Nawet nie wiem od czego zacząć... Śnieżka ma być ideałem urody...a tu jak się pierwszy
raz odwróciła poparzyłam się kawą z wrażenia. Co ona ma z brwiami???? No ale
mniejsza o to, potem się przyzwyczaiłam.
Skrzaty o imionach Rzeźnik, Napoleon czy Wilk tworzą gang, Królowa teleportuje się
między zamkiem a jakimś pomostem, Śnieżka pod czujnym okiem skrzatów zamienia
się w kobiecą wersję Robin Hooda i wywija mieczem (szablą?) jakby robiła to od
zawsze, książę wisi w gatkach na drzewie, Śnieżka ratuje księcia, jakiś normalnie
chiński smok gania po lesie, a żwawy taniec na koniec to już w ogóle kosmos ...o matko
O.o
Książę to w sumie taka ciepła d**a, dobrze chociaż że Śnieżka jest twardą babą w tym
wszystkim (gdy z sierpowego przywaliła księciu, a potem biedak był psem miałam ubaw
:D
I ten tekst: "Nie będziemy zmieniać sprawdzonych zakończeń popartych badaniami opinii
publicznej" :D
Oglądając to "cudo" miałam wrażenie, że twórcy chcieli na siłę dogodzić wszystkim: tym
co lubią bajkowe klimaty, zwolennikom Robin Hooda, fanom parodii, miłośnikom
Harrego Pottera, osobom lubiącym kino akcji (ekhm...), itd.
Wyszło różnie, jak to zwykle w takich przypadkach misz maszu bywa.
Ja mam dylemat. Z jednej strony fajnie, że Śnieżka pokazała pazurki i nie była taką ciapą
jak choćby w wersji z Kristin Kreuk, ale z drugiej to zakończenie...akcja z jabłkiem była ok,
ale ten taniec to mi się będzie śnił po nocach chyba...