W porównaniu do innych japońskich straszaków, któer widziałem (a byłby to chyba 2 "Klątwy") Cure prezentuje się świetnie! Intryga wciąga i jest interesująca, klimat bardzo tajemniczy i mroczny. Nie ma tutaj dużo z horroru, ale za to sporo z kryminału prima sort. Napięcie jest odczuwalne od początku aż do napisów końcowych, a niejednokrotnie można poczuć dreszcz na plecach. Wielki plus tego filmu to brak durnowatych akcji rodem ze wspomnianych "Klątw" gdzie mordowały białe dzieci i chodzące peruki...:) Kolejny plus to aktorstwo. Bardzo podobała mi się rola Koji Yakusho. Jest to pierwszy bohater w japońskim horrorze, wobec którego nie byłem obojętny, postać ciekawa i dramatyczna. Niestety, mówiąc o minusach kłania się tu chyba stała wada tego typu filmów: przekombinowanie, za dużo wątków, za dużo postaci, za dużo zdarzeń, miejsc. Pod koniec film robi się mocno niezrozumiały. Niemniej jeśli ktoś lubi japońskie kino grozy, i mówię tu o tych, którym nawet "Klątwa" się podobała, ten powinien być zachwycony filmem Kurosawy. Cała reszta raczej ochów i achów z siebie nie wyleje, ale czas spędzony na tym filmie nie powinien pozostawić uczucia zmarnowanego. 7/10