PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=33177}
7,4 1 726
ocen
7,4 10 1 1726
Manewry miłosne
powrót do forum filmu Manewry miłosne

ten film to jakaś porażka. Bzdurne bajdurzenie. Bezsensowna fabuła. Arystokratyczne fochy. Słowem nic, co by mogło wytrzymać próbę czasu. Nic, no może poza piosenkami.
Ja się trochę dziwię tym wszystkim ludziom, którzy "frywolnie" stawiają takim koszmarom 9ki, lub 10ki w ocenie. Czy wy naprawdę nie macie trochę bardziej obiektywnego poczucia gustu?

srick.pl

Poczucie gustu jest sprawą prywatną każdego widza a oglądając film z 1935 roku należy wziąć pod uwagę czasy w jakich powstał. Dobrze, że zachowała się kopia. To były początki kina i filmów. Fabuła odpowiada tamtym czasom - arystokracja istniała, dopiero wojna i nowy ustrój to zniweczyły. Film może nie do końca pokazuje jak ten świat prawie 100 lat temu funkcjonował - bo to przecież bajka. Ale dzięki zapisowi możemy mieć chociaż mgliste wyobrażenie o tym jak się zmienił.
Moja mama te czasy pamięta, przy piosence z tego filmu przetańczyła wiele wieczorów, wspomina te tango do tej pory. Popłakała się gdy w telefonie wyświetliłam jej fragment filmu na youtube. Uważam, że należy szanować wspomnienia i dokonania pokoleń które już odchodzą lub odeszły. Bezdurna krytyka czegoś czego się nie rozumie nie ma sensu.
Mam olbrzymi szacunek dla dokonań, odkryć i pracy jakiej dokonali ludzie którzy kiedyś i tak jak obecnie mają wizję i pomysły. Oni kiedyś wymyślili film i dźwięk a obecnie mamy drony i drukarki 3d na przykład :)
Film jak na tamte czasy i oczekiwania widowni 9/10

ocenił(a) film na 3
Nyxe

Moja krytyka może wydawać się bzdurna dla kogoś, kto czysto subiektywnie patrzy na filmy. Moim zdaniem - obiektywnie - ten film nie może wytrzymać "ognia krytyki". I to nie tylko teraz, z perspektywy "X" lat, lecz nawet wówczas (rozumując szerzej, nie tylko na gruncie naszego kina). Bywały lepsze i gorsze przedwojenne filmy - to fakt. Ale ten? Nawet jako bajka jest mocno przeciętny.
I nie mogę zgodzić się również z taką tezą, że jeśli kiedyś film się podobał to nadal jest on piękny. Niestety wszystko jest względne. Sztuka, Gusta, Kryteria oceny. Dziś patrzymy na Kino oczami widza doświadczonego (znającego gorzej lub lepiej 100 lat historii tego medium). Są filmy, które na przykład powstały 50, 60, a nawet 100 lat temu, i nadal nie zatraciły nic ze swej "wielkości". Mają w sobie jakąś uniwersalną moc i magię, dzięki której kolejne pokolenia mogą się nimi zachwycać. i co podkreślam: ten film niestety do nich nie należy.

srick.pl

Należy do kategorii warto znać :)
Nie mówię, że jest to film wart wynoszenia na piedestał ale nie jest porażką. Aktorzy grający w filmie w sposób widoczny czerpią radość z tego co robią. Byli naturszczykami, pionierami kina i aktorstwa. Dlatego tak bronię tego filmu - dzisiaj zerknęłam ponownie dla przypomnienia. Obecne filmy są rwane kolejnymi sekwencjami, zmiana kamery często co sekundę. W Manewrach aktorzy musieli i przez kilka minut utrzymać rytm i formę. I stanęli na wysokości zadania. Fabułę film ma ponadczasową - Rodzinka się uparła a wyszło inaczej chociaż i tak po myśli - miła puenta.
Nie oceniam filmu jako takiego ale i całą resztę. Myślę o ludziach którzy go wymyślili, stworzyli i zagrali. Oni nie mieli pojęcia o 21 wieku, Oni żyli...
Mam olbrzymi szacunek dla dokonań już byłych pokoleń - jak na tamte czasy film się broni, jak na obecne - też. Może upadło zmuszanie do małżeństwa ale oczekiwania nadal istnieją. Ja po prostu lubię ten film :)

ocenił(a) film na 10
Nyxe

Ja także bardzo lubię ten film. Przyznaję, że pod względem fabuły może nieco pozostawia ten film wiele do życzenia, ale jednak zdecydowanie ma on w sobie to coś. To przypomnienie starych czasów, które już nigdy nie wrócą, poza tym wspaniałe piosenki, nie mówiąc już o tym, że doskonała gra aktorów. Żabczyński, Mankiewiczówna, Sielański, Zimińska, Orwid, Halama.... No proszę, przecież to jest klasyka sama w sobie :) A piosenki.... cudowne. Może nie mam wielkich gustów ani nic, ale dla mnie ten film jest uroczy.

użytkownik usunięty
kronikarz56

Ja zdecydowanie bardziej wolałem filmy na podstawie Dołęgi-Mostowicza, w których bohaterowie przeżywali autentyczne dramaty w swoim życiu, jak utrata tożsamości czy brak pieniędzy na życie ("Znachor", "Doktor Murek", "Trzy serca"). Nie mam też nic przeciwko komediom, jak "Pani minister tańczy", ale odkryłem, że nie trawię twórczości Konrada Toma. Jego "Ada to nie wypada" była koszmarna w oglądaniu, a ten film jest niestety niewiele lepszy mimo obiecującego początku...

ocenił(a) film na 10

Jeśli chodzi o filmy na podstawie powieści Tadeusza Dołęgi-Mostowicza, to muszę ci powiedzieć, że zdecydowanie sam je uwielbiam, bo po prostu kocham książki tego pana i filmy na ich podstawie. To były piękne dramaty godne ekranizacje. A co do komedii "ADA, TO NIE WYPADA", to osobiście nie wiem, czemu jej nie lubisz. Ja uwielbiam ten film. Ale to może kwestia gustu. Komedia przede wszystkim ma być luźna i sympatyczna, a te w Starym Kinie były piękne i urocze, bo humor był na poziomie, a nie to, co w obecnym kinie.

użytkownik usunięty
kronikarz56

Na poziomie? Z tym bym polemizował... Wiele filmów z tamtego okresu to była - wybacz za określenie - chała sprzedawana dla masowej i niewybrednej widowni. Z całym szacunkiem oczywiście dla widzów dzisiejszych, bo teraz tamte filmy mają rzeczywiście swój urok, jednak to nie zmienia faktu, że - jak zauważył Jerzy Toeplitz - "tylko 5-10% z tego, co przed wojną u nas kręcono, posiada jakąś wartość artystyczną".

Ja na początku też byłem pod ogromnym wrażeniem, kiedy po raz pierwszy zobaczyłem film przedwojenny - była "Pani minister tańczy". Ubawiłem się do łez! Później z zapartym tchem oglądałem ekranizacje Dołęgi-Mostowicza: "Znachor" przedwojenny, "Doktór Murek", "Trzy serca", ale trafił się też gniot w rodzaju "Prokurator Alicji Horn" czy - już powojenne - "Pamiętnik pani Hanki" i "Nikodem Dyzma; później zobaczyłem znakomity serial o Dyzmie i przeciętną moim zdaniem nową wersję "Znachora" w reż. Jerzego Hoffmana. I tak sobie myślę, że może powinienem obejrzeć jeszcze dwie adaptacje TDM, które się zachowały: "Złotą maskę" oraz "Profesor Wilczur".

Bo niestety, im więcej filmów z tego okresu oglądałem, tym mocniej zauważałem słabość niektórych z nich. "Ada to nie wypada" była moim zdaniem filmem kiepskim, a symbolem jego głupoty była scena, w której nauczyciel muzyki śpiewa przed lustrem o swoich problemach tożsamościowych. No i to irytujące "Adaaaaa, to nie wypadaaaaa!" powtarzane przez kilku bohaterów plus jeszcze bardziej irytująca postać głównej bohaterki. Ostatnio na Forum Polskiego Kina jeden z użytkowników podsunął mi pomysł, bym na swoim blogu recenzował polskie kino przedwojenne, ale po obejrzeniu "Kościuszko pod Racławicami" i "Manewrów miłosnych" odkryłem, że nie potrafię wiele opowiedzieć o tych słabiznach.

Ale nie tracę nadziei: dalej będę oglądał stare filmy, bo porażki paru filmów nie zniechęcą mnie, by szukać znakomitych filmów w kinie przedwojennym. Najbardziej interesują mnie adaptacje utworów literackich i filmy historyczne, ale z komedii też nie będę rezygnował...

ocenił(a) film na 10

Jeśli chodzi o przedwojenne komedie, to muszę jedno przyznać... To rzeczywiście miało być jedynie lekkie kino dla masowego widza. Dlatego tam szybko pojawia się miłość, nieporozumienie jest zawsze zabawne, a niekiedy nawet irracjonalne: bo jak można wziąć za realne to, że 19-latka skutecznie udaje 13-latkę ("Paweł i Gaweł"), dorosły facet udaje dziecko ("Wacuś"), czy mecenas nie poznaje w pięknej damie swojej sekretarki widzianej na co dzień ("Dwie Joasie"). Jednak to miało być z reguły lekkie kino, mające bawić, a żarty słowne czy sytuacyjne są tam na wysokim poziomie (zwłaszcza, jeśli je porównać z dzisiejszymi komediami). Nie oczekujmy od nich Bóg wie czego. To krzywe zwierciadło i takie ma być.

Przyznaję jednak, że są komedie o bardziej ambitniejszym humorze. Te z Żabczyńskim w sumie na jedno kopyto są robione: birbant i uwodziciel poznaje pannę, zakochuje się i zmienia się dla niej. Choć np. "Jadzia" i "Zapomniana melodia" są moim zdaniem wybitniejszymi komediami z nim, bardziej logicznymi. Z kolei komedie z Bodo wydają się mieć podobny schemat z birbantem i wielką miłością, jednak Bodo amant bardziej mnie przekonuje - nie jest taki słodki, bywa obraźliwy i złośliwy, miewa swoje humory... Większy realizm. "Piętro wyżej" z nim to jedna z lepszych komedii. "Jaśnie pan szofer" czy "Jego ekscelencja subiekt" mają podobny schemat udawania kogoś, kim się nie jest, choć "Jaśnie pan szofer" moim zdaniem ciekawiej wypadł - humor zabawniejszy, a i fakt, że luba bohatera nie jest kryształowa i ma swoje fochy brzmi realistycznie niż luba bez wad. Ciekawy jest też "Pieśniarz Warszawy" choćby dlatego, że moim zdaniem przemiana birbanta w poważnie kochającego mężczyznę jest przekonująca i realna. "Czy Lucyna to dziewczyna?" jest super, choć razić może ta niespodziewana miłość Stefana do Lucynki, którą ledwie zna. Ale OK, to ma być komedia, ma bawić, więc się nie czepiam. Tak czy siak Bodo odgrywał lepszego amanta niż Żabczyński, przynajmniej prawie zawsze. Sam Żabczyński najlepszy był w "Jadzi" oraz "Zapomnianej melodii" oraz "Sportowcu mimo woli". Bodo zaś w "Piętro wyżej", "Pieśniarz Warszawy" oraz "Jaśnie pan szofer".

Muszę powiedzieć też coś o innych komediach. Moim zdaniem zabawny był film "Szczęśliwa trzynastka", dość życiowa, zawierającą gorzką prawdę o życiu w biedzie, ale kończąca się dobrze. Podobnie jest z "Trójką hultajską" ukazującą nam, jak biedak może wykorzystać niespodziewane bogactwo - roztrwonić, zostać oszukanym lub zainwestować i poprawić swój byt. Tu też mamy nieco gorzkawy smak życia. Moją komedią w Starym Kinie to "Co mój mąż robi w nocy?". Kocham ten film, jest tak zwariowany i pomysłowy, że nie umiem się nie śmiać. "Włóczęgi", choć wątek miłosny raczej kiepski, a kilka sytuacji raczej irracjonalnych, to jednak bawi mnie i wzrusza, zwłaszcza tym oddaniem Szczepcia i Tońka sierotce Krysi oraz kolorytem epoki. To są komedie na dużym poziomie.

Zawiodły mnie z kolei takie komedie jak "Książątko" oraz "Panienka z poste restante". Zdecydowanie, jeśli coś można nazwać kiczem, to te filmy. W tym pierwszym tylko Fertner i Sielański jedynie są tu naprawdę zabawni. Z dramatów bardzo mnie zawiodły takie filmy jak "Strachy", "Dziewczęta z Nowolipek", "Biały murzyn", "Serce matki" i "Wrzos". Fabuła bardzo kiepska, bohaterowie nijacy, a zwłaszcza kobiece bohaterki, a do tego denne zakończenia. "Sygnały" też nieco mnie zawiodły, choć były lepsze. "Czarna perła" z Bodo i Reri ma w sobie sporo uroku. Z kolei "Moi rodzice rozwodzą się" oraz "Za winy niepopełnione" są genialne. "Skłamałam" też ma u mnie dużo sympatii, podobnie jak "Barbara Radziwiłłówna". Genialna jest też "Halka", "Kobiety nad przepaścią" (choć trochę zbyt bajkowe zakończenie), "Ty, co w Ostrej świecisz Bramie" oraz "Rena", a ekranizacje dzieł Dołęgi-Mostowicza to już perełki, choć "Profesor Wilczur" mocno mnie zawiódł. "Złota maska", "Doktór Murek" oraz "Trzy serca" to jedne z moich ukochanych filmów. "Znachora" wolę tego z 1981, ale ten też ma w sobie jakie piękno. "Prokurator Alicja Horn" jest za mocno powycinana aby ją należycie ocenić jako film.

Z powojennych ekranizacji dzieł Dołęgi-Mostowicza genialna jest "Kariera Nikodema Dyzmy" oraz "Znachor", serial "Doktor Murek" mógł być lepszy, a "Pamiętnik pani Hanki" zawiera głupie zakończenie, niezgodne z powieścią.

Wracając na chwilę do komedii, to kocham wręcz film "Papa się żeni". Jedna z moich ulubionych komedii. "ABC miłości" też mi się podoba, "Dodek na froncie" oraz "Niedorajda" są super, za to nieco zawiódł "Antek policmajster" oraz "Wacuś". Dymsza jednak mimo wszystko umiał rozbawić, zwłaszcza w duecie z Bodo. Szkoda, że tylko dwa razy zagrali razem. Kocham wręcz humor Fertnera, Sielańskiego i Znicza. Genialni w rolach drugoplanowych. Brodniewicz zaś to mistrz, który mimo tylu ról w dramatach umiał też zagrać w komediach. Brodniewicza wręcz uwielbiam. "Trędowata" z nim jest genialna, podobnie jak "Przez łzy do szczęścia", ale zachwycił mnie też w "Papa się żeni" swoim humorem.

Wybacz mi to rozpisanie się, ale cóż... Chciałem wyrazić swoje uczucia na temat Starego Kina. Możesz się zgadzać lub nie, ale takie ono jest.

ocenił(a) film na 6
kronikarz56

Nie wiem czy dobrze zrozumialem, ale nie jestem pewien czy Bodo byl wiekszym amantem od Zaby:)

ocenił(a) film na 10
Qjaf

Prawdę mówiąc uważam, że lepszym amantem kina był Żabczyński, bo był romantyczny i taki sympatyczny birbant. Jednak większy sentyment mam do Bodo, ponieważ jego postacie są już bardziej realistyczne i moim zdaniem lepiej są odegrane emocje w jego wykonaniu. W jego wykonaniu amant mógł się obrażać, robić sceny zazdrości i być nawet wredny w sposób po prostu przekonujący i to taki, że można było na chwilę poczuć nawet niechęć do niego, ale przez to był bardziej realistyczny. Gdy Żabczyński urządza sceny zazdrości na ekranie lub ma inne fochy, to jednak mimo wszystko uśmiechamy się, bo wszak to Żaba i jemu wszystko należy wybaczyć, bo jest taki uroczy. Z kolei Bodo, gdy to robi, może jako postać zniechęcić nieco do siebie widza, ale jego poprawa, gdy popełnia błąd i chce go naprawić jest dzięki temu, w każdym razie moim zdaniem, bardziej przekonująca. Ale to tylko moja opinia. Podziwiam ich obu, ale Żabczyński to moim zdaniem grał bardziej papierowe postacie. Przeurocze, ale chwilami mało realne i praktycznie zawsze sympatyczne - nawet w filmie "KOBIETY NAD PRZEPAŚCIĄ", gdzie gra handlarza żywym towarem, to więcej budzi uśmiechu na twarzy niż gniewu. Bodo z kolei jako łajdak w takich filmach jak "SKŁAMAŁAM" czy też "ZA WINY NIEPOPEŁNIONE" jest tak realistyczny, że można istotnie go znienawidzić, co moim zdaniem dowodzi jego lekkiej wyższości nad Żabczyńskim.

ocenił(a) film na 6
kronikarz56

Ciekawe spostrzezenia. Dopiero poznaje kino miedzywojnia polskiego:)

ocenił(a) film na 10
Qjaf

Rozumiem. Ja zaś znam je od najmłodszych lat, więc mogę śmiało się o nim wypowiadać i tym chętniej służę swoją wiedzą. A co do Bodo i Żabczyńskiego, to takie właśnie są moje spostrzeżenia i myślę, że nie są bezpodstawne :)

ocenił(a) film na 6
kronikarz56

Już po latach tylko dopowiem, że piosenki w wykonaniu Żaby zdecydowanie bardziej mi podeszły od Bodo:)

ocenił(a) film na 10
Qjaf

Rozumiem. Co kto lubi. Ja akurat nieco bardziej lubię Bodo i jego piosenki, ale Żabczyńskiego też niezwykle cenię za jego kreacje i za piosenki. Tylko po prostu Bodo nieco bardziej lubię.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones