Historia Karen (sympatyczna Angela Carrizosa), która "bez powodu" odchodzi od całkiem "normalnego" męża i próbuje sama radzić sobie w świecie. Skromny dramat o subtelnie feministycznej wymowie. Może stosuje parę mało oryginalnych chwytów, ale porusza emocjonalnie. Film słuszny i potrzebny - mężczyznom może bardziej niż kobietom.
Faktycznie bardziej przydałby się mężczyznom niz kobietom, ale który chciałby to obejrzeć? Chyba tylko Ci, z którymi i tak da się pogadać o życiu i damskim postrzeganiu świata. Hasło "podaj marynarkę" jest świetne. A matka, która sama niezbyt szczęśliwa w związku tego samego oczekuje od córki. Nie tylko w Kolumbii, uniwersalne.
Hasło "podaj marynarkę" jest symbolem, ale mam wrażenie że doprowadzonym do absurdu. Ten pisarz lekko kulał, więc dość logiczne że w sprawach wymagających ruchu będzie prosił o prostą pomoc, a tu nagle <BAM!> wielki symbol, że Karen nie będzie kurą domową (zastanawiające że tak scenarzysta filmu rozumie już każdą drobną przysługę). Ot znikąd, bo wcześniej żadnych negatywnych sygnałów nie było że coś złego się dzieje. OK, wystraszyła sie że historia sie powtarza, ale jednak ten pisarz był z tej samej gliny co ona więc historia kompletnie inna niż z jej mężem.
Zgadzam nie co zbyt przewidywalny (np. od razu wiedziałem że na końcu wyląduje w tej księgarni :)) Faktycznie film jest pozytywnie feministyczny, pozytywnie w takim sensie że pokazał jak można spróbować zmienić życie z którego jest się niezadowolonym. Nie pasowało jej takie życie jakie miała, to sobie je zmieniła bez narzekania na szklany sufit śliską, podłogę i tym podobne bzdety. Aczkolwiek będąc na jej miejscu jednak próbował bym zmienić tego pisarza (nie znam sie na mężczyznach ale wydaje mi się, że do ideału dużo mu nie brakowało). Widocznie ona miała zbyt wyrachowany charakter żeby to zrobić, albo przynajmniej spróbować (można to poznać po sposobie w jaki wyłudzała pieniądze od przechodniów).