#TeamCap czy #TeamIronMan?
Ja osobiście mimo że kocham Tony'ego to jednak, #TeamCap.
Obejrzałem wszystkie części. Owszem, po raz pierwszy spotkanie z Peggy jest pokazane w Winter Soldierze, ale nie znaczy to, że wcześniej się z nią nie spotkał (tym bardziej, że jest zasugerowane, że Peggy ma Alzheimera, więc mogła zapomnieć jego poprzednie wizyty). Dlatego pytam, czy gdzieś było powiedziane, że to jest pierwsza wizyta?
Do których komiksów polecasz zajrzeć?
PS: "Mój drogi", jak już.
#TeamIronMan :)
Kapitan miał lepszą ekipę - to fakt, jednak jego postawa drażniła mnie do tego stopnia, że złapałam się na myślach, żeby Thanos w końcu "skrócił jego cierpienia" w Infinity War. Przynajmniej jego ukochany Bucky będzie miał okazję by zająć jego miejsce :D
Dlaczego lepszą ?
W teorii to Stark miał lepszą tylko tak naprawdę nie wiem co się stało. Dwóch Iron Manów (War Maschine & On sam) Vision praktycznie odpowiednik Supermana w Marvelu (podobno ale tu tego widać nie było, nawet w Age of Ultron wszyscy się posrali że jeśli to będzie ciało Ultrona to po nas) Wdowa już raz zlała Sokole Oko, w jedynce, Czarna Pantera kostium z Vibranium to chyba mówi samo za Siebie, no i mój bohater z dzieciństwa którgo w filmach tak bardzo nie polubiłem ale uważam że dla wielu najsłyniejszy bohater Marvrela SPIDER MAN.
Z drugiej strony mamy dwóch super żołmierzy na których by wystarczył jeden zdecydowany bez sentymentu Iron Man (końcówka) Ant Man został wyelinowany, podobnie jak Sokole Oko przez Pantere no i Wanda to chyba najpotężniejsza postać w drużynie Kapitana no bo co Falcon? Bez przesady facet ze skrzydłami, bardzo mu dodali sprytu i inteligenccji mimo wszystko uważam że technicznie drużyna Iron Mana była silniejsza lecz reżyser faworyzował z stroną przeciwną.
Twórcy widocznie tak chcieli. Vision mógł rozwalić Giant-Mrówke gdyby chciał, a to jak Falcon bawił sie z Starkiem to według mnie całkowite upokorzenie iron mana ze strony braci russo. Z całym szacunkiem ale Falcon to nie ta liga co Iron Man.
Hehe upkorzenie ze strony reżyserów święta prawda :D Gdyby to reżyserował Joe Favoru ciekawe co by Falcon poczoł, w każdym razie widzę że dałeś dychę, i w ogólnym odbioru film jest uznany za bardo dobry ale nie razi Cię to wszystko w oczy ?
Przyznam że ja z kina wyszedłem nieco zdenerwowany, tymi walkami bohaterów, przegraną Spider Mana z Kapitanem, to można Sobie tłumaczyć że Peter był po prostu dzieciakiem bo chyba w normalnych okolicznościach SpiderMan jest silniejszą postacią ?
Spider-Man jednak był dzieciakiem ale przynajmniej upokorzył Buckyego i Falcona i z tego wychodzi, że SM>Falcon więc SM>Iron Man :) Ogólnie potega kilku postaci została bardzo zanizona. Taki Vision prawie wcale nie walczył...
Gdybym uwzględnił wszystkie moje oczekiwania i skonfrontował to co się wydarzyło w filmie to wychodzi na to, że Stark nie miał racji (nikt nie chciał sie rejestrować- bez sensu), a kapitan to egoista.
Ale to juz za nami i najbardziej ciekawi mnie występ Iron Mana w Spider Manie mam nadzieje na walke ramie w ramie z łotrami i to jak bedą wygladac teraz avengers. napewno Iron Man, war Machine, Vision, Spider Man ?, Captain Marvel? Black Widow? mocno okrojona lista
Hehe w sumie jakby o tym pomyśleć SM :P
Czyli teraz będzie nowa seria ze Spider Manem i tym aktorem, zapowiada się ciekawie jeszcze nie oglądałem Niesamowitego 2.
Powiem Ci szczeże że jak kiedyś na FoxKids oglądałem Spider Man The Animated Series, to wówczas SM, był chyba moim ulubionym bohaterem, no poza Batmanem. Wszystkie te inne kreskówki obejrzałem ale jakoś i tak nie śledziłem mocno, później jeszcze X-Men Ewolucje na Toonami. I filmy o X-Menach są dla mnie świetne tak jak była ta kreskówka kiedyś, natomiast takiego Spider Mana jak widziałem w tej kreskówce, nie spotkałem w filmie. I tak mimo wszystko lubię bardziej tego aktora pierwszego z 2002, ale to i tak nie jest ten Peter Parker pod którego głos podkładał Jacek Kopczyński :)
przecież nie bd teraz Avengers do IW a zapomniałeś że Secret Avengers jest teraz w Wakandzie... nie pisz bzdur i tak wszyscy na IW wrócą i znowu będzie dawne Avengers + wiele nowych postaci lol
Wiem ze nie bedzie filmu ale chodzi mi o skład drużyny aż do IW. Po AoU tez nie było filmu o Avengers a mimo to działali, wykonywali zadania - na koncu AoU został pokazany nowy skład. A teraz 5-6 Avengerów sie ukrywa, a Avengersi istnieja i nie zostali rozwiazani i to zapewne ten okrojony skład z kilkoma nowymi postaciami zobaczymy w pierwszej części IW.
Tylko Team Iron Mana. Bardzo niesprawiedliwe zakończenie filmu. Ameryka i Bucky powinni zostać przecięci w pół reaktorem łukowym, ale to był film o Ameryce a nie Iron Manie i dlatego tak musiało się stać, choć każdy wie, że Stark jest mocniejszy.
Otóż to :) Jeszcze ta żałosna walka "dwóch na jednego", gdzie Kapitan miał w tyłku swoje złote zasady i bił swojego kumpla na zmianę ze swoim przydupasem :D
No nie wiem... Miał sobie popatrzeć z boku jak Iron Man wykańcza jedną z najważniejszych osób w jego życiu? Czy zmieniać się na rundy z Buckym gdy któryś z nich się zmęczy?
Każdy z nich ma trochę racji. Btw słyszałem od koleżanki, że w komiksie po tej walce SPOILER TAK JAKBY ginie jeden z nich, ale nie pamiętam który :p
W Komiksie o ile sie dobrze orientuje Kapitan gonie i jego miejsce zajmuje Bucky ale nogę sie mylic
Niesprawiedliwe to mało powiedziane, Iron Man walczył z dużo silniejszymi przeciwnikami i lepiej Sobie radził i wygrywał walki a tu ? WTF? Gdyby to była walka na poważnie to tak jak mówisz by zostali przecięci w pół :D
Ja tak samo. Ja osobiście najbardziej lubię Iron Mana i jest to mój ulubiony superbohater, ale też jestem #teamcap. Dlatego, że ja nie dalbym sie kontrolowac jakiemus ONZ. Bo co to wina superbohaterów ze zabijaja niechcacy pojedynczych ludzi aby ocalic caly swiat? Sercem #teamironman, rozumem #teamcap!
Akurat w tym przypadku kompletnie nie rozumiem Kapitana, którego przecież od zawsze interesowały sprawy "maluczkich". Zawsze dbał o dobro bogu ducha winny cywili, a tu nagle się zbuntował i zapragnął robić, co mu się żywnie podoba - bez żadnej kontroli i nadzoru odpowiednich służb. To pachnie samowolką, która bardzo szybko przerodzić się może w totalną anarchię. Przecież każdy bohater ma swoją przeszłość, dawnych wrogów i powódki, dla których może zrobić coś ryzykownego. To pociąga za sobą nie tylko szereg konsekwencji, ale również masę ofiar... Strasznie samolubny dupek zrobił się z tego Kapitana. Taki trochę pyszałkowaty paranoik, któremu ciągle się wydaje, że jest na wojnie :P A przecież nawet tam trzeba słuchać rozkazów wyższych rangą od siebie...
Idąc Twoim tropem, ja nie rozumiem Iron Mana. Zawsze to on był taki samolubny, dlaczego więc to on zgodził sie na podpisanie umowy?
Tony zawsze był trochę samolubnym pyszałkiem, ale nie zmienia to faktu, że potrafił przyznać się do błędu :) Nawet, jeśli to go sporo kosztowało, bo przecież nie sposób ukryć, że nigdy nie należał do osób szalenie skromnych :D Potrafił wysnuć wnioski po porwaniu, gdzie jego własna broń omal go nie zabiła i po demolce z udziałem Avengersów, podczas której Hulk wyrwał się spod kontroli. No i chyba ruszyło go sumienie po rozmowie z tą kobietą, która oskarżyła go o nieumyślne spowodowanie śmierci jej syna... Sam przecież mówił, że negocjował najlepsze warunki umowy, która nie do końca była mu na rękę...
Masz po części rację, ale zauważ, że to nie jest do końca tak, że Kapitan jest pyszałkiem, egoistą, chce uprawiać samowolę. Zgoda, zawsze bronił maluczkich. Ale widzi, że czasem tych niewielu maluczkich trzeba poświęcić, bo jeżeli zgodzi się i podpisze dokument delegalizujący jego działalność, zginie jeszcze więcej ludzi. Może nawet połowa ludzkości? Musi temu zapobiec, a nie będzie mógł, jeśli da się sparaliżować.
Z mojej strony #teamcap.
Mnie strasznie wkurzył jego upór i brak wyrozumiałości w stosunku do Starka, który praktycznie stawał na rzęsach, żeby wilk był syty i owca cała. Przecież Tony sam mówił, że ta umowa nie do końca jest mu na rękę, jednak ze względu na bezpieczeństwo cywili i uspokojenie większości państw, owa ustawa musiała zostać podpisana, albowiem miała regulować zakres kompetencji Avengersów. Generalnie chyba chodziło o to, żeby nie dochodziło do radosnych samowolek, podczas których zawsze panował chaos, ginęli ludzie, a całe miasta były totalnie zburzone. Ludzie się bali i to jest w pełni zrozumiałe. I nie ukrywam, że ogarnęło mnie nie lada zdziwienie, że największy bufon (Stark) potrafił wnieść się na wyżyny empatii i dostrzec narastający problem, a facet ze złotym sercem i żelaznymi zasadami miał to w dupie :D Mógł chociaż wyciągnąć rękę do Starka, który i tak okazał mu szalenie dużo zrozumienia (np. gdy na własną rękę doszedł, że ta cała afera z zimowym żołnierzem to spisek. Zachował to dla siebie i postanowił pomóc, lecąc praktycznie bez żadnej obstawy).
Hej, nie zauważyłem wcześniej, że mi odpisałaś, musiało mi umknąć w powiadomieniach. To jest ciekawe, że twórcy MCU potrafią tak czymś zaskoczyć i sprawić, że Stark zrobi coś, czego byśmy się po nim nie spodziewali, a Rogers... w zasadzie też :)
Tak apropo jego działalnosć po zatwierdzeniu ustawy i tak jest nielegalna, wiec czy podpisze czy nie i tak byłby przestepca.
I nikogo by nie było do obrony Ziemi przed zagładą. Prawda jest taka, że nie da się walczyć bez ponoszenia ofiar.
Może taki był zamysł twórców? Totalnie upraszczając to tym razem Kapitan Ameryka był tym "złym", a Iron Man tym kroczącym ścieżką dobra. Może chcieli zaskoczyć tym widzów, odróżnić ten film od poprzednich? Sam nie wiem. Ogólnie zgadzam się z Tobą w 100%, zachowanie Kapitana strasznie wkurzało.
Nie tylko swoją reputację. Wcale nie myślał o konsekwencjach swoich czynów. Bucky być może jest niewinny, bo wszystkie swoje zbrodnie popełniał nie z własnej woli, ale powinien być w zamknięciu, bo mógłby być wykorzystywany nadal.
#teamROZEJM XDDD Ale osobiście kocham i Amerykę i Iron Mana. Za to Bucky'ego nienawidzę ;-;
#teamIronMan
Jak można w ogóle być za kapitanem, który gotów jest zabić jednego przyjaciela (i cały świat w sumie), żeby ocalić innego (który ma wszystkich w nosie, byle uratować siebie, a to że robił złe rzeczy to nie chce za nie odpowiedzieć), do tego zawsze był taki z zasadami, że trzeba słuchać rozkazów, nieważne jakie są, a teraz nagle jest przeciw temu. Wątek miłosny tak samo, ma w nosie dawną miłość, a jak pokazała się wnuczka to dawaj, bo och jaki ja samolubny i mi bedzie przypominać tamtą.
Stark natomiast potrafi schować dumę do kieszeni i choć uważa się za tego co ma największą wiedzę z nich to godzi się na zwierzchnictwo ONZ, bo wie, że i tak w końcu poproszą o pomoc.
Zgadzam się z Twoimi słowami. Nie można zaprzeczyć, że to, co napisałeś jest prawdą. Lubię oraz szanuję Tony'ego Starka, uważam jego decyzję za jak najbardziej zrozumiałą i słuszną. Możesz mi wierzyć lub nie, ale do połowy filmu byłam całą sobą za drużyną Iron Mana. Piszesz, że Steve jest gotów zabić jednego przyjaciela, żeby uratować drugiego. Z tym już nie zgodzę się do końca, bo gdzie tu jest pokazane, że Rogers kiedykolwiek chciał zabić Starka? No i ta przyjaźń pomiędzy Kapitanem a Iron Manem, a przyjaźń między Kapitanem i Bucky'm zdecydowanie się różni. Przyjaźń i uczucia Steve'a względem Zimowego Żołnierza są silniejsze, i to o wiele. Potwierdziło się to, co zaczęłam zauważać już w filmie "Kapitan Ameryka: Zimowy Żołnierz". Steve Rogers zrobi dla Jamesa Barnesa wszystko. Mimo, że przeczy to prawom logiki i zasadom moralnym Capa, to tak jest i chyba on sam nie miał na to większego wpływu. Jestem w stanie to przyjąć i zaakceptować. W końcu Bukcy był jedną z najważniejszych osób w jego życiu. Jeśli nie najważniejszą.
Wątki miłosne to już dla mnie w ogóle jakaś paranoja. Dla mnie żaden nie był prawdziwy. O sharon Carter wcale się nie wypowiadam, bo pocałunek to żaden wątek miłosny (wyczuwam wymuszoną heteronormatywność), a to z Peggy Carter też mi zalatywało sztywnością. Jak dla mnie, to on nie kochał żadnej z nich. A jeśli już, to jedynie Peggy. Ale to nie była jakaś wielka miłość.
Nie jest nagle przeciw temu. O to chodzi w ewolucji postaci - Kapitan zawsze był patriotą, posłusznie wykonującym rozkazy, wierzącym w państwo. Po wydarzeniach z Winter Soldiera zrozumiał, że to nie zawsze działa, a ludzie, którzy mogliby nim kierować w przyszłości, niekoniecznie mieliby słuszne cele.