Dokładnie. Zakłamania historyczne i brak jakiejkolwiek logiki aż kotłują się w fabule.
Agent SB będący w kierownictwie "S" doprowadza do strajku przeciw stanowi wojennemu w wyniku, którego giną górnicy - jeśli już SB miało wysoko postawionych agentów w komitetach strajkowych to ci robili wszystko by pacyfikować radykalne nastroje i nie dopuszczać do strajków.
Kolejna sprawa SB mówi, że Kowal był jego najlepszym agentem, a do współpracy zmuszono go szantażem (odebranie dziecka) - z badań tymczasem wynika, że agenci pozyskiwani szantażem czy zastraszeniem, podawali informacje niechętnie, marnej jakości i w rezultacie często byli wyrejestrowywani przez SB jako nieużyteczni - jak np. B. Tomaszewski, znany sprawozdawca sportowy. Najcenniejsze informacje dawali ci, którzy dawali się zwerbować dla doraźnych zysków, czy współpraca im odpowiadała z jakiś innych względów jak np. Maleszka.
Kolejny idiotyzm - Szyc się pyta Pszoniaka, czy nie boi się, że wyjdzie na jaw fałszywość jego zeznań w sądzie, a ten odpowiada, że jego nazwiska w tej sprawie nie ma - skoro był oficerem prowadzącym to w teczce jego nazwisko jest praktycznie na każdym dokumencie.
I tak można by ciągnąc jeszcze długo, tylko po co? Scenariusz to kompletne barachło. realizacja filmu nie wiele lepsza - dłużyzny, reżyser w ogóle nie jest w stanie zbudować napięcia pomiędzy bohaterami. Broni się gra aktorska Szyca i Dziędziela i to chyba jedyny pozytyw jaki da się w temacie tej produkcji napisać.
Jeśli ktoś chce zobaczyć różnicę, polecam czeski film Kawasakiho ruze (któremu jakiś idiota dał polski tytuł "Czeski błąd") - tematyka podobna (wypłynięcie nieprzyjemnych sprawek z przeszłości związanych ze współpracą z komunistycznymi służbami), a pomysł, realizacja, gra aktorska o całą galaktykę przed "Kretem".