PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=525079}
6,6 20 156
ocen
6,6 10 1 20156
5,9 12
ocen krytyków
Matka Teresa od kotów
powrót do forum filmu Matka Teresa od kotów

M jak...

ocenił(a) film na 4

To nie jest dobry film. Temat – matkobójstwo – okazał się, co później wyjaśnię, tylko chwytem marketingowym. W filmie zawodzi sporo rzeczy, ale przede wszystkim – narracja. Zaczynając od małych błędów których nie pamięta się po kilku minutach, po te niewybaczalne, rzucających cień na cały film. Te pierwsze to choćby napisy określające mniej więcej czas akcji: film zaczyna się od sceny aresztowania, potem pojawia się napis „dzień wcześniej”, a zaraz potem „2 dni wcześniej”... Ale zaraz – dwa dni przed aresztowaniem czy dwa dni po dniu poprzedzających aresztowanie, czyli trzy dni po nim? Wbrew pozorom, pewność szybko nie przyjdzie.
Kontynuując listę błędów i wypaczeń – stopniowy zanik dramaturgii i wypełnienia taśmy filmowej. Z początku reżyser ciasno wypełnia czas, opowiadając po kolei dni – dzień przed, dwa dni przed, trzy... Tak skrupulatnie mija cały tydzień. Potem zaczynają się przeskoki o całe tygodnie i w końcu – miesiące. Materiału na opowieść jest coraz mniej, czego rezultatem jest stwierdzenie, że w miesiąc dzieje się mniej niż przez jeden dzień. Zadziwiające.

Odwrócona narracja ma jedną zaletę – nie wiadomo, czego szukać w opowieści, dzięki czemu mało uważny widz łyknie wszystko bez problemu mając wrażenie że właśnie obejrzał dokładną i przemyślaną fabułę. Biada jednak tym, którzy zajdą film od drugiej strony i skrupulatnie w pamięci będą notować rzeczy, które chcą zrozumieć... Ich tylko rozboli głowa, bo satysfakcji na pewno nie dostaną. Nadnaturalne umiejętności Artura? Wszyscy się boją tego, co może zrobić. Boją się, boją... reżyser dochodzi do momentu, gdy jeszcze się nie boją – i okazuje się, że... Zaczęli się bać z dnia na dzień. Chyba że byli na tyle durni, że wzięli całe to łzawe przedstawienie z pierścieniem i suką (właśnie - kim była ta suka?) na poważnie. Chyba jednak wzięli, skoro chłopak dostał na sygnet 50 złotych (faktycznie, biedna rodzina).
Reżyser gubi sporo rzeczy, w tym najważniejsze – sens odwróconej narracji, bo po jakimś czasie niczemu ona nie służy, a dużo przeszkadza. Ja rozumiem, że reżyser mógł dojść do wniosku, że to dobre rozwiązanie, skoro wszyscy zakończenie („zabójstwo” matki) znają. Miał do wyboru dwie opcje: zrobić z zabójstwa openning, kontynuować historię w więzieniu i sądzie, gdzie motywy wyjdą na wierzch w opowieści lub zeznaniu; albo zrobić normalną fabułę w której na oczach widza motywy rodzą się i rozwijają. Wobec takiego wyboru, odwrócona narracja wydaje się oryginalnym wyjściem z sytuacji... Gdyby tylko sobie z nim poradzono.

Efekt jest jednak taki, że pewność ,że do morderstwa doszło ze strony młodych, opieram wyłącznie na ulotkach i promocji filmu, z niego samego to nie wynika – równie dobrze mogę na początku założyć, że oni tylko kryją prawdziwego sprawcę i podejść do filmu z chęcia dowiedzenia się „kogo kryją i dlaczego?”, i dodać do listy minusów kolejny punkt, ale nie mam na to ochoty. Powody i motywy postępowania braci? Gdzie nie spojrzeć, chwali się reżysera za przedstawienie różnych opcji ale nie faworyzowanie żadnej z nich. A jak wiadomo, skoro nie oskarża się jednego, oskarża się wszystkich – czyli Artur zabił przez tłok kotów, grę w Counter-Strike’a, gry wideo na automatach, wojnę w Iraku oraz parę innych drobnych rzeczy. Brzmi absurdalnie? I takie jest.

Nie znaczy to, że nie istnieje tu choćby ślad racjonalnej linii, która wyznacza historię zachowania się Artura i reszta. Taki ślad istnieje, nawet całkiem wiarygodny, zbudowany m.in. na chęci bycia kochanym przez ojca. Czemu tylko ślad? Bo dojść do niego można tylko oglądając kilka ostatnich scen, gdzie leciutko jest coś takiego zasugerowane. Wciąż tylko zasugerowane, więc jest tylko jednym z kilku rzeczy, które zdecydowały o końcowej tragedii, obok nadmiernej liczby kotów. Przez to nie da się traktować tej historii poważnie, a tym bardziej wyjść z kin wstrząśniętym, że nawet normalni ludzie z którymi żyjemy na co dzień mogą okazać się niebezpieczni. Tylko czekam na tytuły w tabloidach „Przygarnął kota, więc zabił 7 królików”. Hmm...


4/10

_Garret_Reza_

Twoja recenzja to pseudointelektualna papka. Wczytaj się w nią.

ocenił(a) film na 4
komorowski.janina

"...bo ja tak mówię!". Ziew, następne.

ocenił(a) film na 7
_Garret_Reza_

byłem wczoraj w kinie i film mi się podobał,parę tych błędów co ty również wyłapałem ale nie uważam żeby to był zły film.

_Garret_Reza_

Piszesz: "Powody i motywy postępowania braci? Gdzie nie spojrzeć, chwali się reżysera za przedstawienie różnych opcji ale nie faworyzowanie żadnej z nich. A jak wiadomo, skoro nie oskarża się jednego, oskarża się wszystkich – czyli Artur zabił przez tłok kotów, grę w Counter-Strike’a, gry wideo na automatach, wojnę w Iraku oraz parę innych drobnych rzeczy. "

Dlaczego brzmi absurdalnie. Czy musi być jeden, konkretny powód do tego by zostać świrem?

"Taki ślad istnieje, nawet całkiem wiarygodny, zbudowany m.in. na chęci bycia kochanym przez ojca. Czemu tylko ślad? Bo dojść do niego można tylko oglądając kilka ostatnich scen, gdzie leciutko jest coś takiego zasugerowane. "
Śmiem twierdzić, że więcej niż leciutko. Obraz ojca w tym filmie to jego jedna, wielka zlewka na rodzinę. Facet jedzie na misję, wojnę czy Bóg wie gdzie, zostawiając: żonę - kobietę słabą, nie mającą żadnego autorytetu względem synów; syna - który z miejsca kwalifikuje się na wizyty u psychoterapeuty i wreszcie najmłodszego, który gdy tatuś biega z karabinem, znajduje sobie drugiego ojca, w osobie niezrównoważonego brata.
Nie wiemy jak było przed wyjazdem ojca ale znając życie, to więcej biegał po poligonach niż zajmował się dziećmi. Zresztą widać, że nie pała wielką miłością do dzieci. Tu mam żal do reżysera, gdyż choć w kilku słowach można było wyjaśnić zachowanie ojca po powrocie (był w niewoli? przez pomyłkę zbombardował wioskę cywilów?). Facet ma zryty beret a nie wiemy dlaczego. Utrata oszczędności to nie powód, żeby zostać woźnym. A Teresa była u dowódcy tylko... nie wiadomo po co. Nic z tej wizyty nie wynikło. A może ojciec taki już był, nie do końca rozgarnięty? Może Artur odziedziczył w genach zryty berecik?


Ja sobie tak myślę, że może reżyser chciał, żebyśmy widzieli tą rodzinę oczami sąsiadów, dalszej rodziny. Stąd te niby przypadkowe urywki z życia rodziny. Niby nic się nie dzieje a tu nagle bach! Tragedia. A "to przecież dobry chłopak był i mało pił", jak śpiewał jeden pan. Mało mamy takich njusów w TV? O przykładny ojcach, mężach, synach mordujących siekierą żony, matki i dzieci. Też zastanawiałem się dlaczego oni zabili. Przecież niby nic takiego się nie działo. Ot kilka kłótni, parę kotów, problemy psychiczne Artura, brak ojca, nastolatek szukający autorytetu i nie do końca radząca sobie z tym wszystkim matka, ... no właśnie... połącz to wszystko w głowie młodego mężczyzny, mającego problemy emocjonalne.

Piszesz: "Przez to nie da się traktować tej historii poważnie, a tym bardziej wyjść z kin wstrząśniętym, że nawet normalni ludzie z którymi żyjemy na co dzień mogą okazać się niebezpieczni."

Jeśli Artur był wg. Ciebie normalny, to aż boję się pomyśleć kto wg Garreta Reza jest nienormalny :-)

ocenił(a) film na 4
GumCo

"Dlaczego brzmi absurdalnie. Czy musi być jeden, konkretny powód do tego by zostać świrem?"

Zdefiniuj pojęcie "świr".


"Obraz ojca w tym filmie to jego jedna, wielka zlewka na rodzinę. Facet jedzie na misję, wojnę czy Bóg wie gdzie, zostawiając: żonę - kobietę słabą, nie mającą żadnego autorytetu względem synów; syna - który z miejsca kwalifikuje się na wizyty u psychoterapeuty i wreszcie najmłodszego, który gdy tatuś biega z karabinem, znajduje sobie drugiego ojca, w osobie niezrównoważonego brata."

Nad interpretujesz. Nie wiesz, jak było przed wylotem ani na ile wyleciał (może młodszy w ogóle nie znał ojca), a po powrocie obraz ojca jest mocno ograniczony - pojawia się na krótko i bez powodu. Z domu wyniósł się bez powodu, a gdy był w domu to go nie było. O tej postaci w filmie jest powiedziane tylko jedno - że stawiał przede wszystkim na dumę (nie pozwoliła mu na degradację). Ale dlaczego? Tego już nikt nie wyjaśni.
Dalej - nie wiesz, czy matka była słaba zawsze czy osłabła w ciągu ostatnich kilku miesięcy w skutek widzi-mi-się reżysera. Nie wiesz, czy starszy syn od razu kwalifikował się na terapię czy tylko w ciągu ostatnich kilku miesięcy zaszła w nim taka zmiana - ja obstawiam, że to drugie (scena sylwestra i to spojrzenie sugerujące, że dopiero wtedy zaczęło się w nim coś takiego rodzić), ale ja obstawiam też, że w ogóle wizyt u psychiatry nie wymagał, jako jednostka całkowicie normalna.

_Garret_Reza_

"Zdefiniuj pojęcie "świr""

Zazwyczaj świrem nazywam kogoś kto biega szukając sygnetu, który ma go chronić przed złymi mocami, krzyczy o jakiś sukach, który uważa, że jego ojciec to wcielone zło, wysysające ich krew, który w końcu zabija swoją matkę... wystarczy?

"Nie wiesz, jak było przed wylotem ani na ile wyleciał (może młodszy w ogóle nie znał ojca)"

Jeśli chodzi o czas pobytu ojca na misji to można się domyślić, że dość długi, przynajmniej rok. Ich córka wygląda już na dość dużą dziewczynkę a po powrocie męża Teresa twierdzi, że potrafi już mówić. Chyba, że córka też jest opóźniona ale nie chcę nad interpretować.

"Nie wiesz, czy starszy syn od razu kwalifikował się na terapię czy tylko w ciągu ostatnich kilku miesięcy zaszła w nim taka zmiana - ja obstawiam, że to drugie (scena sylwestra i to spojrzenie sugerujące, że dopiero wtedy zaczęło się w nim coś takiego rodzić), ale ja obstawiam też, że w ogóle wizyt u psychiatry nie wymagał, jako jednostka całkowicie normalna."

A gdzie jest powiedziane, że Artur miał urodzić się świrem. Może, jak sam zaznaczasz, wszystko zaczęło się w Sylwestra i wybacz ale gdyby moje dziecko biegało po domu, krzycząc coś o jakiś sukach, pierścieniach, gdyby zakładało zamki w swoim pokoju, mówiło, że ma nadprzyrodzoną moc to bym się lekko zaniepokoił.

Co za różnica czy Artur był wcześniej świrem czy dopiero zaczął nim być od kilku miesięcy? Jeśli od kilku miesięcy, to mamy to pokazane, tak? Powrót ojca, który zlewa rodzinę, problemy psychiczne (wiara w nadprzyrodzoną moc i tajemnicza suka), żal do matki, że się nimi nie interesuje, koty, których nie lubi, młodszy brat, któremu chce zastąpić ojca... nawet jeśli to miało miejsce tylko w przeciągu roku, to co za różnica? Ja obstawiam wizytę u psychiatry i nie chciałbym tak "normalnego" sąsiada.




ocenił(a) film na 4
GumCo

"Zazwyczaj świrem nazywam kogoś kto biega szukając sygnetu, który ma go chronić przed złymi mocami, krzyczy o jakiś sukach, który uważa, że jego ojciec to wcielone zło, wysysające ich krew, który w końcu zabija swoją matkę... wystarczy?"

To nie jest definicja "świra", tylko przyłożenie zachowania Artura (i to nie jego surowego zachowania, tylko mocno podkoloryzowanego i opartego w większości na przypuszczeniach nie zbudowanych na racjonalnych pobudkach) do definicji, czyli odwrócenie całego zjawiska, a co za tym idzie - cała twoja wypowiedź nie prowadzi do dyskusji, ponieważ zająłeś stanowisko nie znając podstaw swojego postępowania. Kontynuowanie wątku jest więc na chwilę obecną niemożliwe.


"wybacz ale gdyby moje dziecko biegało po domu, krzycząc coś o jakiś sukach, pierścieniach, gdyby zakładało zamki w swoim pokoju, mówiło, że ma nadprzyrodzoną moc to bym się lekko zaniepokoił."

Sam noszę sygnet od drugiej czy trzeciej klasy gimnazjum, co jakiś czas powiem brzydkie słowo na "k", prywatność też sobie cenię a jak miałem 8 lat i oglądałem Power Rangers też się bawiłem i miałem nadprzyrodzone moce. Czyli wg ciebie jestem świrem, choć nie wiesz co to znaczy.


"Co za różnica czy Artur był wcześniej świrem czy dopiero zaczął nim być od kilku miesięcy? Jeśli od kilku miesięcy, to mamy to pokazane, tak? Powrót ojca, który zlewa rodzinę..."

Ja tak tego nie odebrałem. On tylko wrócił, odpalił fajerwerka, zrezygnował z pracy i się wyprowadził gdzie głównie milczał. Nie dostrzegłem w tym wszystkim zlewki na rodzinę


"...problemy psychiczne (wiara w nadprzyrodzoną moc i tajemnicza suka), żal do matki, że się nimi nie interesuje, koty, których nie lubi, młodszy brat, któremu chce zastąpić ojca... nawet jeśli to miało miejsce tylko w przeciągu roku, to co za różnica?"

Spróbuj się lekko bić młotkiem w kolano 3 razy dziennie przez parę lat. Czyli mówiąc na temat - w ciągu roku nie mogłaby w nim z niczego wyrosnąć chęć chronienia mordercy matki i ukrywania dowodów przeciwko niemu/nim.


"Ja obstawiam wizytę u psychiatry i nie chciałbym tak "normalnego" sąsiada"

Stosujesz zasadę własności, nie rozumiejąc jej. Oni też są właścicielami własnego mieszkania, więc ty, wedle tej zasady, możesz się co najwyżej wyprowadzić...

_Garret_Reza_

Albo wszystko bierzesz dosłownie albo po prostu lubisz mędrkować i sypać definicjami...

"Stosujesz zasadę własności, nie rozumiejąc jej. Oni też są właścicielami własnego mieszkania, więc ty, wedle tej zasady, możesz się co najwyżej wyprowadzić..."

moje stwierdzenie, że nie chciałbym tak "normalnego" sąsiada było sarkastyczną odpowiedzią na Twoje: "obstawiam też, że w ogóle wizyt u psychiatry nie wymagał, jako jednostka całkowicie normalna." Tak samo mogę powiedzieć, że nie chciałbym sąsiada menela czy przygłuchego "mohera" słuchającego RM na cały regulator. Moje prawo. Chcieć a móc, to różnica. Napisałem "nie chciałbym" a nie "pozbyłbym się". Więc ani ja się nie wyprowadzam ani nie eksmituję. Więc nie bardzo rozumiem po co mędrkujesz na temat własności.



"To nie jest definicja "świra", tylko przyłożenie zachowania Artura (i to nie jego surowego zachowania, tylko mocno podkoloryzowanego i opartego w większości na przypuszczeniach nie zbudowanych na racjonalnych pobudkach) do definicji, czyli odwrócenie całego zjawiska, a co za tym idzie - cała twoja wypowiedź nie prowadzi do dyskusji, ponieważ zająłeś stanowisko nie znając podstaw swojego postępowania. Kontynuowanie wątku jest więc na chwilę obecną niemożliwe."

To tylko potwierdza Twoje upodobanie do definiowania wszystkiego. Napisałem dlaczego uważam Artura za świra. To są moje subiektywne odczucia po obejrzeniu filmu. Dla mnie świrem jest koleś mający ok 18 - 22 lat, biegający i krzyczący coś o złych mocach, wierzący w bajki o sygnetach i uzdrawianiu. Wyjeżdżasz z tekstem: że nosisz sygnet i w wieku 8 lat oglądałeś Power Rangers... no i co z tego? Ja w przedszkolu byłem Janosikiem. Sam napisałeś, że miałeś 8 lat a noszenie sygnetu ma się zupełnie nijak do wiary, że chroni cię on od wiedźm, suk i innych złych kobiet. Zresztą sama postać Artura jest zagrana i przedstawiona tak, że jest coś w nim co niepokoi i wzbudza mieszane uczucia. Np w momencie nawet doskakuje do matki ale jej znajomy go powstrzymuje czy gdy próbuje zrobić jej masaż. Scena w antykwariacie dworcowym. Niby niepotrzebna. Ale pokazująca jak łatwo wyprowadzić go z równowagi, zwłaszcza jeśli chodzi o jego brata. Uczepiłeś się pojęcia "świra" i jego definicji. Równie dobrze mógłbym Cię zapytać o definicję: "normalny", bo taki według Ciebie jest Artur.

"Spróbuj się lekko bić młotkiem w kolano 3 razy dziennie przez parę lat. Czyli mówiąc na temat - w ciągu roku nie mogłaby w nim z niczego wyrosnąć chęć chronienia mordercy matki i ukrywania dowodów przeciwko niemu/nim."

O co chodzi? Kto chroni mordercę matki? O kim mówisz? Rozumiem, że w ciągu roku nie mogła w nim wyrosnąć chęć zamordowania matki. A skąd wiesz? Jesteś psychiatrą? Próbowałeś wywołać w sobie chęć zostania mordercą?

"Ja tak tego nie odebrałem. On tylko wrócił, odpalił fajerwerka, zrezygnował z pracy i się wyprowadził gdzie głównie milczał. Nie dostrzegłem w tym wszystkim zlewki na rodzinę"

No brawo! Wzorowe podejście do rodziny. Zwłaszcza jak Teresa mówi, że jest jej potrzebny. A przepraszam. Przespał się z nią przecież... i głównie milczał. Wspomógł ją jak diabli. Albo to. Syn doskakuje do niego z nożem (czy kindżałem) krzycząc że jest wcieleniem zła a on spokojnie pakuje manele i się wyprowadza, zostawiając z tym matkę i resztę dzieciaków... i głównie milczy. Syn zakłada zamki w pokoju i Bóg wie co tam robi z drugim synem ale on... głównie milczy. Nie ignoruje sprawy tylko milczy. Może powinniśmy zdefiniować pojęcie "zlanie" albo "milczenie".

To tyle. Szczerze powiedziawszy nie chce mi się więcej dyskutować z szanownym rozmówcą. Wydaje mi się, że kompletnie się nie rozumiemy i mały to sens brnąć w to dalej. Ja widzę w tym filmie wiele otwartych furtek, możliwości interpretacji i nie uważam, że w każdym filmie, wszystko powinno być pokazane i wyjaśnione. Sztukę (a taką podobno jest film), tworzy się też po to, żeby wzbudzała wyobraźnię. Zresztą wydaje mi się, że takie były założenia reżysera tego filmu. Nie chcę też uchodzić za obrońcę tegoż obrazu, gdyż uważam go za średni. Tylko nie zgadzam się z Twoją recenzją i uważam, że jest lekko krzywdząca.
Pozdrawiam.



ocenił(a) film na 3
GumCo

Zgadzam się z inicjującym wątek... Film zdecydowanie słaby. I wielkie rozczarowanie po licznych "ochach" i "achach".
Powód: Gdzie tu jest owa "porażająca prawda" o demonie, jaki drzemie w każdym z nas, tylko trzeba go obudzić (a wiadomo, że najłatwiej o nie tam, gdzie wsparcia od tych, którzy winni kochać) - nie wie nikt. A ci, co "wiedzą", w ogóle mnie nie przekonują....
Dla mnie wniosek jest jeden (niestety) i bardzo prosty (niestety)... Z dala od świrów... No i może jeszcze, od biedy - asertywność i miłość ludzi (nie zwierząt) ponad wszystko... Tyle...

ocenił(a) film na 4
katarzyna_is_szewczyk

Po pierwsze, naucz się korzystać z drzewka.

Do drugie kto winien kochać? Nie ma na świecie ludzi, których można zmusić do kochania w żadną stronę. Wytłumacz.

ocenił(a) film na 3
_Garret_Reza_

Rodzina. Rodzina. Bezwzględnie, drogi Garret_Reza. Po to jest. Moim zdaniem.

ocenił(a) film na 4
katarzyna_is_szewczyk

A więc uważasz, że można drugą osobę zmusić do okazywania miłości. Ciekawe.

ocenił(a) film na 4
GumCo

Skoro nie chcesz rozmawiać, to nie odpowiem i żegnam.

ocenił(a) film na 6
GumCo

Czyli psychopatą do końca nie był - ponieważ miał konkretne powodu.

W tych czasach zabicie swojej matki, bo dała szlaban na komputer jest na porządku dziennym...
i to tak oczywiste, że nie trzeba tego pokazywać.

A coś bardziej prozwierzęcego: ostatnio jakaś babka z Anglii bodajże oddała psa ze schroniska, o którego bardzo się starała(sic!) z powrotem do schroniska, gdyż... nie pasował jej do zasłon.
Kto by się spodziewał, jak go odwiedzała codziennie przez miesiąc, czy inny określony psach? Na dodatek: widać było, że zależy jej na nim.

ocenił(a) film na 3
_Garret_Reza_

Zgadzam się z autorem wątku. Film chwyci za sercę jedynie miernego widza.

ocenił(a) film na 8
_Garret_Reza_

o ile mi wiadomo film jest na faktach

I jak z filmu nie wynika że to bracia zabili matkę. Co za brednie. Głowa w szafie. Rozmowa Ewy z Arturem przez drzwi (marcin trzyma zakrwawiony nóż)
Proponuje ludziom którzy piszą te brednie oglądc filmy ciut na większym ekranie i nie w jakości divix

ocenił(a) film na 4
slav666

Nie odpowiem, póki nie przeprosisz mnie za bezpodstawne obrażenie mnie mianem złodzieja.

ocenił(a) film na 5
_Garret_Reza_

Mnie film zupełnie nie poruszył. Odwrócona narracja po cofnięciu o tydzień strasznie zaczęła męczyć. 'Demony' ukryte w każdym z nas potraktowane zbyt dosłownie - ożywienie kota, zainteresowanie czarną magią, czytanie w myślach jak dla mnie zbyt proste. Bardzo podobała mi się natomiast rola młodszego syna, w którym widziałam idealne odbicie 15-latka ślepo zapatrzonego w 'przybranego ojca', ten z kolei zamiast wychowywac ciągnie na dno. W tym miejscu reżyser się spisał.

ocenił(a) film na 4
rzabacyklop

Ojciec ciągnie na dno? W jaki sposób?

ocenił(a) film na 8
_Garret_Reza_

Nie dość, że nie widzisz to nie umiesz czytać ze zrozumieniem tekstu.

ocenił(a) film na 4
_Garret_Reza_

Mój błąd.

_Garret_Reza_

"Te pierwsze to choćby napisy określające mniej więcej czas akcji: film zaczyna się od sceny aresztowania, potem pojawia się napis „dzień wcześniej”, a zaraz potem „2 dni wcześniej”... Ale zaraz – dwa dni przed aresztowaniem czy dwa dni po dniu poprzedzających aresztowanie, czyli trzy dni po nim? Wbrew pozorom, pewność szybko nie przyjdzie."

Jak sam napisałeś "film zaczyna się od sceny aresztowania" (bez napisów i podpisów) , logicznym jest więc, że każdy kolejny akt rozpoczynający się od napisu "dzień wcześniej" itp tyczy się własnie tej sceny. Nie rozumiem twoich wątpliwości.


"Tak skrupulatnie mija cały tydzień. Potem zaczynają się przeskoki o całe tygodnie i w końcu – miesiące. Materiału na opowieść jest coraz mniej, czego rezultatem jest stwierdzenie, że w miesiąc dzieje się mniej niż przez jeden dzień. Zadziwiające."

Przeskoki czasu, najpierw jednodniowe, przez tygodniowe do miesięcznych, postrzegam tu bardziej w ten sposób, że w dniu morderstwa i w dniach poprzedzających mamy największe nagromadzenie emocji i zdarzeń. Potem czas zaczyna się rozciągać ponieważ reżyser chce pokazać wybrane przez niego wycinki rzeczywistości, które na końcu ułożą nam się w cały obraz bohaterów na przestrzeni czasu. Zgodzę się, że jest to wybór reżysera, ale jako twórca ma do tego prawo. Zresztą uważam ten wybór za bardzo trafny.
Jeśli spojrzeć na nasze życie to faktycznie czasem w jeden dzień dzieje się więcej niż przez miesiąc. Wystarczy przypomnieć sobie jakieś szczególnie ważne emocjonalnie wydarzenia z naszej przeszłości i porównać je z czasem zupełnie nudnymi i bezpłodnymi okresami.


"Odwrócona narracja ma jedną zaletę – nie wiadomo, czego szukać w opowieści, dzięki czemu mało uważny widz łyknie wszystko bez problemu mając wrażenie że właśnie obejrzał dokładną i przemyślaną fabułę. Biada jednak tym, którzy zajdą film od drugiej strony i skrupulatnie w pamięci będą notować rzeczy, które chcą zrozumieć..."

Moim zdaniem odwrócona narracja w przypadku tego filmu ma na celu raczej pokazanie naturalnego procesu w którym uczestniczy człowiek. Każdego dnia spotykamy się ze skutkami przeróżnych ciągów zdarzeń w których mniej lub bardziej uczestniczymy. Są tacy, którzy metodą po nitce do kłębka, starają się poznać przyczyny skutków tych zdarzeń. I tak jest również w tym filmie. Nie odczułem, aby twórcy filmu w jakiś sposób chcieli mnie w ten sposób zmylić i nie czuję się zmylony.


"Ich tylko rozboli głowa, bo satysfakcji na pewno nie dostaną."

Są filmy w których odpowiedzi są podane na talerzu, są inne w których nie są... Niekoniecznie musi od tego boleć głowa.


"Boją się, boją... reżyser dochodzi do momentu, gdy jeszcze się nie boją – i okazuje się, że... Zaczęli się bać z dnia na dzień. Chyba że byli na tyle durni, że wzięli całe to łzawe przedstawienie z pierścieniem i suką (właśnie - kim była ta suka?) na poważnie. Chyba jednak wzięli, skoro chłopak dostał na sygnet 50 złotych (faktycznie, biedna rodzina).

Scena z sygnetem jest właśnie jednym z tych fragmetów rzeczywistości, które zechciał na pokazać reżyser, abyśmy mogli zbudować obraz. Myślę, że strach matki przed Arturem nie powstał w jeden dzień, a raczej w dłuższym okresie czasu w którym co pewien czas odgrywały się sytuacje takie jak ta z sygnetem. Jest to sytuacja o tyle ważna, że wpisuje się w obraz objawów choroby psychicznej, zaburzenia postrzegania rzeczywistości. Ponieważ nie jestem psychiatrą nie będę decydował jakiej to choroby są objawy jednak jasno można zwrócić uwagę, że gwałtowne zmiany nastrojów, "myślenie magiczne", raptowna potrzeba izolacji "bez powodu", agresywne zachowanie, urojenia ksobne mogą być obrazem zaburzeń psychicznych. Zapraszam do postudiowania np Kępińskiego. Choroba psychiczna bardzo często rozwija się bardzo powoli i niepostrzeżenie i zwracając uwagę na takie właśnie nietypowe sytuacje można ją wykryć prędzej niż później.
Suka była kobietą z kursu.
Chłopak dostał stówę.
W żadnym momencie filmu nie jest powiedziane wprost ani insynuowane, że jest to biedna rodzina.
To tak a propos skrupulatnych notatek.

Bardzo spodobało mi się stwierdzenie jednego z poprzednich dyskutantów, że historia pokazana jest tak jakby z puntu widzenia ludzi z zewnątrz. Świetne. Przecież własnie my zawsze jesteśmy tymi ludźmi z zewnątrz.

Także i odwrócona narracja i fragmenty informacji, czasami nie pełne, są jak najbardziej uzasadnione.


"Efekt jest jednak taki, że pewność ,że do morderstwa doszło ze strony młodych, opieram wyłącznie na ulotkach i promocji filmu, z niego samego to nie wynika – równie dobrze mogę na początku założyć, że oni tylko kryją prawdziwego sprawcę i podejść do filmu z chęcia dowiedzenia się „kogo kryją i dlaczego?”, i dodać do listy minusów kolejny punkt, ale nie mam na to ochoty."

Jak już napisał moj poprzednik slav666: "Głowa w szafie. Rozmowa Ewy z Arturem przez drzwi (marcin trzyma zakrwawiony nóż)" . Znów problemy z uważnym notowaniem zdarzeń tym bardziej, że jest to bardzo mocna i gęsta scena.... moim zdaniem jedna z genialniejszych scen ukazujących zbrodnie w ogóle w historii kina.

"A jak wiadomo, skoro nie oskarża się jednego, oskarża się wszystkich – czyli Artur zabił przez tłok kotów, grę w Counter-Strike’a, gry wideo na automatach, wojnę w Iraku oraz parę innych drobnych rzeczy. Brzmi absurdalnie? I takie jest."

Znów pytanie bez odpowiedzi? Jakie były motywy? Myślę, że takie pytani zadaje reżyser i sobie i nam. Jeśli twoją odpowiedzią na te pytanie jest powyższe ok. Uważam jednak, że jest jeszcze kilka rzeczy ważniejszych: np pieniądze, chęć dominacji, destrukcji, zaburzenia osobowości (cokolwiek to znaczy), sytuacja rodzinna, molestowanie przez ojca (w domyśle). Można by się jednak dużo zastanawiać i nie trafić. Poruszona tu historia dotyczy sytuacji ekstremalnej. Sytuacje ekstremalne, np morderstwo, mają to do siebie, że rzadko dają się wyjaśnić w kilku konkretnych zdaniach. Określenie jaki był motyw zbrodni należy do sądu i policji i jest niestety czasami bardzo ułomne i obarczone błędem. Dobrze wiemy, że nie zawsze jest do końca zgodne z naszą oceną moralną.
A co do Absurdalnych motywów działania, które wymieniasz? Proszę bardzo, przykład z życia. Mój bardzo dobry znajomy został pobity na śmierć nieopodal sklepu nocnego bo......... chłopaky za dużo wypyly i sie zabawyc chciely na dzielni. Mozna.


Film uważam za genialny między innymi z powodów dla których ty uważasz go za marny. Widzę to tak, że tobie się po prostu nie podobał, więc zbudowałeś sobie konkretną czasem wydumaną konstrukcję żeby to uzasadnić, a mi się film spodobał i ja zbudowałem sobie kostrukcję również, być może również wydumaną.

Pozdrawiam

ocenił(a) film na 9
_Garret_Reza_

Film bardzo dobry, warty obejrzenia. Naprawdę wszystkim polecam!

ocenił(a) film na 9
_Garret_Reza_

Nie chce mi się czytać wszystkich Waszych wypowiedzi, ale wtrącę mimo to swoje 5 groszy.
Miałam okazję oglądać ten film w towarzystwie reżysera i rozmawiać z nim... Po obejrzeniu byłam zachwycona, właśnie tym, że nie wiedziałam o co chodzi, że mogłam sobie zinterpretować jak chciałam ten film. Po projekcji nastąpiła na sali długa dyskusja na temat filmu i okazało się, że można go zinterpretować na MILION różnych sposobów. I takie było zamierzenie Pawła Sali. Dlatego nie jest to bezpośrednio pokazane, że to chłopcy zabili matkę, nie ma pokazanej sceny JAK to zrobili, ani nawet DLACZEGO konkretnie. To miał być film psychologiczny, a nie 'moralizatorski' i uważam, że jest bardzo udany. Mnie dał wiele do myślenia, moim znajomym również, każdemu powiedział co innego, i uważam, że to jest wielki sukces reżysera stworzyć taki film.
Pozdrawiam.

ocenił(a) film na 6
bachenek

A reżyser jak chciał, aby jego film interpretowano i rozumiano?

ocenił(a) film na 3
_Garret_Reza_

W pelni popieram _Garret_Reza_. Jedyne co ten film dal do myslenia to... o co tu k. chodzi. Bardzo nieumiejetnie przedstawiona historia, ktora nie rozwija zadnego z czynnikow, ktory moglby w jakis sposob wplynac na Artura, o co chodzi z suka ? czarna magia, o ktorej mowi nawet ojciec, co jest z deczka naiwne, WTF ? Najbardzie wstrzasajaca dla mnie byla mysl, jak w tym domu musi walic od tych kotow ;)

_Garret_Reza_

Powiem ,krótko dobry pomysł, ale wykonanie fatalne, film jest pocięty na tysiąc różnych kawałków, nieposklejanych poklei, jedna trzecia filmu moim zadnie kompletnie nie potrzebna, nie mówię jasne rzecz, że każde ujęcie ma mieć przesłanie czy znaczenie, ale za dużo wątków w ogóle jakby z innego filmu, przynajmniej takie mam wrażenie.
Wiem, że to debiut fabularny reżysera i mam nadzieje że tzw. pierwszy film po debiucie będzie dużo lepszy, bo pomysł na film był dobry.

_Garret_Reza_

Ten film jest przede wszystkim niespójny - są sceny mocne, jak ta kiedy Artur mówi matce, że Bóg ich opuścił. Wtedy Kościukiewicz jest mocny, przekonujący. Są sceny jak z pierścieniem - przeteatralizowane czasem do bólu, przez co męczące, zwłaszcza w psychologicznej konwencji filmu opartego na autentycznych wydarzeniach. Do tego sceny z sesji nagraniowej są z początku niezrozumiałe, by okazać się dość oryginalnym ale pustym uzasadnieniem dla wprowadzenia sentymentalnych elementów muzycznych do filmu.
Wiele scen jest absolutnie o niczym, a brak dyscypliny u doświadczonego dramaturga razi. Ten film byłby świetny, gdyby był debiutem zupełnym, a nie wejściem artysty w nową dyscyplinę. Brakuje tu motywów, jakiejś wyraźniejszej reguły w postępującym szaleństwie Artura, próby dotknięcia natury zła, co udało się chociażby w "Białej wstążce" Hanekemu, który nie uciekał się do "mocnych" scen.
Pomysł i ambicje na 7, wykonanie na 4, niech ma to swoje 5.

_Garret_Reza_

_Garret_Reza_ ty możesz powiedzieć co najwyżej, że film Ci się nie podobał, a nie to że był zły, bądź co bądź większość krytyków oceniłą go jako udany, ale to nie jest istotne. Ważne jest, to że nie udowodniłeś swojej tezy, bo prawdopodobnie masz nikłe pojęcie o tego typu filmach i raczej widzę tutaj fana amerykańskich thillerów i superpodukcji. Czepiasz się głównie szczegółów, twoje uwagi co do spójności tego filmu czy jej braku byłyby może trochę trafne gdyby był to film akcji a nie film czy raczej dramat psychologiczny. Wiem że jak ktoś ma tak ciasno wyrobiony obraz "dobrego" filmu to raczej może odpuścic sobie oglądanie albo przy najmniej nie musi udawać wielkiego znawcę i krytyka. To tyle w tym temacie
Mnie się ten film bardzo spodobał przede wszystkim dlatego, że reżyser nie traktuje widza jak infantylnego półgłówka bez własnej wyobraźni, nie daje nic na tacy , tylko serwuje za pomocą obrazów i scen składniki, z których my sami oglądając je uważnie przygotujemy pyszne danie-ot taka metafora kulinarna ;)). Film jak każdy wie ma odwróconą chronologię zdarzeń i jest to zabieg - choć nie oryginalny- jednak bardzo udany, dlatego iż dopiero po oglądnięciu ostatniej sceny z przeszłości mamy pełny obraz, który może nam pozwolić odpowiedziec na chyba najważniejsze pytanie: dlaczego to się stało?
Na to pytanie można odpowiedziec krótko i prawdziwie: 'zryty beret', ale byłoby to zbyt proste i powierzchowne.
lub można wymienić wiele czynników które złożyły się na tą tragedię. Ja osobiście odczułęm w tym filmie klimat "Władcy much" Dlaczego?, bo A

ocenił(a) film na 4
tennmisza

"Mnie się ten film bardzo spodobał przede wszystkim dlatego, że reżyser nie traktuje widza jak infantylnego półgłówka bez własnej wyobraźni, nie daje nic na tacy , tylko serwuje za pomocą obrazów i scen składniki, z których my sami oglądając je uważnie przygotujemy pyszne danie-ot taka metafora kulinarna ;)"


No to mnie pokochasz, bo odpowiem ci w dokładnie w tym stylu! Miałem odpowiedzieć porządnie i czytelnie, ale wolisz tak, więc proszę:


Dlaczego uważasz, że myślenie o dobrym filmie, jako o spójnym dziele, jest złe, oraz dlaczego własne kryteria dobrego filmu dyskwalifikuje mnie jako krytyka oraz widza w ogóle? W jaki więc sposób krytyk może oceniać dowolny film? Co masz na myśli pisząc "tego typu"? "Czepiasz się głównie szczegółów, twoje uwagi co do spójności tego filmu czy jej braku byłyby może trochę trafne gdyby był to film akcji a nie film czy raczej dramat psychologiczny" "...i raczej widzę tutaj fana amerykańskich thillerów i superpodukcji" Zgadza się, lubię amerykańskie thrillery (np. "Se7en") i superprodukcje (np. "Titanic"). "Wiem że jak ktoś ma tak ciasno wyrobiony obraz "dobrego" filmu to raczej może odpuścic sobie oglądanie albo przy najmniej nie musi udawać wielkiego znawcę i krytyka" "nie udowodniłeś swojej tezy..."Udowodniłem, bodaj 2 środkowe akapity poświęciłem temu. "_Garret_Reza_ ty możesz powiedzieć co najwyżej, że film Ci się nie podobał, a nie to że był zły, bądź co bądź większość krytyków oceniłą go jako udany" Uważam, że filmy w ogóle powinny być spójne, niezależnie od gatunku, jaki sobą reprezentują. Czemu ty uważasz inaczej?Udowodniłem, bodaj 2 środkowe akapity poświęciłem temu."...bo prawdopodobnie masz nikłe pojęcie o tego typu filmach..."Takie stanowisko oznacza, że mogą się komuś nie podobać dobre filmy. Dla mnie to trochę nielogiczne.:( Mi nadal nie podobają się wyłącznie filmy złe, w mniejszym lub większym stopniu - stąd wniosek, że "Matka..." jest jednak filmem złym.

ocenił(a) film na 8
_Garret_Reza_

Łoboźe, ale bełkot... Dyskusja zwija się jak spirala, Nikt jakoś nie zauważył, że w filmie brakuje na oko z 10 lat życia sfilmowanej toksycznej rodzinki. 10 lat poprzedzających zbrodnię. Zwichrowanie osobowości i znieczulenie zaczyna się znacznie wcześniej, nie w wieku 21 lat i nie od wjechania rowerem w rzeczkę. Trudny temat doskonale sfilmowany, nieźle opowiedziany, lecz zabrakło chyba odwagi scenarzysty do opowiedzenia kompletnej historii.

użytkownik usunięty
_Garret_Reza_

"dzień wcześniej" to 5 dni po zgłoszeniu zaginięcia Teresy, odnalezienie jej ciała; 4 dni wcześniej-dzień po zgłoszeniu zaginięcia Teresy; "5 dni wcześniej"-dzień po zgłoszeniu zaginięcia Teresy; 6 dni wcześniej-24h po nieobecności Teresy; 7 dni wcześniej-dzień popełnienia zbrodni. Wszystko jest określone dokładnie w filmie, nie rozumiem więc, skąd się wzięły te niejasności?

Na ogół jest tak, że im bliżej do zbrodni, tym więcej się dzieje. Idąc tym tropem-im dalej do zbrodni, tym dzieje się mniej. Zbrodnia jak to zbrodnia-najpierw następują z pozoru niegroźne dla ludzkości wydarzenia (typu "mamo, on mi zabrał piłkę", "mamo, on mi zabrał lizaka"), które, kumulując się, przyspieszają bieg wydarzeń i tak oto dokonuje się zbrodnia a' la "Matka Teresa od kotów".

Nie, członkowie rodziny Artura nie zaczęli się go bać z dnia na dzień-ich lęk narastał stopniowo, aż doszedł do pewnego punktu, gdzie przestali już ukrywać to, że się go boją (raczej chodzi tu o matkę). Przecież matka-jak to matka-zawsze będzie bagatelizowała fakt, że z jej dzieckiem jest coś nie tak-z resztą było to świetnie ukazane w scenie Teresa vs.nauczycielka.

Wow, a skąd te podejrzenia co do tego, że "biedne chłopaki" kogoś kryją? Był nóż w łazience, było wyrzucenie dowodu zbrodni, były ukazane przejawy agresji, skrywane uczucia itp itd.

Jeśli chodzi o motywy popełnienia zbrodni-wytłumaczę to od końca, ale początku-od sceny, gdzie Artur wpada do wody, a jego ojciec odjeżdża, ciągnąc za sobą Marcina, widać, że coś chłopakowi leży na duszy. Potem chłopak zaczyna włóczyć się z bratem, którego używa do zwrócenia na siebie uwagi, dołóżmy do tego koty, które są ważniejsze od samego Artura (na ambicje chłopakowi wlazły z łapami) później jest "syndrom syna żołnierza, który nie dostał się do wojska", czyli dalsze próby zwrócenia na siebie uwagi i uzyskania respektu ze strony ojca, który nad wszystko ceni sobie honor. Kiedy "ziemskie" próby nie skutkują, Artur sięga do "nadprzyrodzonych" metod, aby pojawić się w centrum zainteresowania. Nowa osoba w domu-Artur pokazuje, kto jest panem i władcą. Zbieg okoliczności (kot, który "ożył") powoduje, że Marcin staje się już całkiem, kompletnie i niezaprzeczalnie przywiązany do brata. Nawet w wozie policyjnym, czy jak to się tam nazywa, Marcin wierzy bratu w czakramy i inne nadprzyrodzone bzdety. Wiarę w moce brata traci dopiero, kiedy policjanci odprowadzają Artura do innego korytarza.

10 lat przed akcją widz może sobie dopowiedzieć-w końcu nie jest to tasiemiec, tylko film.

Co do "świrowania"-"świr" nie zawsze wykazuje oznaki choroby psychicznej, co było wykorzystane w filmie.

Ogólnie film wg mnie bardzo dobry jak na polskie kino, robiony pod znudzonego komediami polskiego widza.

ocenił(a) film na 8

Po dniu namysłu jestem pewien, że intencją twórców było nie ukazanie głeboko ukrytych motywów, lecz zdegenerowanej codzienności, doprowadzającej w końcu do drobnego spięcia uruchamiającego zbrodnię. Tak naprawdę nie ma znaczenia, o co Artur pokłócił się z matką - chwycił nóż i w afekcie zadał cios... Złość i nienawiść budowana latami zaowocowała. Moj poprzednie pytanie, czemu nie zobaczylismy "10 lat wcześniej" było niepotrzebne - to nie ma znaczenia, kiedy osobowość chłopaka zaczęła się wichrować... ==== Sceny z życia w odwrotnej chronologii pokazują jak krok po kroku, jak rodzina Artura pogrąża się w konfliktach i sprzecznościach. I że nigdy właściwie nie było za późno, by pomysleć, by powstrzymać własną agresję, by spojrzeć z dystansu na relacje w tej rodzinie. Mój wniosek jest jeden - NIGDY NIE JEST ZA PÓŹNO na zmianę swojego życia, czego Wam życzę. I podwyższam z 6 na 8/10...

ocenił(a) film na 5
_Garret_Reza_

Komentarz ode mnie. Pewnie nudny, bo niejako się zgadzam...

Nie myślałem, że kiedykolwiek zatęsknię za natrętnym moralizatorstwem. „Wątpiłem, że zwątpię” (fajnie brzmi, więc wziąłem w cudzysłów :) we wsteczną narrację (uwielbiam „Memento”). Debiut Pawła Sali udowadnia jednak, że kino potrafi zaskoczyć. Że niekoniecznie przyjemnie? Kogo to obchodzi…

Narracja jest gwoździem do trumny tego filmu – gdy już bowiem przebrniemy przez tą kocią muzykę w rocznym przekroju wypadków rodzinnych, okaże się, że pomysł wyjściowy to wszystko co było do zaoferowania, tym bardziej, że wszelkie próby naprowadzenia na przyczyny są wręcz żałosne – szukać poszlak obwiniając gry, rozłąkę z ojcem, zainteresowania matki kotami? To brzmi równie głupawo co „bo zupa była za słona”…

Nie skreślę tego filmu, bo aktorsko jest naprawdę zacny. Szczególnie w relacjach dwójki braci morderców (świetny aktorski duet Kościukiewicz i Garbacz) film zbliża się miejscami do granicy wielkości. Obrazy, gdy naiwność i skrytość tego młodszego ginie w obliczu nadopiekuńczości, szaleństwa (?) tego starszego robi wrażenie. Bolesne, toksyczne oddziaływanie. Ten aspekt w dramacie Sali jest zdecydowanie najlepszy…

Moja ocena - 5/10

ocenił(a) film na 5
_Garret_Reza_

film sredni - ani on dobry ani zly. slabe bylo to posuniecie z akcja odworcenia - wszystko stracilo na tym. tak jak w "irreversible" mialo to sens i dodalo w pewnym sensie temu filmowi tak w "matce.." to strasznie lipnie wyszlo.
mialkie postacie - jedynie artur i jego mlodszy brat daja tu na prawde rade. rola matki odegrana tak "na odwal sie". w tym filmie jest tyle niewiadomych, ze az zdaje sie byc bez sensu.
to rzekome skupienie sie na psychologicznych aspektach pozostawia mnostwo do zyczenia.
tak na prawde w tej rodzinie nie ma nic tak dstrukcyjnego co mogloby prowadzic zeby matce odciac glowe i schowac ja w szafie. jakas paranoja - scenarzysta kompletnie nie przemyslal tego co pisal. ja sie nie lapie na to co on probowal wcisnac. takie zycie jak prowadzac "ci od kotow" jest zyciem przecietnych ludzi a jednak nie konczy sie tragedia.
najoczywistszym wnioskiem jest ze syn artur postradal zmysly i zabila matke bo tak mu sie wydawalo za sluszne. to akurta jest zostalo dosyc dobrze unaocznione natomiast reszta - bez sensu/ nie czaje paszportu polityki dla tego kolesia - no bo za co??

ocenił(a) film na 8
sonnentor_filmweb

Znakomita wypowiedź :) Niby film do dupy, a zobaczcie, ile pytań zadał sobie sonnentor !! I się będzie teraz zastanawiał, będzie czaił... Można powiedzieć, że film zmusił go do refleksji. Czy to mało ?

ocenił(a) film na 6
pi_kawka

Też uważam, że ten film mógłby być trochę lepiej dopracowany. Niektóre fragmenty na prawdę są nudne i nawet bezsensowne patrząc na całokształt, ale nie piszę i nie zaprzeczam, że ciekawych momentów też nie było.
Ocena 6 jest subiektywna, ze względu na to że prawdopodobnie w takich warunkach ciężko jest o lepszy film, wahałam się nad 5, ale niech będzie.

ocenił(a) film na 6
_Garret_Reza_

"Efekt jest jednak taki, że pewność ,że do morderstwa doszło ze strony młodych, opieram wyłącznie na ulotkach i promocji filmu, z niego samego to nie wynika – równie dobrze mogę na początku założyć, że oni tylko kryją prawdziwego sprawcę i podejść do filmu z chęcia dowiedzenia się „kogo kryją i dlaczego?”, i dodać do listy minusów kolejny punkt, ale nie mam na to ochoty. Powody i motywy postępowania braci? Gdzie nie spojrzeć, chwali się reżysera za przedstawienie różnych opcji ale nie faworyzowanie żadnej z nich. A jak wiadomo, skoro nie oskarża się jednego, oskarża się wszystkich – czyli Artur zabił przez tłok kotów, grę w Counter-Strike’a, gry wideo na automatach, wojnę w Iraku oraz parę innych drobnych rzeczy. Brzmi absurdalnie? I takie jest."
Poza tym, ja w trakcie filmu też myślałam, że matka sama wpadła na pomysł swojej śmierci - czyli dokonała samobójstwa, a jej synowie po prostu schowali jej ciało do szafy.
To też byłby ciekawy motyw.

ocenił(a) film na 5
pepeiks

:) odciela sobie glowe :) niezly sposob na samoboja ;)

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones