Również, spodziewałam się czegoś zupełnie innego. Myślałam, że główny bohater będzie przede wszystkim narratorem, opowiadającym historie znane i mniej znane poszczególnych prezydentów USA. Tymczasem jest jedynie podawaczem szampana, a akcja rozgrywa się w czerech ścianach domowej kuchni. Równie dobrze, "kamerdyner" mógłby być sprzątaczem w jakimś zakładzie i opowiadać o przygodach swojego syna.
I ta miałka propaganda gabinetu Obamy w końcowych scenach...

Myślałam tak jak Ty, że kamerdyner będzie narratorem snującym opowieści o prywatnym życiu kolejnych prezydentów...

Podpisuję się obiema rękami pod Twoją opinią. Też jestem rozczarowana tym filmem. Zaczął się ciekawie, a później przez większą część spoglądałam na zegarek, kiedy się wreszcie skończy. I nie chodzi o to, że podobnie jak Ty bardziej spodziewałam się zobaczyć pracę kamerdynera "od kuchni" niż film z polityką w roli głównej. Lubię filmy poruszające tematykę segregacji rasowej. Bardzo podobał mi się "Zniewolony. 12 Years a Slave" czy "Skóra", ale ten był wyjątkowo nudny. Zdecydowanie czegoś tu zabrakło. Ale trochę się z siebie uśmiałam, bo przez cały film nie mogłam się nadziwić, jak aktorka grająca żonę Cecila jest podobna do Oprah Winfrey, a teraz zobaczyłam na liście z obsadą, że to była ona :-D

No i oprócz wymienionych film "Służące" też bardzo mi się podobał. Tylko ten "Kamerdyner" tak u mnie na niekorzyść odstaje, jeśli chodzi o tę tematykę.

Bo to jest taka ichniejsza nowelka pozytywistyczna... Orzeszkowa made in USA. Dałam 6 ze względu na poprawną grę aktorską, bo zachwytu nad tym tyle, ile nad naleśnikiem w Macu. Poprawnie.

Trafnie to ujęłaś. Początkowo myślałam, że ze mną coś nie tak, bo średnia ocen 7,5 i wszędzie tylko zachwyty, a mi się film nie podobał, ale widzę, że są na szczęście osoby, które mają spostrzeżenia podobne do moich ;-)

Pani postradała zmysły ?

Popieram

Fakt, mogło być lepiej