie mi tu nie pasowali (byli za zwyczajni). Film nie porwał mnie ani trochę, gdyż fabuła okazała się przekomicznie tragiczna. Naciągana i przęciągana we wszystkie strony. Motyw romansu i biednej dziewczyny, która okazuje się kimś wielkim oklepany do granic możliwości. Bohaterowie skaczą z jednego miejsca w inne, w każdym z nich wpadają w wielkie tarapaty. Caine Wise ratuje oczywiście za każdym razem Jupiter Jones przed śmiercią i to zawsze w ostatnim momencie... chyba ze sto razy. Jupiter dostała we władanie Ziemię ale nadal szorowała kible... WTF? Tyle... musiałem wylać żale zaraz po kiepskim seansie. NIE MARNUJCIE NA TEN FILM KASY

ocenił(a) film na 3
krisooo1

no i oczywiście tragiczna gra aktorska i "górnolotne" dialogi wymiatają :D

ocenił(a) film na 3
krisooo1

Cóż powiedzieć, tytuł Twojego tematu wprost idealnie trafia w to, jakbym chciał ten film określić, gdybym miał na to tylko jedno zdanie do wykorzystania.

ocenił(a) film na 10
krisooo1

Może niektórzy lubią takie filmy .. ?

ocenił(a) film na 7
krisooo1

jak się na luzie podchodzi do tego typu filmów, to można z nich czerpać naprawdę dużo przyjemności :)
jest czas na Kieślowskiego i na lżejsze kino.

ocenił(a) film na 3
Stilnes

to nie jest kwestia złego podejścia. lubię na prawdę przeróżne filmy, od "Legalnej blondynki" przez fantasy, sensacyjne, a skończywszy na horrorach czy dramatach. Film powinien przede wszystkim wprowadzić widza w świat wymyślony przez reżysera. Ten film mnie nie wprowadził. Czułem się jakby ktoś karmił mnie breją sporządzoną ze wszystkich kiczowatych filmów. Gra aktorska i dialogi MASAKRA. To nie jest lżejsze kino to po prostu źle wykonana praca (wątpię żeby heterogeniczna i niespójna breja była zamiarem autorskim). Dla mnie lekkim kinem jest np "In your eyes", który wczoraj oglądałem. Film lekki, przyjemny i nie wymagający najmniejszego wysiłku intelektualnego. Co odróżnia go od "Jupitera'? Pomysłowy scenariusz, dobre dialogi i gra aktorska. Nie chcę nikogo oceniać bo każdy ma swój gust, ale ten film jest na prawdę zły. Byłem z czwórką znajomych i każdy ma identyczne odczucia.

ocenił(a) film na 7
krisooo1

Ok, to ja Ci napiszę na jakiego typu okazje kręcone są takie filmy :)
Na film poszedłem razem z moją dziewczyną, jakoś po pracy, bez uprzedniego czytania recenzji. Wybraliśmy 3D, zapaliliśmy blanta żeby wzmocnić efekty i zaczęliśmy seans. Po blancie stwierdziliśmy że my jesteśmy parą głównych bohaterów, bo sporo mamy cech wspólnych. Np Ja świetnie na rolkach jeżdżę a moja dziewczyna miała kiedyś epizod z beznadziejną pracą której nienawidziła i którą zmieniła dzięki moim namowom :)
Tak więc ubaw mieliśmy niesamowity z tego filmu. Do tego niesamowicie podobał nam się ogólny design filmu, statki niczym luksusowe posiadłości snobów, idea reinkarnacji itp.
Film pokazywał też że to strach jest źródłem całego zła. Po cholerę cała ta kosmiczna firma, ciągnięcie życia z innych ludzi skoro wszyscy i tak są nieśmiertelni a czas nie ma znaczenia? Przecież wystarczyłoby żeby każdy z nich, gdy tylko np dobija czterdziestki, zażywał uśmiercającą dawkę środków nasennych i odradzałby się w nowiutkim ciele. Rodzina wiedziałby jak ją odszukać i zajmowałaby się nią dopóki nie podrośnie na tyle żeby można było jej wszystko wyjaśnić, przypomnieć, pokazać nagrania z poprzednich wcieleń... Wysoko rozwinięta technika na pewno pozwalała na cyfrowe przechowywanie wspomnień, które wgrywałoby się w całości.
Gdyby ten rządzący ród rozumiał tą prostą ideę, mógłby zająć się nieskrępowanym niczym rozsiewaniem życia na innych planetach, bez konieczności żniw. W ten sposób stali by się siewcami życia, uosobieniem boskich możliwości kreacji światów. Tak pięknych jak ich rodzinna planeta.

Tak że w pozornie "głupim" filmie można znaleźć metaforę dzisiejszego świata i krytykę pieniądza i ślepego konsumpcjonizmu. Wystarczy dokładniej przyjrzeć się danemu filmowi. Wy nastawiliście się chyba na romans i tak wam on nie podszedł, tak Was rozczarował, że nie zauważyliście ile problemów porusza ten film, zaczynając od ekonomii a kończąc na całkiem oryginalnie zaprezentowanym koncepcie dobra, zła i tego co w życiu najważniejsze. Bo ten film najbanalniej w świecie pokazuje że miłość jest najważniejsza i pokonuje wszystkie przeszkody :) Można rzygnąć tęczą ;)

Po filmie mieliśmy świetne nastroje, poszliśmy na miasto i rewelacyjnie spędziliśmy resztę wieczoru.
Tak że wystarczy wyluzować i nawet pozornie prosty film daje naprawdę wiele :)

ocenił(a) film na 3
Stilnes

Wybacz, ale THC sprawia że człowiek inaczej widzi świat. To, że "tęga rozkmina" każe Ci się doszukiwać większego sensu w bezsensownym filmie... no cóż NIE JARAJ przed seansem. To że pewne elementy można odnieść jakom przesłanie krytyki konsumpcjonizmu, to nie znaczy że autor filmu miał taki zamysł, gdyż film sam w sobie mógłby być koroną na głowie króla o imieniu Komercha. W każdym jednym filmie, który mówi choć odrobinę o możliwości wygaśnięcia ludzkości (tutaj żniwa) możesz znaleźć elementy manicheizmu, więc nie pisz że takie było przesłanie tego filmu. Ten film ma jeden cel: wyciągnąć jak najwięcej kasy.

Co do Twoich przemyśleń odnośnie rodu Abrasax. Po pierwsze dokonałeś olbrzymiej nadinterpretacji. Po drugie uśmiercanie się jest w tym wypadku bezsensowne, gdyż:
- nie muszą się uśmiercać by móc się odrodzić, więc mogą spokojnie wieść długie życie od narodzin, aż do śmierci
- po drugie, reinkarnacja nie niesie za sobą odrodzenie jaźni i świadomości, a jedynie odrodzenie w sensie cielesnym. Po co się zabijać skoro utracisz wszystkich których kochasz, utracisz wszystkie wspomnienia. W takim wypadku Twój "złoty środek" jest po prostu bezsensownym samobójstwem
- reinkarnacja nie jest określona żadnym kontinuum czasowym. Możesz odrodzić się za rok, a możesz za 1000 lat
- po czwarte próbę przedłużenia do nieskończoności własnego istnienia można swobodnie wpisać w ontologię bytu ludzkiego. Chęć wiecznego życia jest prawie tożsama z ludzkim gatunkiem. Nawet jeśli zaprzeczysz, jestem prawie pewnie, że gdybyś umierał i miał wybór to wybrałbyś wieczne życie i młodość.

ocenił(a) film na 7
krisooo1

Tylko mnie utwierdzasz w tym co napisałem :)

Pozwól że obalę twoje argumenty

- jedyny punkt w którym masz rację.
- według buddyzmu, im bardziej masz rozwiniętą jaźń, tym bardziej kontrolujesz swoją świadomość. Po wyrwaniu się z kręgu karmicznego nic nie zapominasz.
- czas według fizyki kwantowej to pojęcie względne. Jętka żyje jedną noc a sekwoje nawet i po 1000 lat. U Pratchetta był nawet fragment o tym jak to jętki mówią "za dawnych godzin".
- buddyzm po osiągnięciu Nirvany właśnie to oferuje. Wieczne życie.

Podobał ci się Matrix? No więc wyobraź sobie że Matrix i Jupiter poruszają dokładnie ten sam motyw, tylko że ubierają go w inne szaty.
Ludzie na Ziemi żyją w sztucznie wykreowanym, "wirtualnym" środowisku tylko po to by stać się pożywką/energią.

ocenił(a) film na 3
Stilnes

co ma Buddyzm do filmu? w filmie nie ma mowy o odrodzeniu jaźni. Krótki cytat z filmu: " nie jestem twoją matka".


Szata nie zdobi człowieka ale określa jego habitus, Habitusem "Jupitera" jest głębokie szambo.

ocenił(a) film na 3
krisooo1

*szata nie zdobi filmu ale określa jego habitus

ocenił(a) film na 3
krisooo1

W sumie ta parafraza brzmi lepiej w trochę innym wydaniu. Szata zdobi film i określa jego habitus. Habitusem "Jupiter intronizacja" jest głębokie szambo.

Stilnes

Panie Stilnes, coś Panu się za dużo wydaje w związku z buddyzmem, ale stanowczo zbyt mało w tym wiedzy. A w przypadku filozofii diabeł tkwi w szczegółach!

ocenił(a) film na 7
eresanto

Mój drogi ignorancie, zrozumienie czegokolwiek zależy od zrozumienia najdrobniejszego szczegółu.
Piszesz że za mało we mnie wiedzy, a za dużo paplania o buddyzmie. Jakbyś był mądrzejszy, to byś wiedział że buddyzm pokrywa się w stu procentach z fizyką kwantową. Można powiedzieć że to złoty środek pomiędzy duchem a materią.
Zawsze uwielbiałem przedmioty ścisłe, poza matmą (bo za nudna), chemię, fizykę, biologię, biochemię... Kiedy zacząłem interesować się sprawami ducha, okazało się że wszystko to tylko kwestia perspektywy i jak rozumie się jedno, to i rozumie się drugie.
Dzięki znajomościom biochemii jestem na w stanie tworzyć zajebiste perfumy, bo się po prostu o tym naczytałem.
To jest zawsze prezent dla najbliższych znajomych, unikatowe, spersonalizowane perfumy.
A co do kwestii ciała, to jestem w trakcie robienia papierów na trenera personalnego.
Tak że fuzja ciała i umysłu jest kluczem do zrozumienia otaczającego cię świata i do czerpania z niego przyjemności.

Wiedzy posiadam więcej w małym palcu niż ty w całym ciele.

ocenił(a) film na 7
krisooo1

Nie żebym chciał obrażać, ale z Twojego komentarza wynika że lubisz filmy "proste, lekkie i nie wymagające wysiłku intelektualnego". Może "Jupiter" to za ciężki film dla Ciebie? ;)

ocenił(a) film na 3
Stilnes

z mojego opisu wynika moja definicja "lżejszego kina,". To nie był całościowy opis moich upodobań filmowych. Owe "lżejsze kino" jest jedynie częścią składową moich zainteresowań filmowych. Radzę nauczyć czytać się komentarze w pełnym kontekście i ze zrozumieniem. "Jupiter intronizacja" nie zalicza się wg mojej typologii do wspomnianego "lżejszego kina", jak dla mnie jest to breja dla bezmózgich małp :) tyle w temacie

ocenił(a) film na 4
krisooo1

Ja miałam ogromne trudności, żeby ocenić ten film na niżej niż 6, ale z bardzo prostego względu. Przez efekty specjalne, całą oprawę wizualną oraz przez to, że oglądałam film pierwszy raz w życiu w technologii 4DX, która mi przypadła do gustu, to naprawdę nieźle się bawiłam. A skoro wg filmwebu ocena 6 to właśnie "niezły" film, to taką ocenę postawiłam.

Jednak moim zdaniem wszystko poza oprawą nadawałoby się do zmiany, bo jest po prostu niedopracowane. Fabuła kuleje, dialogi są często na poziomie wręcz żenującym (pewnie mają wprowadzić humor, ale wprowadzały wyłącznie politowanie na mojej twarzy), miłość z dupy czyt. miłość "od pierwszego wejrzenia" niepoparta żadną ewolucją postaci, które ze sobą praktycznie nie rozmawiały i nie stworzyły relacji. A aktorstwo no cóż, naprawdę lubię Milę Kunis (jest wystarczająco zabawna w komediach, a w "Czarnym Łabędziu" pozytywnie mnie zaskoczyła), jednak totalnie się nie odnalazła w swojej roli, zabrakło jej umiejętności aktorskich, żeby wyciągnąć cokolwiek z tych kiepsko rozpisanych scen i dialogów. Podobnie zresztą Channing Tatum - cżłowiek-wilk-albinos-elf? Litości. Podobał mi się natomiast Eddie Redmayne - miał pomysł na postać, była przerysowana, ale mnie to pasowało do filmu.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones