w której Gay próbuje uratować swojego Kerda i o mało co nie gubi pod drodze samego siebie.
Historia pełna drewnianego aktorstwa (wstyd, panie Kasprzyk i Lipowska!), zapychaczy (kruki, rozmowy z Królową, cały wątek z "hipisami"; ogólnie film dałoby się skrócić o dobre 40 min. i fabuła nic by na tym nie straciła) i z d*py wziętych wątków (kobieta, która udzieliła Robertowi pomocy), nad którą unosi się duszny opar artyzmu (ach, te róże!), dającego się porównać jedynie z powieściami mistrza Coelho. Równie daremnej, żenującej i pretensjonalnej produkcji nie widziałem od czasu "Requiem dla snu". Nie polecam.