Nie wiem jak Wy, ale odnioslem wrazenie, ze piloci, zaloga lotniskowca i w zasadzie wszyscy bohaterowie na ekranie zachowuja sie jakby mieli umysly 5-latkow, chyba ze cierpia na jakas chorobe. Co chwile wybuchalem smiechem nie wierzac w co przed chwila uslyszalem.
Ogladnalem film jedynie dla scen walki ale i tu sie zawiodlem, od strony technicznej co nieco widac ale zero dramaturgii i pomyslu. No bo jedna misja gdzie jeden samolot wdziera sie z misja samobojcza do miasta i misja ratunkowa ktora wyglada jakby scenarzysta jedyne doswiadczenie z wojna mial bawiac sie plastikowymi zolnierzykami...
A umieszczenie przez Wietnamczykow na glownym placu miasta wszystkich niezdetonowanych rakiet jako pomnkika zwyciestwa to pomysl na ktory wpadalem bawiac sie w piaskownicy. Sprawny sprzet wojskowy przechwycony przez kraj toczacy wojne partyzancka zostalby pewnie jakos wykorzystany bojowo ale moze amerykanska publika jest mniej wymagajaca a przynajmniej tak na pewno mysleli producenci.
Zastanawialem sie dlaczego mialbym nie dac filmowi 1/10 i przypomnialem sobie jak Wilem Dafoe w stroju komandosa przedzierajac sie przez chaszcze wpadl na partyzanta przewracajac sie wraz z nim. Czyzby wytyczne dla zestrzelonych mowily o biegnieciu z zamknietymi oczami z pistoletem w reku?
Polecam ten film ludziom z poczuciem humoru