Nikt po prostu w tej rodzinie zdrowy nie był. Ojciec żołnierz zawodowy po misji uaktywnił swoją duszę schizofrenika. Matka ot tak po usłyszeniu od umierającej macochy (tak to zrozumiałem) że "mówi mamo jakbym to ja ją urodziła) i ona od razu zaczyna sprowadzać do domu koty. Młodszy brat pod wpływem starszego bardzo. Można odnieść wrażenie że ten cały zbrodniarz czyli najstarszy syn też schizofrenik, chyba po ojcu był dlatego przez ojca nielubiany, on nie chciał takiego syna. W ogóle...zaproponowano temu ojcu służbę cywilną a on jak idiota poszedł na woźnego do szkoły. O czym to świadczy? Moim zdaniem jak już pisałem, ani ojciec się do woja nie nadawał, po misji uaktywniła mu się choroba, ani matka bo po wizycie u umierającej macochy też jej się uaktywniła, temu zbrodniarzowi synowi z tymi amuletami to też powoli się uaktywniało...nie żeby coś ale... Czasami myślę czy to nie ta koleżanka tej matki im czegoś do obiadków nie dosypywała, bo nawet jeśli wszyscy schizę mieli to dziwne że każdy w tym samym momencie miał nawrót choroby. Przypomnę: Strach po wojnie, wiara w amulety dające nieśmiertelność, przygarnianie kotów, więcej niż można pomieścić... Dla mnie sytuacja bardzo niejasna.