Srogi zawód. Liczyłem na rubaszną komedię z uroczym błaznem - Franco. Niestety panu aktorowi zachciało się zostać Mad maxem. Jest poważnie nudno i bez sensu. Kuleje tu wszystko. J. Franco zaprosił do filmu chyba wszystkich znajomych z imprezy. Wpadli na pomysł filmu post -apo, a że każdy chciał zagrać, to pojechali na pustynię i nakręcili to w Wekend. Innego powodu powstania tego nieśmiesznego, nudnego gniota nie widzę.
k