Świeżo upieczone młodożeństwo podróżuje pociągiem, w trakcie podróży mąż otrzymuje telegram. Wysiada na najbliższej stacji aby zadzwonić, nieszczęśliwy splot okoliczności powoduje że pociąg odjeżdża bez niego. Żona nie przestaje szukać śladów po mężu po latach odkrywa że przebywał w posiadłości w której został poddany dziwnej kuracji która przemieniła go w zmutowanego aligatora.

Bardzo typowa w tamtych latach produkcja, człowiek przemieniony w zwierzę przez szalonego doktora który jak zwykle uważa się za wizjonera.
W filmie pojawia się Lon Chaney Jr., jeden z najsławniejszych aktorów pracujących dla Universalu. Widać że się zestarzał i już nie ma tej charyzmy jak za czasów wilkołaka.
Dzieło przyjemne jeśli ktoś lubi konwencję filmów w stylu słabe aktorstwo jeszcze słabszy scenariusz. Efekty to cały smaczek filmu, początkowe nawet przyjemne, twarz pokryta łuską no i aktor modulujący głos nawet ciekawie wypada, lecz finałowa scena z kompletną mutacją w aligatora to kicz w całej klasie. Gumowe wdzianko które troszkę zagniata się na ciele aktora no i cudowna maska z gumy która nie wygląda realistycznie.

Polecam Fanom takich produkcji.