PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=593984}
5,9 25 749
ocen
5,9 10 1 25749
7,3 17
ocen krytyków
Kobieta na skraju dojrzałości
powrót do forum filmu Kobieta na skraju dojrzałości

Tak przynajmniej twierdzi Mavis Gary, bohaterka „Young Adult” Jasona Reitmana, filmu o tytule zgrabnie spolszczonym (co za rzadkość), do tego aluzyjnie, jako „Kobieta na skraju dojrzałości”. Tytułowa bohaterka to pisarka mieszkająca w niezłym apartamencie w Minneapolis, piękna singielka, mająca powodzenie u mężczyzn i czytelników. A jednocześnie kobieta samotna, nieszczęśliwa, pijąca, tworząca kiczowatą prozę dla nastolatków, co przynosi dochód, ale nie satysfakcję. Nic dziwnego, że niespełniona życiowo i zawodowo kobieta szuka ucieczki od codzienności, nowego otwarcia. Niestety, czyni to na wzór Don Kichota, wymyślając sobie płomienne uczucie. A raczej „odgrzewając”, gdyż rolę Dulcynei pełni w tym przypadku szkolna miłość o imieniu Buddy. Ten przeciętniak pozostał w rodzinnym miasteczku, ożenił się, właśnie został ojcem. Jest całkowicie zadowolony ze swojej typowej, małomiasteczkowej, rodzinnej egzystencji. Ale zdaniem Mavis kochany Buddy cierpi w okowach rodziny, żony są przecież paskudne, a dzieci nudne. Nieszczęśliwca trzeba zatem ratować.

Donkiszoteria Mavis widoczna jest na każdym kroku. Pisarka chciałaby kreować rzeczywistość tak samo łatwo i skutecznie jak swoją prozę. Podczas wyprawy ratunkowej wykazuje jednak zero empatii, nawet nie próbując zrozumieć sytuacji. Np. w trakcie pierwszej rozmowy telefonicznej z Buddym wyznacza mało realistyczny termin spotkania: „za 15 minut”. Gdy spotykają się nazajutrz, w ulubionym barze Buddy’ego, Mavis przychodzi wydekoltowana, w wieczorowej sukni (choć wokół dominuje flanela w kratę). Przede wszystkim jednak niecierpliwie czeka na „sam na sam” z ukochanym, na chwile miłosnych uniesień, podczas gdy Buddy chce tylko trochę pogadać i wracać do domu, do żony i dziecka

Mam taką teorię, że widz najczęściej kojarzy film z jednym, góra dwoma aktorami. Wiadomo na przykład, że w „Gladiatorze” zagrał Russell Crowe, a w „Królestwie Niebieskim” Orlando Bloom. Większość widzów zapomina o udziale Connie Nielsen czy Evy Green. Na takiej zasadzie niejaka Jeanne Tripplehorn pozostaje niemal nieznana (wiem, bo sprawdziłem), chociaż grała na pierwszym planie w takich hitach jak „Nagi instynkt”, „Wodny świat” czy „Firma”. Dzieje się tak dlatego, że przecież „Nagi instynkt” to Sharon Stone i Michael Douglas, „Wodny świat” to Kelvin Costner, a „Firma” – Tom Cruise. Taka wiedza wystarcza, żeby wśród znajomych uchodzić za filmowego erudytę. Dla mnie jednak nie wystarcza. A piszę o tym dlatego, że kreacje aktorów nieotrzymujących wielomilionowych gaży bywają wcale nie gorsze niż osiągnięcia hollywoodzkich celebrytów.

Dobrym przykładem jest Patrick Wilson, czyli filmowy Buddy. Widziałem Wilsona w „The Ledge”, gdzie jako religijny fanatyk z podręcznym zestawem Biblia plus pistolet przewyższał aktorsko resztą obsady, z Liv Tyler na czele. Z kolei w znakomitych, niedocenionych „Fioletowych fiołkach” stworzył postać neurotycznego pisarza, jakiej nie powstydziłby się sam Woody Allen. Kolejna, całkowicie odmienna rola Wilsona, to właśnie Buddy. Małomiasteczkowy tatusiek i mężuś. Niby w porządku gość, na pewno lubiany przez kolegów i sąsiadów, praca – dom, ogród, bar. A jednocześnie jest to postać totalnie pozbawiona jakiegokolwiek polotu czy wdzięku, tak popisowo pierdołowata i pospolita, że aż dziw, iż Wilson stworzył tę kreację za pomocą minimalnych środków wyrazu i bez przerysowań. Obserwując Buddy’ego domyślamy się, że cała jego świeżość i wdzięk, którymi zauroczył szkolną piękność Mavis, ulotniły się bezpowrotnie wraz z ukończeniem szkoły średniej. A potem Buddy, jak niestety większość pełnych fantazji, zbuntowanych, barwnych, szalonych nastolatków stał się takim samym nudnym pierdołą jak jego rodzice (choć ani tego chciał, ani mógłby w to uwierzyć).

„Kobieta na skraju dojrzałości” pomimo elementów komediowych nie jest filmem przesadnie wesołym, chociaż scen zabawnych i błyskotliwych nie brakuje. Film tworzy zwartą całość, ale niektóre epizody są tak dobre, że żyją własnym życiem. Kapitalna jest np. scena, w której Mavis odwiedza księgarnię. Tam, zamiast podbudować ego, zderza się czołowo z nieubłaganymi realiami wydawniczego rynku. Gdyby przyznawano Oscary za role trzecio-czwartoplanowe, chłopak z księgarni (Brian McElhaney) zasługiwałby co najmniej na nominację.

Charlize Theron to moja ulubiona aktorka. Jest jedną z hollywoodzkich piękności, a zapewne najczęściej z nich gra nieupiększona. Mam na myśli nie tylko w pełni zasłużonego Oscara za „Monster”, ale też jej role w takich filmach jak „Daleka północ”, „W Dolinie Elah” czy „Granice miłości”. Zwłaszcza w tym ostatnim wyraźnie widać kontrast pomiędzy Theron a Kim Basinger, która nawet jako skromna gospodyni domowa ma ten swój sztuczny fryz ze sztywnymi od lakieru kosmykami. Z kolei w „Young Adult” Theron pokazuje, jak wygląda (a przynajmniej powinna - w filmie realistycznym) osoba niewyspana, skacowana, etc. Oraz że piękną kobietą nie tyle się jest, ile bywa.

Potrzebowałbym jeszcze co najmniej kilku akapitów, żeby wspomnieć o wszystkich wątkach i postaciach zasługujących na uwagę (jak chociażby Matt, mądry brzydal – nieudacznik, który jest wobec Mavis głosem prawdy i rozsądku; wprawdzie niewysłuchanym - ale za to nagrodzonym…). Poprzestanę na mocnej rekomendacji dla tego filmu, który z pewnością nie zawiedzie zwolenników twórczości Woody’ego Allena ani w ogóle nikogo, kto ceni świetne kino - bez tanich morałów, prostych podziałów i łatwych wzruszeń.

silentviper

Zapraszam do odwiedzenia mojej strony z recenzjami: http://www.rekomendacje.npx.pl

silentviper

Nowy adres mego bloga: http://nowerekomendacje.blogspot.com/
Zapraszam!

ocenił(a) film na 9
silentviper

film swietny, ale porownywanie go do dziadowskiego kiczu Allena to obraza dla tego obrazu.

ocenił(a) film na 8
silentviper

Wyjątkowo trafna recenzja!

silentviper

dobra recenzja i interesujący blog!

silentviper

Tak, dobra recenzja, choć w moim przekonaniu za Donkiszoterią kryje się depresja i zaburzenia związane z tą chorobą, choćby poczucie bycia niezrozumianym i niekochanym ( to pierwsze z brzegu symptomy, których nie chce mi się wypunktowywać) :- ).
Odnośnie Patricka Wilsona - przychodzi mi na myśl jego kreacja w filmie 'Małe dzieci' i wydaje mi się, iż bardzo podobną stworzył tam kreację.
Na Twój blog z przyjemnością zajrzę.

ocenił(a) film na 5
silentviper

Oceniasz film czy aktrokę? Rownież uwielbiam Charlize Theron , natomiast film jest mało powiedziane, słabiutki, tak samo jak przeróżne i dość nietrafne interpretacje. Co trzeba mu oddać to fakt,że zakończenie nie należy do uwznioślających i happy end'owskich amerykańskich, a pokazuje rzeczywistość: Głupota nie przechodzi z dnia na dzień, a człowiek nie dorośleje w ciągu 5 minut. Pomysł ciekawy, temat rzeczywiście, z tych który powinien być poruszony, a mianowicie idiotyzm, dziecinada, egoizm i niedojrzałość wpółczesnych ludzi. Jednak reżyser w żadnym stopniu nie dotarł do sedna, nie przekazała żadnej wartościowej treści, ot sobie opowieść o (niestety) przeciętnej kobiecie. Bez pomysłu. Szkoda

mania_tcz

Oceniam film - w sześciu akapitach, i aktorkę - w jednym. "Przeróżne i dość nietrafne interpretacje" - to o mojej wypowiedzi? Jeśli tak, proszę o konkrety. P.S. Jeśli Mavis jest "przeciętną kobietą" to co powiesz o Malinowskiej z parteru?

ocenił(a) film na 7
silentviper

Ja Patricka Wisona będę zawsze kojarzyć z Hard Candy czy Watchmen. Nie należy do moich ulubionych aktorów, ale ładnie się komponuje na drugim planie, zawsze wiarygodny w tym co akurat jego dana postać ma robić.
A Charlize od lat pokazuje, że ten cały glamour to też praca i o 6 rano, po imprezie, nawet ona ma prawo wyglądać jak zombie :D

ocenił(a) film na 8
silentviper

Moim zdaniem: po piersze film nie jest raczej komedią, trudno mi określić gatunek moze obyczajowy? Poza tym na szczegolna uwage wedłu mnie zasługuje postać Matta Freehauf- szkolne popychadło, aktualnie inwalida- okoliczności w jakich został on trawle okaleczony zostaja w pewnym momencie ujawnione przez niego samego...
Patrick Wilson to nie przeciętniak tylko zwykły mężczyzna, który jak na swój wiek przystało dojrzał do roli ojca i meza, mieszka w malym miasteczku i tam tez pracuje zarabiajac na zycie, ale dobrze mu z tym.
To wlasnie głowna bohaterka Mavis jest tutaj postacia negatywna reprezentujaco niedojrzalosc i skrajny egoizm, momentami jest niezrownowazna emocjonalnie. Genialnie podsumowuje ja o niej wlasnie Matt w jednej ze scen.
Generalnie film dobry, ale tlumaczenie polskie do bani i plakat z filmu tez moim zdaniem nieadekwatny do jego zawartości.

użytkownik usunięty
ambrose

glowna bohaterka była wyjątkowo antypatyczna, rozumiem Theron jest szałowa i piękna, mnie przybiło zakończenie, czyli skrajny egoizm w stosunku do ludzi, którzy naprawdę jej pomogli tzn. tego rodzeństwa, najpierw uwodzi Matta (w moim odczuciu, bo nie zrobiłaby tego, gdyby nie całe zajście na przyjęciu), po czym opuszcza go jak kolejnego swojego chłoptasia (identyczna scena jak na początku), mimo to wciąż cierpi nad sobą, pomaga mu jego siostra, która na końcu słyszy, że ma zostać na zadupiu, bo tu pasuje...ręce opadają, taki babsztyl (bardzo dobra rola:))

ocenił(a) film na 4

Mnie przybiło jeszcze bardziej _samo_ zakończenie, czyli ten "element podsumowująco-refleksyjny". Ja nie oczekuję od filmów dydaktyzmu, zwykle wręcz nie znoszę moralizatorstwa, tym niemniej ten afirmacyjny ton pierwszoosobowej narracji w finale był po prostu straszny. Miało się wrażenie, że powinniśmy gratulować głównej bohaterce, że tak dzielnie zmierzyła się z "demonami przeszłości" (tak to się chyba nazywa, jeśli chce się być cool) i że wreszcie -- przed 40-tką -- wyrosła z nastolatka. Otóż, sądząc po jej zachowaniu, po pierwsze wciąż z niego nie wyrosła (rzadko kiedy zresztą jedno wydarzenie znacząco i trwale człowieka odmienia); po drugie, nie wszyscy się chyba zgodzą z tym, że cel uświęca środki; a po trzecie oglądamy w ogóle jakiś przypadek psychiatryczny niestabilności i niedojrzałości emocjonalnej, więc budowanie na jego podstawie przesłań pozytywnych w taki sposób jest co najmniej kuriozalne.

Niech żyją narcystyczni egoiści -- odkryj narcystycznego egoistę w sobie już dziś :P.

Film ogólnie mi się nie podobał. Narracja serialowa, bardzo schematyczna, fabuła raczej szablonowa. Postacie i wydarzenia szablonowe i przewidywalne. Bardzo szkoda aktorów, bo nawet drugoplanowe role zagrane wdzięcznie. Wobec takiej mizerii scenariusza, jest to dokonanie naprawdę zasługujące na szacunek. A Charlize świetna -- i jej zasługa wyjątkowa: bez niej ten film w ogóle nie pozwalałby wytrwać do końca.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones