"W dzień końca świata
Pszczoła krąży nad kwiatem nasturcji,
Rybak naprawia błyszczącą sieć.
Skaczą w morzu wesołe delfiny,
Młode wróble czepiają się rynny
I wąż ma złotą skórę, jak powinien mieć.
W dzień końca świata
Kobiety idą polem pod parasolkami,
Pijak zasypia na brzegu trawnika,
Nawołują na ulicy sprzedawcy warzywa
I łódka z żółtym żaglem do wyspy podpływa,
Dźwięk skrzypiec w powietrzu trwa
I noc gwiaździstą odmyka.
A którzy czekali błyskawic i gromów,
Są zawiedzeni.
A którzy czekali znaków i archanielskich trąb,
Nie wierzą, że staje się już.
Dopóki słońce i księżyc są w górze,
Dopóki trzmiel nawiedza różę,
Dopóki dzieci różowe się rodzą,
Nikt nie wierzy, że staje się już.
Tylko siwy staruszek, który byłby prorokiem,
Ale nie jest prorokiem, bo ma inne zajęcie,
Powiada przewiązując pomidory:
Innego końca świata nie będzie,
Innego końca świata nie będzie."
Dwa bardzo podobne, spokojne i osobiste obrazy końca świata.
Jeden z najbardziej dołujących filmów, jakie widziałam....
Przez ten wiersz miałem ostatnio wrażenie iż trafiłem do równoległego wszechświata w którym wszystko jest podobne ale nie do końca albo że ktoś stroi sobie ze mnie dziwne żarty. Jak można wytłumaczyć iż wiersz który się ceni ,lubi i wielokrotnie czytało ma inną treść i sens obecnie niż zapamiętany onegdaj ? Kojarzy mnie się to z zakończeniem X-Men Days of Future Past w którym Wolverine pyta się profesora Xawiera - jak to możliwe że jest jedynym który pamięta inną wersję historii niż ta którą można przeczytać w podręcznikach ? Anegdota taka o figlach pamięci ;) a sam wiersz idealnie kontrastuje z "Melancholią"
Efekt Mandeli? ;) Sama ostatnio tego doświadczyłam, ale akurat nie z wierszem Miłosza
Dobre :) jako że komentujemy jednak pod filmem o zniszczeniu ziemi poczułem się nieswojo . Ech te przesądy.