Koniec Świata jest tutaj przedstawiony metaforycznie i każdy dzień dla ludzi dotchniętych tą
chorobą to walka żeby jakoś go przetrwać i nie jest on tu czymś złym ale traktowany jest jako
wybawienie. Moja była dziewczyna była właśnie w solidnym stadium depresyjnym i patrząc na grę
Dunst widziałem tam ją. Film opowiada o tym jak bohaterka nie może poradzić sobie z życiem i
natrafia na ścianę której nie może pokonać i żyć dalej, tą symbolizuje właśnie kometa jako coś
nieuchronnego w ciężkich przypadkach prowadzącego do samozniszczenia. Może jeden ze
słabszych filmów Von Triera ale do mnie bardzo przemówił.
Ja sądzę że ten film jest genialny. Sam prawdopodobnie miałem depresje ale udało sie z tego wyjsc. Gdy wczuwam sie w ten film przypominają mi sie te niesamowite uczucia ktore mialy na mnie bardzo destruktywny wplyw. Melancholia, depresja wygląda "przyjaźnie" jak to bylo powiedziane w filmie ale okazuje sie zdradziecka. Obawiałem sie czy warto zaglebiac sie w fiilm i przywolac do siebie ten stan. Przezwyciężyć imperatyw do bycia smutnym jest ciezko jednak ja juz chyba to umiem.
Co w tym filmie jest dla Ciebie genialnego? Zapytałabym też jak wyszedłeś z depresji i czy depresja to jedyne zaburzenie psychiczne jakie Cię dotknęło, ale to chyba nie miejsce na to.
Gdybys uwaznie czytal dowiedzialbys sie,iz to nie ja mialem depresje ale moja eks dziewczyna miala ja w stadium bardzo ciezkim i przedstawiona postac zagrana przez Dunst to jakbym czasami po gestach i mimice widzial czlowieka ktory na nia choruje wiec jak dla mnie jej kreacja to mistrzostwo swiata.
Gdybyś uważnie czytał dowiedziałbyś się, iż to nie do Ciebie się zwracałam a do użytkownika @dawidk5, jak również i tego, że jestem kobietą.
Jak to jest zapaść na depresję? - myślę, że właśnie to było intencją reżysera(podobno sam to jasno sugerował udzielając wywiadów). Zauważyłem, że znaczna część komentarzy skupia się na astrofizycznym aspekcie filmu zupełnie bagatelizując przeżycia Justine. Czyżby spekulowanie na temat pędzącej gdzieś we wszechświecie asteroidy, niosącej śmiertelne zagrożenie dla ziemi bardziej nas podniecało niż zagłębianie się w meandryczny, nieprzyjazny świat ludzkiej psychiki?
Dowiadujemy się z pierwszego weselnego toastu, że kariera zawodowa Justine nabiera rozpędu, dostaje awans lecz po następnych toastach, gdy tatuś i mamusia zaczynają obrzucać się wzajemnie osobistym błotem sącząc jad z naszą bohaterką zaczyna dziać się coś niedobrego. Jej stan, pogarszający się z godziny na godzinę doprowadzi w końcu do ruiny. Widzimy ją znowu na początku drugiej części jako wyniszczoną, zapadniętą w siebie, po załamaniu psychicznym.
Mówi się, że depresja staje się epidemią współczesnego świata, tego tzw. rozwiniętego świata, nie znam dokładnych danych epidemiologicznych(gdzieś znalazłem, że co czwarty melancholik popełnia samobójstwo) ale może się wydawać, że znaczna część chorych na zaburzenia afektywne w następstwie choroby porywa się na swoje życie. Ludzie chorują na to draństwo latami, choroba odchodzi po jakimś czasie znów się nasila, znów odchodzi i znów powraca zupełnie jak planeta Melancholia. Wydaje się, że najgorsze za nami, że przetrwaliśmy najcięższą próbę, gdy tymczasem los szykuje nam okrutną niespodziankę.
Sama depresja nie jest aż taka zła. Gorzej jak z depresja razem jest np: nerwica lękowa i są silne objawy somatyczne typu:
bardzo silny stan napięcia, drżenie mięśni, silne stany lękowe, zbieranie nadmierne śliny, mocne usztywnienie w karku,
usztywnienie mięśni twarzy, problemy z przełykaniem, problemy z głębokim oddychaniem, duże problemy ze snem, po śnie wyczerpanie.
Trzeba nauczyć się myśleć pozytywnie, dawać sobie ostro w kość wysiłkiem fizycznym, ale porządnie, wprowadzić odpowiednią dietę oparta na dużej ilości magnezu, witamin B, kwasów omega 3, unikając kawy, alkoholu, słodyczy.