Przez pierwsze 15 minut zapowiadał się na kapitalne kino akcji. Niestety później napięcie siadło, a scenariusz okazał się wtórny i przewidywalny. Szkoda, bo Daniel Lee potrafi nakręcic dobry film akcji (np "Czarna Maska" z Jetem Li), a w "Dragon Squad", mając do dyspozycji tak znanych aktorów (Sammo Hung, Simon Yam, Maggie Q, a nawet Michael Biehn), nie udało mu się wybić ponad przeciętny film sensacyjny jakich w Hong Kongu powstają setki.
Wszystko w dużej mierze zależy od scenariusza, budżetu czy speca od efektów specjalnych. Takich przypadków jest cała masa, np. Renny Harlin potrafił nakręcić przyzwoitą "Szklaną pułapkę 2" albo jak dla mnie świetny "Długi pocałunek na dobranoc" ale gdy za mniejszy budżet i przy słabszym scenariuszu nakręcił "Pakt milczenia" czy "Legendę Herkulesa" to wyszła papka.