PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=810402}

Kler

7,0 200 761
ocen
7,0 10 1 200761
6,7 47
ocen krytyków
Kler
powrót do forum filmu Kler

Krótko po seansie najnowszego filmu Wojciecha Smarzowskiego przypomniała mi się fraszka Cypriana Kamila Norwida „Siła ich”:

„Ogromne wojska, bitne generały,
Policje - tajne, widne i dwu-płciowe -
Przeciwko komuż tak się pojednały?
- Przeciwko kilku myślom... co nienowe!”

Faktycznie, problematyka poruszona w nowym filmie autora „Domu złego” istniała w polskiej kulturze niemal od początków rodzimej literatury. Już Jan Kochanowski w swym dorobku zamieścił między innymi takie oto fraszki:

NA ŚWIĘTEGO OJCA
„Świętym" cię zwać nie mogę, „ojcem" się nie wstydzę,
Kiedy, wielki kapłanie, syny twoje widzę.

O KAZNODZIEI
Pytano kaznodzieję: "czemu to prałacie,
nie tak sami żywiecie, jako nauczacie"?
(A miał doma kucharkę), i rzecze: "Mój panie,
Kazaniu się nie dziwuj, bo mam pięćset na nie:
A nie wziąłbym tysiąca, mogę to rzec śmiele,
Bym tak miał czynić, jako nauczam w kościele".

Chyba nie muszę przypominać, że ten sam poeta jest autorem przepięknej „Pieśni”, zaczynającej się tak:
„Czego chcesz od nas, Panie, za Twe hojne dary?
Czego za dobrodziejstwa, którym nie masz miary?”

Niemałe zasługi w tej tematyce posiada również biskup warmiński Ignacy Krasicki, który w swoich fraszkach kilkakrotnie ocierał się wręcz o rubaszność:

SEN
Śniło mi się, żem wóz, a to mara broi,
Budzę się, wozu nie ma, tylko dyszel stoi.

NIE MOŻNA
Ignacy z imienia, Krasicki z nazwiska,
Swą panią najpokorniej za kolano ściska.
Ścisnąłbym i wyżej... może za kolano...
Jednak, na nieszczęście, nam to zakazano.
Zresztą, jam ksiądz, a pani pobożna:
Nie można!

O arcydziele parodii, czyli „Monachomachii” chyba nawet wspominać nie trzeba. Krasicki tworzył nie tylko satyry na stan duchowny, ale też na dewocyjne postawy wśród wiernych:

DEWOTKA
Dewotce służebnica w czymsiś przewiniła
Właśnie natenczas, kiedy pacierze kończyła.
Obróciwszy się przeto z gniewem do dziewczyny,
Mówiąc właśnie te słowa: "... i odpuść nam winy,
Jako my odpuszczamy" - biła bez litości.
Uchowaj, Panie Boże, takiej pobożności.

Jednak Krasicki zawsze był wierny mottu wpisanemu w „Monachomachię”:
„I śmiech niekiedy może być nauką,
Kiedy się z przywar, nie z osób natrząsa”.

Trochę mniej wyrozumiały był natomiast nasz wieszcz Adam Mickiewicz w jednej z prelekcji paryskich:
„Księża i prałaci, wy oczekujecie zbawienia tylko od złota, od kanonu i protokołów, a tych środków, których nie posiadacie, domagacie się od władzy ziemskiej; wy, którzyście powinni podźwignąć i zbawić ziemię, domagacie się od ziemi, żeby ona was podźwignęła i zbawiła. Nie mówcie, że ludy was opuszczają; to wy je opuściliście; one was szukają na posterunku waszym i tam was nie znajdują; one chcą się podźwignąć, a wy je w dół spychacie”.

Nie mnie oceniać słuszność słów poety, tym bardziej, że prócz rzeczy bezsprzecznie wybitnych zostawił po sobie też sporo koszmarków, które dzisiaj trudno brać na serio. Jednak nie sposób Mickiewiczowi, czołowemu twórcy polskiej idei mesjanistycznej, zarzucić, że jego celem była chęć szerzenia jakiejkolwiek herezji.

Krytykę duchowieństwa odnajdziemy też w „Weselu” Wyspiańskiego, utworze – dodajmy - niesamowicie bliskim poetyce Smarzowskiego, czego wyraz reżyser dał w swym debiucie kinowym. Bardziej wyrozumiały okazał się Czesław Miłosz w „Dolinie Issy”, kwitując żartobliwie: „Ksiądz też człowiek”.

Dobra, mógłbym to wyliczenie ciągnąć jeszcze dłużej, lecz nie chcę Was zamęczyć (o ile ktokolwiek z czytelników dotarł do tego miejsca :) ). Chcę tylko uświadomić, że najnowszy film Smarzowskiego, wbrew pozorom, nie wyważa żadnych drzwi, zaś zarówno ton satyryczny „Kleru”, jak i zawarte w nim poważniejsze refleksje posiadają bardzo silne fundamenty w historii polskiej literatury, i to w twórczości tych pisarzy, którzy do dziś są omawiani w szkołach.

Nie podoba mi się za to, że jeszcze przed premierą filmu pójście lub nie pójście do kina zostało podniesione do rangi manifestu ideologicznego. I winne są temu wszystkie zaangażowane w to strony: dział promocji filmu (koszmarny wręcz zwiastun), prawicowe i lewicowe media, politycy partii rządzącej i przedstawiciele opozycji, a także niektórzy krytycy filmowi, zapominający nagle, że ich praca polega na ocenie danego dzieła, nie na wyrażaniu swych sympatii i antypatii.

A jaki jest sam film? W moim odczuciu ogląda się go trochę niczym rewers „Wołynia”. O ile w tamtym filmie najlepsza była ekspozycja, reszta zaś po prostu poprawna, o tyle w „Klerze” właśnie początek filmu jest najsłabszy, później zaś Smarzowski wyważa tonację, dzięki czemu obraz zaczyna sprawiać wrażenie wyjątkowo spójnego filmu, nie tracącego przy tym pazura. Z pewnością przyczynił się do tego bardzo dobry scenariusz, w którym autorzy potrafili sprzedać wciągającą historię, angażującą uwagę widza, rozpisaną na granicy groteski, dramatu społecznego, thrillera... oraz całkowicie zgodnego z nauką chrześcijańską - moralitetu. Na uznanie zasługuje Arkadiusz Jakubik, który stworzył tutaj jedną z najbardziej skomplikowanych wewnętrznie postaci w swym dorobku. Uwagę przykuwa Jacek Braciak, którego bohater - z jednej strony cyniczny karierowicz, z drugiej człowiek boleśnie doświadczony przez życie - mógłby dostarczyć materiału nie tylko na film kinowy, ale wręcz na serial.

A co do Janusza Gajosa… W moim przekonaniu opinie o „wybitnej roli” są mocno przesadzone. Takiego Gajosa widzieliśmy już i w „Psach” Pasikowskiego, i w „Przesłuchaniu” oraz „Układzie zamkniętym” Bugajskiego. Jedyna różnica wynika z faktu, że w tamtych obrazach miał na sobie inny strój.

Warto iść na „Kler”, lecz nie dlatego, by komuś się przypodobać lub zagrać na nosie. Największą wartością filmu jest empatia, jaką reżyser obdarzył postaci nie potrafiące lub też nie posiadające możliwości wypowiedzenia swoich krzywd. Osoby stłamszone przez mechanizmy, których do końca nie są w stanie pojąć, a tym bardziej przeciwstawić się im.

A tymczasem: jedni cieszą się, że ktoś w końcu miał odwagę pokazać całą prawdę o polskim Kościele (co jest oczywistą nieprawdą), inni bulwersują się, że film nie jest niczym innym jak napisanym na czyjeś zamówienie zakłamanym paszkwilem (co również z prawdą się mija). Jedni nawołują, że w tym przypadku pójście do kina to wręcz patriotyczny obowiązek (jak ja kocham takie niefrasobliwie rzucane hasełka), inni, że patriotycznym obowiązkiem jest bojkot obrazu (uwielbiamy bojkotować teksty kultury, które podważają nasz światopogląd).

I tylko ofiar - tradycyjnie już - nikt nie dopuszcza do głosu.

ocenił(a) film na 10
Gerard_Polanski

Pięknie napisane. Nic dodać.

wiona11

Wow. Ktoś moje wypociny jednak przeczytał. :) Dziękuję za dobre słowo.

ocenił(a) film na 9
Gerard_Polanski

I owszem!

ocenił(a) film na 9
Gerard_Polanski

Bardzo trafne cytaty. Pozdrawiam

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones