Wiele osób jest zbulwersowanych przedstawieniem "Kamieni..." przez Glińskiego.
Jestem osobą, która czytała "Kamienie na Szaniec" nie raz. Wychowałam się na książkach z epoki XX lecia międzywojennego czy literatury II Wojny Światowej dlatego też znając książkę "od deski do deski", po obejrzeniu filmu miałam mieszane uczucia. Na pewno jednak NIE powiedziałabym, że film ten to kompletne dno. Na szczęście nie przyszło żyć nam w czasach wojny, światem rządzi teraz globalizacja i komercja. Wizja Glińskiego właśnie dlatego skierowana jest do współczesnych odbiorców.
Zadziwiające jest jak ludzie potrafią zachwycać się superprodukcjami z kilkaset milionowym budżetem i efektami specjalnymi i i kiepską fabułą, a takie filmy oceniać jako dno totalne.
Nie będę rozpisywała się o szczegółach książki, o przyjaźni Zośki, Rudego i Alka, który został pominięty w książce. Kto przeczytał wie, jak na prawdę było, jak oddani byli sobie i ojczyźnie.
Pomimo bardzo dużego odstępstwa od rękodzieła Kamińskiego, warto obejrzeć film, chociażby dla gry aktorskiej "świeżych i młodych" aktorów i przedstawionej historii (bądź co bądź innej), ale historii młodych ludzi z czasów bardzo ciężkich dla narodu polskiego.
"Nie ma takiej książki jak 'Kamienie na Szaniec'". "Jest natomiast książka 'Kamienie na szaniec"-- Bardzo ciekawa odpowiedź.
Chodzi mu o pisownię i znaczenie określenia "rękodzieło", i słusznie, skoro rozmawiamy między innymi o patriotyzmie, to starajmy się patriotycznie zachować poprawność gramatyki i wypowiedzi.
To czy komuś się podoba bardziej uwspółcześniona wersja dla młodych czy też książka - prawo do gustu.
Krytyka leci od ludzi poniżej 25 roku życia, która uważa się za znawców wszystkiego i jedynych patriotów. Oczywiście hymnu nie znają a w święta państwowe chleją piwsko i palą zioło w imię tego patriotyzmu ;)