PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=650036}

Książę nie z tej bajki

Au bout du conte
4,2 1 297
ocen
4,2 10 1 1297
Książę nie z tej bajki
powrót do forum filmu Książę nie z tej bajki

O obiegowej opinii głoszącej, iż kino francuskie rządzi się własnymi prawami, słyszał zapewne każdy szanujący się kinoman Filmy wyprodukowane w kraju żabich udek nierzadko łączą baśniowy klimat z dużą dozą romansu („Amelia”), nad wyraz często traktując również temat relacji damsko-męskich z dużym poczuciem humoru oraz niewymuszonym luzem (ostatnie „Kobiety z 6. piętra” czy „Przepis na miłość”). Dzięki specyficznemu podejściu Francuzów połączonemu z dobrze napisanym scenariuszem i zabawnymi dialogami, francuskie komedie romantyczne stanowią naprawdę smakowity kąsek dla osób chcących odpocząć od amerykańskich banałów. „Książę nie z tej bajki” mocno jednak odstaje jakością od tuzów gatunku stworzonych przez francuskich mistrzów. Jeśli odmiana od romansideł rodem z Hollywood ma przybrać taką formę jak dzieło Agnès Jaoui, to wolę jednak męczyć się z przewidywalnymi jankeskimi filmami...

Laura (Agathe Bonitzer) to niepoprawna romantyczka wierząca w miłość od pierwszego wejrzenia. W swoich snach widzi postać przystojnego mężczyzny wskazanego przez samego anioła jako jej wybranka. Pewnego dnia na przyjęciu Laura przypadkowo poznaje młodego muzyka Sandro (Arthur Dupont), z którym chwilę potem tańczy na parkiecie wpatrzona w oczy partnera. Niestety, chłopak zmuszony jest opuścić imprezę bez słowa pożegnania, zostawiając po sobie jedynie but. Przewrotny los sprawia jednak, iż para spotyka się ponownie na ulicy, postanawiając od tamtej pory spędzać ze sobą każdą wolną chwilę. Po zaledwie 2 miesiącach związku, młodzi zakochani decydują się na ślub, informując o tym fakcie zaskoczonych rodziców. Gdy jednak przygotowania do uroczystości przebiegają pełną parą, w życiu uczuciowym Laury pojawia się przystojny krytyk muzyczny Maxime Wolf (Benjamin Biolay). Jak się ma okazać, gotowa do zamążpójścia dziewczyna nie pozostaje obojętna na urok mężczyzny...

Opis filmu udostępniony przez dystrybutora dawał nadzieję na sympatyczną komedię z typowymi naleciałościami francuskimi. Niestety, film Agnès Jaoui (która gra też w filmie jedną z ról) to niestrawny twór z topornym scenariuszem, który nuży i dłuży się niemiłosiernie. Prosta z pozoru historyjka (ot, dziewczyna zakochuje się w młokosie, zdradza go ze starszym intelektualistą, po czym bidulka ma wyrzuty sumienia) jest...faktycznie prosta, niczym przysłowiowy drut. Co prawda w „Księciu nie z tej bajki” znajduje się parę innych wątków (m.in. mężczyzny mającego obsesję na punkcie rzekomej daty własnej śmierci), jednak nie dodają one zbyt wiele kolorytu historii.

Nieciekawe postacie, przeraźliwie nudne dialogi i powolne tempo rozwoju fabuły (z wyłączeniem 2-miesięcznego związku gruchających gołąbków ukazanego w paru scenach, ghe, ghe) prowadzącej do mało zaskakującego zakończenia to wyraźne przywary obrazu Agnès Jaoui. Nie pomagają ani sekwencje snu, ani muzyka, ani dobre aktorstwo. Z pozoru film ma opowiadać o czymś głębszym, zawierając w sobie przesłanie i nutkę artyzmu. Jakby się jednak przyjrzeć bliżej, „Książę nie z tej bajki” traktuje o temacie wielokrotnie maglowanym w innych produkcjach, do tego zrealizowanych w ciekawszy, inteligentniejszy i zabawniejszy sposób. Seans z recenzowanym francuskim filmem zaś to istna droga przez mękę wypełniona pustymi scenami i wiejącą z ekranu nudą. Odnosząc się do wyboru przed jakim staje główna bohaterka filmu Laura, reżyserka również miała dwie drogi do obrania: mogła zrealizować ciekawy film romantyczny opowiadający o typowych sprawach w nietypowy i interesujący sposób lub stworzyć produkcję, której nie da się oglądać bez spoglądania na zegarek. Niestety, najwyraźniej Agnès Jaoui miała złego doradcę, który zwiódł ją na pokuszenie...

Odradzam „Księcia nie z tej bajki” nawet zagorzałym fan(k)om kina francuskiego. Istnieje gro lepszych tytułów o podobnej tematyce, do których warto wrócić bądź nadrobić zaległości. Wspomniany film zaś broni się jedynie lekko baśniową muzyką oraz dobrym aktorstwem, leżąc i kwicząc w warstwie scenariuszowej. Jeśli wziąć za pewnik słynne porzekadło prawiące, iż „szczęśliwi czasu nie liczą”, to seans z dziełem Agnès Jaoui stanowi dobry sposób na pogorszenie nastroju. Do teraz bowiem ciężko mi uwierzyć, że „Książę nie z tej bajki” trwał zaledwie 1,5h...Dobry sposób na szybki sen (a nuż dzięki nastrojowej muzyce przyśni się komuś bardziej zajmująca historia?).

Ogółem: 4/10

W telegraficznym skrócie: zazwyczaj kino francuskie łączy specyficzną magię z humorem i galerią barwnych postaci; „Książę nie z tej bajki” pozbawiony został wspomnianych zalet, oferując banalny scenariusz i przerysowane, płaskie postacie; ładna muzyka to trochę za mało, by polecać ewentualny seans.

kulak4

czy byłbyś łaskaw, proszę, wymienić kilka innych tytułów z owego "gro lepszych tytułów o podobnej tematyce" wykreowanych przez innych "francuskich mistrzów"?

flambeur

Ja odpowiem! Lekkie komedyjki ok, ale "avec du charme typiquement français: Zakochana bez pamięci z Juliette Binoche, Wyszłam za mąż zaraz wracam (głupkowate polskie tłumaczenie, ale co zrobić) z Dany Boonem i Diane Kruger, troche starsze - Mój najlepszy przyjaciel, oraz dwa genialne filmy niedystrybuowane niestety w Polsce - a wielka szkoda (Chomik tutaj pomoże dla władających językiem Moliere'a) Le prenom (Imię) oraz Camille Redouble (Camille - cofnięcie taśmy) Nie wspomnę o znanych komediowych hitach: Jeszcze dalej niż połnoc i Nic do oclenia.
Voila!

Magga1234

no cóż - merci.
i za to, że Pani jest miła i zna się na rzeczy (o ile dobrze odczytuję sens zastrzeżenia dot. lekkich komedyjek), nie będę ironiczny. powiem wprost - mimo wszystko nie umieszczałbym filmów jaoui i bacri'ego w tym samym kontekście, co tytułów przez Panią wymienionych (nie znam jeszcze "le prenom"). recenzent powyżej emanuje imponującym znawstwem kina francuskiego w ogóle, stąd pytanie do niego.

kłaniam się nisko.

Magga1234

Ah zpomniałabym o świetnym filmie, który był na polskich ekranach niedawno - U niej w domu. Dla mnie rewelacja.
Nie wspominam o ciężkim i smutnym filmie Miłość. Doceniam go, ale dla mnie zbyt przygnębiający. Naprawdę nastrój się po nim obniża.
Z komedii wyminię jeszcze Nietykalnych (aczkolwiek z rezewrą, której nie umiem wytłumaczyć..)

Magga1234

Le prenom jest w stylu Rzezi Polańskiego.

Magga1234

A wymienione przez pana Kulaka 4 Kobiety z 6 piętra i Przepis na miłość (nie wiem czy to nie belgijski jednak przypadkiem film) także znakomite!
I znów zapomoniałam jeszcze o Delikatność (Delikatesse) z Audrey Tatou. Aczkolwiek książka o tym samym tytule o niebo lepsza.

Magga1234

ja umiem wytłumaczyć - bo to słaby film jest.
wszystko się zgadza - są takie filmy, one fajne są i tak dalej. chodziło mi o to, że film jaoui nie powinien być odczytywany jako tekst o takim samym charakterze jak, na ten przykład, "amelia", filmy z boonem i tym podobne.
a teraz jeszcze przywołała Pani "miłość" i "dans la maison" - to też nie towarzystwo dla produkcji z tautou i spółką.
nie to, żebym nie lubił tautou. tylko przywoływanie jej w tym samym zdaniu, tekście, kontekście to nieporozumienie.

flambeur

Nigdy tego nie twierdzłam, wymieniłam tylko filmy, które mi się podobały i tyle. Niezależnie od gatunku. Nie pretendowałam do tworzenia wyczerpującej i dokładnej klasyfikacji, bo z pewnością tych wszystkich filmów nie wrzuciłabym do jednego worka:))

Magga1234

to teraz ja się wytłumaczę - moje słowa mniej dotyczyły Pani wypowiedzi, a bardziej kuriozalnych konstatacji autora recenzji filmu jaoui - szczególnie jego generalizacji dotyczących kina francuskiego w ogóle. stąd też moja uwaga na marginesie wiązki tytułów przez Panią podanych. w końcu nie Pani zestawiła film autorstwa spółki współpracującej z resnaisem z "amelią" czy "przepisem na miłość".
kłaniam się, oczywiście, nisko.

flambeur

Ok:))))

Magga1234

Filmy z Binoche prawie wszystkie można w ciemno oglądać Np. Niebo nad Paryżem, Skaza albo Rozstania i powroty...
Czemu filmy francuskie w Polsce nie cieszą się jakimkolwiek powodzeniem? Zawsze jest co najwyżej kilka osób na sali...W tym część wychodzi w trakcie, zostają nierzadko dwie:))..

Magga1234

zgadza się. jak poszłam na "dans la maison", byłam sama na sali. w sumie dało to fajny efekt ;)

Magga1234

w ciemnp wszzystkie filmy z Durisem! (szcz smaki życia i W rytmie serca) a z komedii l'arnacoeur, jeszcze dlaej niż północ, Wszystkie filmy z Chiarą Mastroianni i Louis Garrelem i wszystkie filmy HONORE! ;)

ocenił(a) film na 8
kulak4

Ale banialuki. Zupełnie się nie zgodzę z interpretacją filmu przez założyciela wątku. Jeśli komuś na hasło "kino francuskie" staje przed oczami Amelia, to współczuję :)

Filmy Jaoui i Bacri'ego nie są komedyjkami romantycznymi. Wystarczy zobaczyć coś wcześniejszego czy poczytać profesjonalne recenzje, a nie sugerować się materiałami reklamowymi jakimi są zwiastuny czy opis dystrybutora. A potem być zdziwionym, że nie ma lekkiej komedyjki.

Dla mnie ten film może dziełem wielkim nie jest, ale na pewno jest ciekawą propozycją wartą obejrzenia. Kolejny film o meandrach życia tym razem podlany baśniowym sosem. Autorzy scenariusza bawią się ubierając momentami swoją historię w formę klasycznych baśni. Może to się wydawać naciągane i sztywne, ale takie ma być. Konfrontacja życia z bajkowymi wyobrażeniami bywa bolesna.
A tak naprawdę to film o miłości, samotności, szczęściu, porażce i innych przejawach życia.
Ja gorąco polecam!

Za to nie podobał mi się inny francuski film który niedawno wszedł na ekrany. Dziewczyna z Lilią. Koszmarnie przekombinowany półtoragodzinny teledysk. Nawet Duris nie pomógł temu filmowi ;)
pozdrawiam
wielbiciel creme brulee

ocenił(a) film na 5
marekm2011

a mnie podobały się bardzo poprzednie 3 filmy Agnes, więc kino francuskie to absolutnie nie tylko Amelia a dużo innych tytułów, które lubię, a ten film dużo dużo mniej i bardziej jestem przychylna pierwszej opinii niż ostatniej w tym wątku. Brakuje mi jakiejś sensownej pointy-bo zakończenie jak dla mnie z buta i faktycznie trochę się ciągnął.

kulak4

Mam wrażenie, że recenzentowi film się nie podobał, bo nie okazała się cukierkowatą komedia romantyczną. I faktycznie, jeżeli się z takim nastawieniem poszło na film to można się zawieść. Opis filmu co prawda daje takie złudzenie, ja zresztą też z takim nastawieniem sięgnęłam po film, ale w trakcie zmieniłam swoje oczekiwania i po prostu oglądałam film. Bardzo mi się podobała zabawa z baśniowymi konwencjami. Mamy i księżniczkę oraz księcia w konwencji Kopciuszka, tylko na odwrót. Mamy wilka, który kusi na pokuszenie. Oraz ciekawy sposób na obudzenie księżniczki ze snu. A jeszcze bardziej nie zwykła plastyczność tego filmu. Kadry które zastopowane zamieniały się w obrazy/ilustracje jak z książki.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones