Licencja na miłość/film/Licencja+na+mi%C5%82o%C5%9B%C4%87-2007-2969092007
pressbook
Inne
O FILMIE
Robin Williams, Mandy Moore i John Krasinski występują w nowej komedii Nauki przedmałżeńskie. Świeżo zaręczona para, Ben Murphy (John Krasinski) oraz Sadie Jones (Mandy Moore), nie może się już doczekać początku wspólnego szczęśliwego życia. Przeszkodą jest fakt, że rodzinnym kościołem Sadie, pod wezwaniem św. Augustyna, zarządza Ojciec Frank (Robin Williams), który nie pobłogosławi młodej parze, dopóki młodzi nie ukończą jego opatentowanego, niezawodnego kursu przedmałżeńskiego. Przygotowany przez Ojca Franka rygorystyczny plan kursu, składający się z szokujących zajęć i dziwacznych zadań domowych oraz wdzierający się bezczelnie w prywatne życie młodych, poddaje związek Bena i Sadie poważnej próbie. Czy będą żyli długo i szczęśliwie? Na razie nie wiadomo nawet, czy mają to, czego im trzeba, aby stanąć wspólnie na ślubnym kobiercu... Warner Bros. Pictures, we współpracy z Village Roadshow Pictures, przedstawia film w reżyserii Kena Kwapisa, wyprodukowany przez Roberta Simondsa i Phoenix Pictures, pod tytułem Nauki przedmałżeńskie. W pozostałych rolach występują: Christine Taylor, Eric Christian Olsen i Josh Flitter. Film Nauki przedmałżeńskie został wyreżyserowany przez Kena Kwapisa na podstawie scenariusza Kim Barker, Tima Rasmussena i Vince?a Di Meglio i fabuły autorstwa Kim Barker i Wayne?a Lloyda. Za produkcję odpowiadają Mike Medavoy, Arnold W. Messer, Nick Osborne i Robert Simonds. Bradley J. Fischer, David Thwaites, Kim Zubick, Dana Goldberg i Bruce Berman pełnią funkcję producentów wykonawczych, a współproducentami są Christine Sacani, Louis Phillips oraz Trevor Engelson. W skład zespołu filmowców weszli reżyser obrazu John Bailey, scenografka Gae Buckley oraz montażystka Kathryn Himoff. Autorem muzyki jest Christophe Beck. Film Nauki przedmałżeńskie będzie rozpowszechniany przez Warner Bros. Pictures, spółkę Warner Bros. Entertainment, a w wybranych regionach przez Village Roadshow Pictures. http://www.licensetowedthemovie.com
KROCZĄC W STRONĘ OŁTARZA
"Żeby otrzymać prawo jazdy, trzeba spędzić wiele godzin na zajęciach teoretycznych, zdobyć tymczasowe pozwolenie na prowadzenie samochodu, przejść kurs praktyczny i tak dalej. Natomiast, aby uzyskać pozwolenie na zawarcie małżeństwa, wystarczy jedynie przyjść do Urzędu Stanu Cywilnego i zapłacić. Taka sytuacja daje młodej parze dużo więcej czasu na zajęcie się naprawdę istotnymi sprawami, takimi jak znalezienie właściwego miejsca na ślub, najlepszego fotografa, najmodniejszego DJ-a itd." ? mówi z uśmiechem reżyser Ken Kwapis. ? "Czy to ważne, że za rok wylądujesz na sprawie rozwodowej, jeśli tort weselny był wart grzechu?" W filmie Nauki przedmałżeńskie Ben Murphy i Sadie Jones są młodzi, szaleńczo w sobie zakochani i mają szczery zamiar spędzenia razem reszty życia. Jednakże, jak wiele par w młodym wielu, nie mają pojęcia w co się pakują. Na szczęście z pomocą spieszy im Ojciec Frank, ze swoim bardzo skutecznym kursem przedmałżeńskim. Producent Robert Simonds stwierdza: "To sytuacja z życia wzięta. W małżeństwie są wyzwania, które są powszechne i nie sposób ich uniknąć. Nie można udawać, że ich nie ma i liczyć na to, że wszystko się ułoży. Przed zawarciem małżeństwa trzeba zająć się tymi wyzwaniami, ponieważ dzięki temu zwiększa się prawdopodobieństwo, że małżonkowie pozostaną ze sobą ? a przy okazji wydarzy się wiele zabawnych sytuacji". Producent Nick Osborne mówi: "Ostatnio znacznie wzrosła popularność kursów przedmałżeńskich, na których pary uczą się, jak dobrze się ze sobą porozumiewać, rozporządzać finansami, nie pozwolić przygasnąć płomieniowi ich miłości itd. W naszym filmie Ojciec Frank prowadzi taki właśnie kurs, a jest typem człowieka, który na pewno znajdzie drażliwe tematy w twoim związku i będzie je drążył aż do skutku. Próbuje ograniczyć liczbę rozwodów, wychwytując niedobrane pary". Na fabułę filmu Nauki przedmałżeńskie inspirująco wpłynął znajomy Kim Barker, współautorki scenariusza, który niedługo miał stanąć przed ołtarzem i opowiedział jej o kursie przedmałżeńskim, w którym uczestniczył. Barker wspomina: "Mój znajomy i jego narzeczona chcieli pobrać się w pewnym kościele, ale tamtejszy pastor przed udzieleniem im ślubu zażądał, żeby zaliczyli organizowany przez niego kurs przedmałżeński. Mój znajomy opisał mi tego pastora i to, że wydał mu się nieco nietypowy, ponieważ trochę przeklinał podczas ich pierwszego spotkania, co mnie rozśmieszyło". Podążając za swoim pisarskim instynktem, Barker, wraz z innymi scenarzystami, stworzyła fikcyjną historię wokół motywu niecodziennego pastora, który traktuje swoją pracę odrobinę zbyt poważnie. "Od zawsze interesowali mnie ekscentrycy, a zwłaszcza ci, którzy mają odwagę robić coś po swojemu. Myślę, że większość z nas ma jakąś swoją manię, taką czy inną, a Ojciec Frank nie jest tu wyjątkiem. Jego obsesją jest tworzenie szczęśliwych małżeństw na całe życie? lub przynajmniej zapobieganie rozwodom". Jeśli chodzi o wybór właściwego reżysera do tego projektu, Simonds zauważa: "W tej historii są zarówno elementy komediowe, jak i złożone aspekty emocjonalne. W scenariuszu nie brakuje komediowych gagów, ale chcieliśmy też dać widzom możliwość emocjonalnego zaangażowania się w przygody bohaterów. Kiedy spojrzy się na dotychczasowy dorobek Kena Kwapisa, widać, że dobrze wie, jak udanie połączyć komedię z emocjami". Producentka wykonawcza Kim Zubick potwierdza: "Ken ma na swoim koncie znakomite osiągnięcia i potrafi dać sobie radę z różnorodnym materiałem. Nieważne, czy chodzi o film w stylu Stowarzyszenia Wędrujących Dżinsów, czy The Office ? on po prostu wie, jak wprawić wszystko w ruch. To, co Ojciec Frank wyczynia w tym filmie, jest bardzo nietypowe; nie wydaje mi się, żeby w rzeczywistości zbyt wiele kursów przedmałżeńskich wyglądało jak ten ? i mam nadzieję, że mam rację ? ale zagraliśmy to w taki sposób, jakby wszystko było całkiem prawdziwe. Ken był idealnym reżyserem do zrealizowania tego projektu". Kwapis powiedział, że czytając scenariusz Nauki przedmałżeńskie, natychmiast odnalazł się w tematyce filmu. "Jestem zdziwiony, że tylko mniej niż połowa małżeństw kończy się rozwodem, chociaż większość ludzi podchodzi do nich tak niepoważnie. Ojciec Frank pokazuje nam, ile trzeba wysiłku, potu i łez, żeby te związki małżeńskie funkcjonowały jak należy. Nasz film jest opowieścią ku przestrodze młodych narzeczonych ? nie skaczcie do wody, jeśli nie jesteście pewni, że umiecie pływać".
ŚLUBNE PERYPETIE
Poszukiwania odpowiedniego aktora, który mógłby założyć koloratkę Ojca Franka, nie trwały długo. Producent Mike Medavoy stwierdza: "Kiedy przeczytałem scenariusz, po prostu wiedziałem, że Robin Williams jest stworzony do tej roli. Jest nie tylko niesamowicie zabawnym aktorem i komikiem, ale ma także w sobie pasję i mnóstwo empatii. Chociaż Ojciec Frank poddaje Bena i Sadie wielu kłopotliwym próbom, to tak naprawdę kluczową cechą tego bohatera jest jego umiejętność wzbudzania sympatii". Nagrodzony Oscarem aktor i komik Robin Williams powiedział, że do tego projektu przekonał się "głównie z powodu bohaterów oraz faktu, że Ojciec Frank naprawdę stara się pomagać ludziom. Przedstawia scenki i scenariusze, o których młodzi narzeczeni mogliby nawet nie pomyśleć i musieliby się z nimi zmierzyć dopiero w małżeństwie, a wtedy jest już za późno. Jednak jeśli para nie odpadnie i ukończy kurs, będzie o krok bliżej do życia razem długo i szczęśliwie". Kwapis stwierdził: "Robin Williams idealnie nadawał się do stworzenia postaci niestereotypowego wielebnego. Jego improwizowane żarty są wręcz legendarne. Pretekstem może być dla niego wszystko, co napotka na swojej drodze, a najczęściej byłem to właśnie ja. Nie uwierzylibyście, na ile sposobów można przekręcić nazwisko Kwapis. W "szaleństwie" Ojca Franka jest metoda. Nieważne jak bardzo perwersyjną stosuje taktykę, jego cel jest zawsze szczytny: chce pomóc młodym parom wytrwać ze sobą do końca życia". Sadie Jones, kandydatka na pannę młodą, od dawna już marzyła o ślubie w kościele św. Augustyna i nie pozwoli, aby cokolwiek przeszkodziło jej w spełnieniu tego marzenia. To właśnie tam na ślubnym kobiercu stanęli jej rodzice i tam została ochrzczona przez Ojca Franka ? a takim argumentom sprzeciwiłby się mało który narzeczony. Kwapis powiedział: "Do roli Sadie potrzebowałem aktorki, która jest urzekająca, ale też silna. Sadie to dziewczyna, dla której faceci zrobiliby wszystko, nawet coś tak szalonego jak udział w opatentowanym kursie przedmałżeńskim Ojca Franka. Mandy Moore idealnie pasowała do tej roli i dostała szansę pochwalenia się swoimi umiejętnościami komediowymi. Mandy jest postrzelona i prawdziwa. Jest wzorem "typowej kobiety", ale w zabawniejszej wersji. "Tym, co najbardziej zaskoczyło mnie w scenariuszu i sprawiło, że tak bardzo chciałam zagrać w tym filmie, było to, że każda z sytuacji, w jakiej znaleźli się bohaterowie wydawała się być bardzo uzasadniona i życiowa" ? powiedziała Moore ? "Sytuacje związane z wychodzeniem za mąż są jeszcze przede mną, ale kiedy przyjdzie na to czas, na pewno będę lepiej przygotowana!". Wraz z Sadie na ślubnym kobiercu stanąć ma jej narzeczony, Ben Murphy. Kwapis dokładnie wiedział, kogo chce zobaczyć w tej roli. "Pracowałem przy realizacji serialu The Office i kiedy tylko poznałem Johna Krasinskiego, zorientowałem się, że jest wyjątkowym odkryciem, perfekcyjnym pierwszoplanowym aktorem komediowym. Był na samym szczycie mojej listy kandydatów do roli Bena. John potrafi być jednocześnie zabawny i wyważony, ma to we krwi. Jest nienarzucający się i wyrazisty zarazem. Fani The Office mogą potwierdzić, że John naprawdę potrafi wyjść z twarzą z sytuacji, kiedy zapada niezręczna cisza". Krasinski stwierdził: "Naprawdę chciałem wystąpić w tym filmie. Kiedy dowiedziałem się, że reżyserem został Ken, nabrałem na to jeszcze większej ochoty. Bez wątpienia jestem jego wielkim dłużnikiem za to, że dołączył mnie do obsady". Osborne potwierdziła: "John był zawsze na szczycie listy Kena, a kiedy przeprowadziliśmy przed kamerą próbę z Mandy i Johnem, bez wahania przyznaliśmy mu rację. Dostrzegliśmy prawdziwą chemię między tą dwójką aktorów. Zobaczyliśmy w nich parę narzeczonych wspólnie zmagających się z kursem i niezważających na przeszkody". Krasinski, dla którego był to pierwszy wspólny występ z Moore, stwierdził: "Nie mogłem się doczekać, kiedy zacznę pracować z Mandy. Jest taka słodka i wniosła na plan mnóstwo ciepła". Moore powiedziała: "Świetnie się bawiłam z Johnem. Znakomicie się rozumiemy. Jest niezwykle utalentowany i taki kochany. Praca z nim była wielką przyjemnością". W filmie Ben odważnie prosi Sadie o rękę przed całą rodziną Jonesów podczas świętowania 30. rocznicy ślubu jej rodziców. Sadie zgadza się, ale radosny moment szybko przemienia się w pragmatyczną dyskusję o tym, gdzie urządzić ślub. "Ben chce prostego, zwyczajnego ślubu w jakimś egzotycznym miejscu, na przykład na Karaibach, ale nie zdaje sobie sprawy z tego, że przed poślubieniem Sadie czeka na niego jeszcze jedno wyzwanie" ? mówi Krasinski. "Sadie od zawsze marzyła o ślubie w kościele św. Augustyna, ponieważ chce podtrzymać rodzinną tradycję. Jest bardzo zdeterminowana, żeby dopiąć swego i mocno się tego trzyma" ? mówi Moore. Aby uzgodnić datę ślubu w kościele, Sadie przedstawia Bena Ojcu Frankowi, który informuje ich, że przykrym zrządzeniem losu, kościół św. Augustyna jest zarezerwowany na następne dwa lata. Jednak niedawno ktoś odwołał rezerwację, dzięki czemu pojawił się wolny termin ? za trzy tygodnie. Sadie z radością zgadza się na tak nagły ślub, ale wtedy Ojciec Frank oświadcza, że nie pobłogosławi młodej parze, jeśli nie ukończą organizowanego przez niego obowiązkowego kursu przedmałżeńskiego. Jeśli chodzi o układanie i kręcenie scen z kursu dla narzeczonych, to "wyobraźcie sobie małżeństwo jako wesołe miasteczko, w którym karuzele i kolejki górskie symbolizują przeróżne próby i wyzwania, którym muszą sprostać małżonkowie. Tak właśnie wyobrażałem sobie kurs przedmałżeński w tym filmie. Chciałem, żeby widzowie przeżyli emocjonalną przejażdżkę górską kolejką ? 30 lat małżeństwa w 3 tygodnie" ? powiedział Kwapis. "Sadie to typ kobiety, która chętnie podejmuje takie wyzwania. Uważa je za kolejną okazję do tego, aby zbliżyli się do siebie z Benem i umocnili swoją miłość" ? powiedziała Moore. Natomiast Ben jest tym nieco skrępowany, zwłaszcza że Ojciec Frank ustanawia dwie ważne zasady, do których oboje muszą się zastosować: Zasada nr 1 ? każde z nich ma napisać swoją własną przysięgę małżeńską, którą druga strona pozna dopiero podczas ślubnej ceremonii; Zasada nr 2 ? obowiązująca od zaraz ? koniec z seksem aż do miesiąca miodowego. "Zasada nr 2 to bez wątpienia jedna z najcięższych zasad dla dzisiejszych par i na tym polega piękno tego kursu" ? stwierdził Williams. ? "Niezwykle podoba mi się pomysł, żeby poddać związek młodych ludzi próbie w taki właśnie sposób. Wyjmijmy to piwo z lodówki i zobaczmy, co jeszcze w niej zostanie". "Na początku przeciętnego związku seks jest wszędzie, ale po 15?20 latach to już zupełnie inna sprawa" ? żartuje Williams. ? "Sukces kursu Ojca Franka polega na tym, że stara się on pomóc młodym ludziom odnaleźć w ich związku to, co da im siłę niezbędną do tego, aby wytrwać ze sobą przez długie lata". Zanim Ben spostrzega, że jest poddawany próbie, Ojciec Frank niezbyt subtelnie zasypuje go przenikliwymi osobistymi pytaniami. Krasinski opowiada: "Jednym z testów, jakim poddaje Bena Ojciec Frank, jest chwytanie za słówka. To, co Benowi wydaje się niezobowiązującą rozmową, przemienia się w serię bardzo osobistych pytań: jak długo trwa ich związek, czy śpią ze sobą i tak dalej. Myślę, że Ojciec Frank tak naprawdę uważa Bena za kogoś, kto wart jest Sadie, ale po prostu chce, żeby Ben to potwierdził, nie tylko przed Sadie, ale też przed samym sobą. Chce, żeby Ben rzeczywiście zrozumiał, dlaczego chce stanąć przed ołtarzem i spojrzał na ten związek inaczej niż tylko robiąc maślane oczy". Kolejnym zadaniem na kursie Ojca Franka jest pielęgnowanie i karmienie przypominających ludzi, ale z pewnością dziwacznie wyglądających mechanicznych niemowlaków. Kim Barker, czerpiąca inspirację z życiowych doświadczeń, wspomina zadanie ze szkoły średniej, dzięki któremu uczniowie mieli poznać obowiązki rodzica. "Pamiętam, że w ramach pewnych zajęć musieliśmy nosić ze sobą jajka przez cały tydzień, 24 godziny na dobę, tak jakby były prawdziwymi dziećmi. Musieliśmy się nimi zajmować, nie wolno nam było po prostu zostawić ich w naszych szafkach. Bazując na tym pomyśle, stworzyliśmy test, w którym Ben i Sadie mieli być za coś odpowiedzialni przez całą dobę, 7 dni w tygodniu. Początkowo planowaliśmy użyć prostych urządzeń, takich jak pagery dla kobiet w ciąży, ale ostatecznie stanęło na dwójce robotów-niemowlaków". Mechanicznymi dziećmi, stworzonymi przez zajmującą się charakteryzacją i efektami specjalnymi firmę Drac Studios, sterowano za pomocą przekaźników radiowych. Ruchy oczu, rąk, ust, a nawet trawienie kontrolowano niezależnie. Każdą z tych funkcji precyzyjnie koordynowano i testowano przed poszczególnymi ujęciami. Moore wspomina: "Zajmowanie się tymi dziećmi było dosyć trudne. Mam nadzieję, że są bardziej kapryśne niż prawdziwe niemowlęta, bo wymagały bardzo dużo obsługi? i częstych zmian baterii. Ponadto były bardzo ciężkie i dziwnie pachniały. Byłam zaskoczona tym, jak wiele wysiłku techników potrzeba było, aby działały jak należy. Każdym dzieckiem sterowały 4 osoby. Biedny John? miał więcej zdjęć z tymi niemowlakami niż ja". Krasinski przyznaje: "Jest taka scena, w której Sadie i Ben są w supermarkecie i układają listę produktów na wesele. Podczas gdy Sadie wybiera zastawę stołową, ja zostaję sam z dwójką dzieciaków, które nagle wpadają w amok". Ben nie wie o tym, że okropnymi niemowlakami steruje za pomocą pilota najbardziej zaufany pomocnik Ojca Franka, nad wiek dojrzały pastor-praktykant, w scenariuszu nazwany Chórzystą. Chórzysta (w tej roli Josh Flitter) zmienia "nastrój" mechanicznych dzieci, przełączając pilota z opcji "Spokój", z pominięciem przejściowych faz: "Rozdrażnienie" oraz "Szał", bezpośrednio na "Totalna katastrofa". "Najtrudniej było znaleźć aktora do roli Chórzysty" ? mówi Kwapis. ? "To taki miniaturowy rzezimieszek, mały giermek, który wykonuje całą czarną robotę dla Ojca Franka. Większość kandydatów odgrywała tę rolę tak, jak gdyby byli małymi cherubinkami. Kiedy na przesłuchanie przyszedł Josh Flitter, wyglądało to tak, jakby zlali się w nim w jedno wszyscy twardziele Hollywoodu, od Edwarda G. Robinsona do Jamesa Gandolfiniego. Pomysłowi obsadzenia Josha w roli specjalnego agenta ds. małżeństwa nie sposób było się oprzeć". Flitter mówi: "Chórzysta jest uczestnikiem programu Ojca Franka pod nazwą ?Pastorowie przyszłości?, a za cel w dorosłym życiu postawił sobie zostać najwspanialszym pastorem w historii. Całym sercem wierzy w stworzony przez Ojca Franka kurs przedmałżeński i to on wykonuje różne zadania za kulisami". Chórzysta niepostrzeżenie założył podsłuch w postaci mikroskopijnego mikrofonu w sypialni Bena i Sadie, dzięki czemu Ojciec Frank może dzień i noc przysłuchiwać się rozmowom narzeczonych. Pewnego razu podsłuch ten pomaga zapobiec złamaniu nałożonej przez Ojca Franka straszliwej Zasady nr 2. Z całym szacunkiem dla Zasady nr 2, zapewne jedną z najbardziej stresujących prób podczas kursu Ojca Franka jest gra w skojarzenia z rodziną Sadie. Pod płaszczykiem degustacji win i serów skrywa się cel tej próby, czyli nawiązanie przez Bena relacji z przyszłymi krewnymi, w tym ze starszą, znudzoną życiem i od niedawna rozwiedzioną siostrą Sadie, Lindsey, którą zagrała Christine Taylor. Taylor opowiada: "Moja bohaterka, świeżo po nieprzyjemnym rozwodzie, jest sarkastyczna i zgorzkniała. Nie wierzy w małżeństwo ani w mężczyzn i z nieufnością podchodzi do tak nagłego ślubu Sadie. Udane małżeństwa jej rodziców i dziadków oraz zaręczyny Sadie i Bena sprawiają, że czuje się w tej rodzinie jak czarna owca. Nie potrafi się więc do końca przekonać się do Bena, co ujawnia się wyraźnie podczas zadania z krewnymi. Na degustację win i serów zaproszenie otrzymuje również atrakcyjny, wyrafinowany i zamożny przyjaciel Sadie, Carlisle (w tej roli Eric Christian Olsen). "Carlisle i Sadie są przyjaciółmi od zawsze i na zawsze. Razem dorastali, brali wspólnie kąpiel i wiedzą o sobie wszystko. Carlisle z pewnością należy do rodziny Sadie. To interesująca sytuacja dla Bena, który mógłby poczuć się zagrożony już samą obecnością Carlisle?a. Nie można go winić za to, że czuje się trochę niepewnie w jego towarzystwie, ponieważ Carlisle ma nie tylko bardzo dobre relacje z rodziną Sadie, ale jest również niezwykle czarujący, bardzo utalentowany i ma świetne zęby i kości policzkowe" ? śmieje się Olsen. Podczas gdy Sadie zwraca się do Carlisle?a o poradę praktycznie w każdej sprawie, Ben szuka wsparcia u swojego przyjaciela, Joela, który przedstawia mu nieco inny punkt widzenia. Joel (w tej roli aktor komediowy DeRay Davis) żyje już w małżeństwie od paru ładnych lat ? ma już nawet dwójkę dzieci i kosiarkę do trawy ? i można o nim powiedzieć, że to typowy facet lub, jak ujmuje to Davis: "przeciętny mężczyzna, który uważa, że faceci powinni znowu rządzić światem. Joel dobrze wie, że dni jego panowania skończyły się dawno temu ? w dniu ślubu. Chce zrekompensować to sobie życiem Bena i pragnie, żeby jego przyjaciel sprawował władzę jako wolny człowiek jeszcze przez jakiś czas". Gdy Ben i Sadie dostają się w krzyżowy ogień sprzecznych wpływów i stawiają czoła wymaganiom kursu przedmałżeńskiego, ujawniają się ich prawdziwe osobowości, co okazuje się być ostateczną próbą tego, czy do siebie pasują. Krasinski mówi: "Ben i Sadie nie pokłócili się ze sobą ani razu zanim nie zostali uczestnikami kursu Ojca Franka, ale gdy tylko kurs startuje i pojawia się napięcie, w całej pełni ujawnia się posiadana przez Sadie osobowość typu A. Sadie to osoba świetnie zorganizowana, która musi mieć wszystkie sprawy załatwione i to w konkretny sposób, natomiast Ben lubi po prostu budzić się z uśmiechem na twarzy i żyć ze spokojem. Kiedy jego narzeczona zaczyna skłaniać się ku zdaniu Carlisle?a, a jej siostra oskarża go o pasywność, Ben nie może pozbyć się poczucia, że wszyscy sprzysięgli się przeciwko niemu". Czasami prawda w oczy kole, ale innym razem może być naprawdę zabawna. Taylor mówi: "Kiedy Ojciec Frank pyta Lindsey, jakie słowo kojarzy się jej z Benem, ona w swój sarkastyczny, cięty sposób nazywa go "asertywnym", co jest zupełnym przeciwieństwem tego, co naprawdę o nim myśli. W rzeczywistości uważa Bena za wielkiego fajtłapę, który niekoniecznie jest najlepszym facetem dla Sadie. Natomiast, kiedy Ben ma wypowiedzieć swoje skojarzenie z Lindsey, nazywa ją "blondynką", co ona uznaje za sygnał do frontalnego ataku. Świetnie się bawiliśmy, kręcąc tę scenę. Psuliśmy kolejne ujęcia, ponieważ każda z osób siedzących przy stole rozśmieszała wszystkich pozostałych". Mając na planie taki komediowy wulkan energii, jakim jest Robin Williams, Kwapis zachęcał innych do tego, żeby byli gotowi na niespodzianki. "Pracując z Robinem i znając jego niewyczerpane moce twórcze, trzeba upewnić się, że w kamerze jest wystarczająco dużo filmu, a na planie znajdują się aktorzy, którzy potrafią zachować panowanie nad sobą, kiedy w powietrzu jest gęsto od żartów". "Tym, co najbardziej lubię w pracy z Kenem jest to, że przekazuje ci pałeczkę i daje luz oraz swobodę wejścia w sytuację" ? mówi Moore. ? "Nie krzyczy ?Akcja!?, rozpoczynając scenę. Zamiast tego po prostu mówi: ?Śmiało?. To takie luźne i potoczne stwierdzenie. Chociaż Ken był dla nas dużym wsparciem i dał nam dużo swobody na planie, nadal byłam przerażona próbowaniem różnych rzeczy w obecności Robina, który jest takim legendarnym komikiem. Jednak on bardzo mnie zaskoczył, ponieważ okazał się być niezwykle wyrozumiały dla innych aktorów i gotowy do współpracy". Możliwość wspólnej pracy z Robinem Williamsem była także niesamowitą atrakcją dla Krasinskiego, który wyjawił, że jako młody chłopak napisał do Williamsa list, prosząc go o zdjęcie z autografem, i jego prośba została spełniona. "Byłem wielkim fanem Robina i widziałem wszystkie jego filmy. Nawet zanim postanowiłem zostać aktorem, uwielbiałem, po prostu kochałem oglądać go w akcji. Tak więc to, że teraz występuję z nim w jednym filmie, jest dla mnie czymś zupełnie nierzeczywistym. W prawdziwym życiu jest nawet bardziej zabawny i pełen entuzjazmu niż na ekranie". Być może jest nawet zbyt zabawny, bo jak mówi Kwapis, "największe ryzyko zebrania w jednym miejscu grupy tak lotnych talentów komediowych polega na tym, że często nie potrafią oni dotrwać do końca ujęcia, nie wybuchając śmiechem. Utrzymanie kamiennej twarzy było zadaniem godnym Herkulesa zwłaszcza dla Johna, który musiał znosić grad ciętych dykteryjek Robina. Ponadto Kwapis i Krasinski w trakcie zdjęć czuli się jak na "biurowej" imprezie, kręcąc sceny ze swoimi współpracownikami z serialu The Office [Biuro], wśród których znaleźli się Brian Baumgartner, w roli Jima, rozmiłowanego w ziemniaczanych łupinach kolegi Bena i Sadie z kursu przedmałżeńskiego, Mindy Kaling, grająca despotyczną żonę Joela, Shelly, oraz Angela Kinsey jako Judith, sprzedawczyni w sklepie jubilerskim.
W CHICAGO PALMY NIE UŚWIADCZYSZ
Chociaż akcja filmu rozgrywa się w Chicago, większość zdjęć nakręcono w plenerach w Los Angeles i okolicach. Kierownik planu, Tom Hillman, opowiada: "Na początku Ken zamierzał zlokalizować akcję filmu w przeciętnym amerykańskim mieście. Początkowo nie myślał o Chicago, ale podobała mu się architektura oraz klimat tego miasta i jego przedmieść". Jednak ze względu na dość krótką fazę przedprodukcyjną filmowcy zdecydowali się nakręcić Chicago w Los Angeles. Hillman wraz ze swoim zespołem przeszukał osiedla w ogromnej miejskiej zabudowie Los Angeles, starając się odnaleźć scenerię podobną do Chicago. Współproducentka Christine Sacani mówi: "Kiedy kręcisz Los Angeles w Los Angeles, nie ma problemu, ale jeśli w Los Angeles powstają zdjęcia Chicago, trzeba wziąć pod uwagę parę rzeczy: na przykład unikać palm". "W Chicago nie rośnie ani jedna palma" ? mówi Hillman. ? "W dzielnicy Adams w Los Angeles można znaleźć wiele domów w stylu rzemieślniczym, ale ludzie, którzy osiedlili się tam przed kilkoma dziesięcioleciami, byli tak dumni z tego, że mieszkają w Los Angeles, że obsadzili to miejsce setkami palm, chociaż palma nie jest typową rośliną tego regionu. Jednak w Pasadenie i Południowej Pasadenie dawni mieszkańcy zasadzili więcej drzew sezonowych, co dużo bardziej przypomina Środkowy Zachód. Jednym z kluczowych dla fabuły miejsc jest kościół św. Augustyna. Po obejrzeniu kilku obiektów filmowcy zdecydowali się na Pierwszy Kościół Kongregacyjny w Long Beach w stanie Kalifornia. Kościół ten, zbudowany w 1914 r., wygląda dziś niemal tak samo jak w roku swojej budowy. "Dziwnym zbiegiem okoliczności, był to pierwszy kościół, który przyszedł mi na myśl, kiedy powiedzieli ?Chicago?. Zdecydowaliśmy się już wcześniej na inny kościół w centrum Los Angeles, ale można śmiało powiedzieć, że na skutek boskiej interwencji, pojawiły się jakieś problemy i nic z tego nie wyszło" ? wspomina Hillman. ? "Zabrałem wtedy ekipę filmową do miejsca, które wybrałem na początku, i okazało się to dla nas bardziej korzystne. Kościół w Long Beach był o wiele bardziej przytulny, mniejszy i łatwiejszy do zagospodarowania. Kiedy Ken i producenci zobaczyli go po raz pierwszy, powiedzieli: ?Boże, popatrzcie na te okna. Spójrzcie, jakie to piękne!?" Z racji tego, że finał filmu rozgrywa się w egzotycznym miejscu, filmowcy stanęli wobec kolejnego wyboru. "Myślę, że Ken od początku myślał o Jamajce. Na pewnym etapie miała to być winiarnia, ale brakowało tam wystarczająco egzotycznej atmosfery. Wybrzeże Kalifornii to zawsze tylko wybrzeże Kalifornii" ? stwierdza Hillman. ? "Trzeba dodać mnóstwo zieleni, żeby mogło udawać tropikalną plażę, co da się zrobić, ale wymaga to całego mnóstwa dekoracji". Początkowo pomysł nakręcenia tych scen na Jamajce wydawał się niepraktyczny, ze względu na harmonogram produkcji. Parafrazując stare filmowe porzekadło, Kwapis żartuje: "Drzewo jest drzewem, więc kręćmy w Malibu". Ostatecznie filmowcy nie znaleźli zamiennika dla tego, co prawdziwe. Cała ekipa przeniosła się więc na ostatni tydzień zdjęć na plażę Sandals Grande Ocho Rios i do ośrodka wypoczynkowego Villa Resort na Jamajce. Kwapis podsumowuje: "Nie ma takiego miejsca na Zachodnim Wybrzeżu, które mogłoby udawać Jamajkę. Błękit Morza Karaibskiego jest wyjątkowy ? woda naprawdę jest tam turkusowa i nic nie może się z tym równać. To było idealne tło dla wielkiego finału naszego filmu".
Pobierz aplikację Filmwebu!
Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.