Green Room w porównaniu do VFW to dno. To tyle jeśli chodzi o twoje 'dobre rady'. VFW to inspirowana 'Atakiem na Posterunek 13' Carpentera rozpierducha z weteranami kina w rolach głównych. Ma swoje minusy, ale przynajmniej nie jest nudnym pasztetem jak GR, które bardziej chciałoby być dramatem, ale za bardzo się wstydzi.

jakie dobre rady? troche dystansu nie wszystko musi sie podobac wszystkim, aczkolwiek pisanie ze Green Room to dno swiadczy juz wystarczajaco dobitnie o twoich 'horyzontach filmowych'. Paru starych weteranow kina akcji ledwo przebierajacych schorowanymi konczynami vs. masy zombiakowatych cpunow dowodzonych przez jakiegos smiesznego chuderlaka to zbyt malo zeby zrobic dobry film

Dobre rady ww stylu 'już lepiej obejrzyjcie to albo to' Lepiej to będzie jak każdy sobie sam obejrzy i oceni zamiast słuchać jakiegoś randoma w necie(i nie chodzi mi tu tylko o ciebie). O moje horyzonty filmowe się nie martw, zwłaszcza że nie masz na ich temat żadnej wiedzy i jak to sam napisałeś 'nie wszystko się musi wszystkim podobać' Jak mam oglądać 'Green Room', to wolę Zanussiego. Jak chcę żeby była rozróba to VFW wypada świetnie. Nie załapałeś co będziesz oglądał i potem wielkie zdumienie, że nowy 'Rambo' nie jest nowym filmem Wajdy. Sam piszesz już na początku o oczekiwaniach bo obejrzałeś poprzedni film Begosa, który jest skrajnie różny. Może trzeba było poczytać o czym jest film, obejrzeć zwiastun? Ja np wiedziałem, że 'Bliss' mnie nie interesuje, więc po niego nie sięgałem. To są filmy kierowane do innych odbiorców. Tak jak napisałem, VFW to rozpierducha w starym Carpenterowskim stylu, przywodząca od razu na myśl 'Atak na Posterunek 13' - tam też złoczyńcy byli jedynie tłem, masą planującą zgładzić wszystkich zabarykadowanych bohaterów' Tutaj jeszcze podkręcono skalę, dodano gore, jest większa brutalność. Nie jest to film pozbawiony pewnych wad, ale jest to film naprawdę dobry. 'Green Room' podobnie jak 'Blue Ruin' bliżej do dramatu niż kina gatunkowego. O super dobranych bohaterach nawet nie chce mi się wypowiadać bo wszyscy tam byli nudni do porzygania i do odstrzału od zaraz, a Patrick Stewart jako szef nazioli był równie wiarygodny co ten laluś z 'VFW' Tylko, że laluś nie był żadnym wielkim liderem. Swoich ludzi miał raptem kilku. Cała reszta tych 'mutantów' leciała tylko za narkotykiem, dlatego też te ataki były totalnie nieprzemyślane i chaotyczne, tak jak sposób myślenia ćpuna, właśnie.

Czy ja wiem czy taki odpad. Audiowizualnie podobny do Bliss i to na duży plus. Bardzo stylowo to wygląda. Ale Bliss to był jednak dość oryginalny, psychodeliczny trip.
Tutaj brakuje tej oryginalność, ale czuć za to mocno klimat niskobudżetowych b-klasowych, VHSowych filmów z lat 80'. :) Krwawy i przerysowany, a nawet trochę kiczowaty. Dla mnie spoko. ;)

a jednak dałęś tylko 6/10, ja dałem 5 ;) podczas gdy Bliss oceniłem na 8.

Jak ktos lubi krwawe, kiczowate i przerysowane to może spróbowac sprawdzic też serial Blood Drive (ja odpadłem po paru odcinkach...)

Próbowałem i też odpadłem. ;) A tu to jest dla mnie takie słabe 6, Bliss - mocne 7. Ale podoba mi się ta stylistyka wizualna Begosa, mam tylko nadzieję, że nie obniży formy przy kolejnych filmach. :)

Jeszcze na plus dość niezła muzyka