Zgadzam się w 100 %. To co Disney ostatnio wyrabia przechodzi ludzkie pojęcie. Kiedy myślę "Mała Syrenka" i "Ariel" - od razu mam przed oczyma rudą czuprynę. Te charakterystyczne włosy, które wyróżniały się w morskiej głębi. Będzie klapa jak z najnowszym "Królem Lwem", który już zbiera słabe recenzje. Też nie jestem rasistką, jeśli Disney chce angażować więcej afroamerykanów (co akurat mnie nie oburza), niech stworzy nowe bajki. Była przecież bajka :"Księżniczka i żaba", gdzie bohaterka byłą czarnoskóra. Ta aktorka idealnie pasowałaby tam ze swoją urodą! Po co na siłę zmieniać kultowe postacie? Arielka jest bardzo charakterystyczna!.

Ja już nie wiem jak daleko, to pójdzie niedługo będzie czarnoskóry Herkules z karym koniem, albo Pinokio zrobiony z czarnego hebanu. Dzisiejszy Disney ze starym łączy już chyba tylko nazwa, ale póki te wtórne remaki będą przynosić spore zyski, to niestety niewiele się zmieni. Ta linia najmniejszego oporu jest dobijająca.

No i będzie czarnoskóry Herkules....

Właśnie ! Te cudowne rubinowe włosy są atrybutem Arielki obok jej głosu. Disney stworzył mnóstwo damskich postaci, które są szatynkami czy brunetkami, a dopóki nie pojawiła się Merida to syrenka była jedynym rudzielcem wśród kobiet. Ten film, który wejdzie do kina za dwa lata bojkotuje za bezczelny skok na kasę, profanację dzieła, dzięki któremu pod koniec lat 80-tych Disney ocalił swoją firmę od bankructwa ( żaden film animowany z lat 80-tych nie dał temu studiu takiego zastrzyku gotówki jak właśnie ekranizacja baśni Andersena) i również jeszcze oprócz Roba Marshalla kubeł pomyj na łeb należy się Beyonce Knowles, bo to ona stała za tym wyborem w castingu do roli Arielki swojej krewniaczki. Tak więc nie tylko mamy do czynienia z nachalną poprawnością polityczną, ale jeszcze przy okazji z nepotyzmem.