PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=547745}
6,9 81 525
ocen
6,9 10 1 81525
7,6 32
oceny krytyków
Melancholia
powrót do forum filmu Melancholia

Nie wiem czemu miała służyć pierwsza godzina tego filmu. Mieliśmy lepiej poznać bohaterów? Wczuć się w film? Miało to zbudować klimat? Chyba tylko miało to służyć temu, aby pokazać jak postać grana przez Kristen Dunst jest irytująca... chociaż w drugiej części też można było to odczuć. Depresja depresją, ale wkurzała mnie niesamowicie. Na miejscu jej siostry bym ją chyba zdzielił jakimś kijem, po tym jak jej propozycja picia wina na tarasie (gdy już wiadomo, że planeta uderzy) zostaje skitowana tekstem: "jest to do dupy pomysł". Taka zwykła egoistka, która sama nic nie ma i jeszcze innym uprzykrza końcówkę życia.
Cała pierwsza godzina, gdy trwało to wesele, było zmarnowaniem czasu. Wtedy myślałem, że wystawię góra 2. Potem gdy już odkryto tę wędrującą planetę klimat nieco się poprawił... może nadal nie robił ten film na mnie jakiegoś wielkiego wrażenia, ale po nudnym, godzinnym weselu wydało mi się to wielkim krokiem w dobrą stronę. Mimo wszystko to za mało, aby w moim odczuciu dać więcej, niż 4.
Nie oczekiwałem od tego filmu żadnych wybuchów, ani niczego takiego. Wiedziałem, że to ma być film refleksyjny, a koniec świata to tylko pretekst do ukazania zachowań ludzkich... ale to było po prostu słabe. Założę się, że gdyby nie nazwisko reżysera, to większość osób by stwierdziła, że film jest kiepski, ale skoro zrobił to gość, który ma tam jakąś rzeszę fanów, to niektórzy chcą się doszukiwać ukrytych wartości, nieszablonowego podejścia do tematu itd.
Dla mnie po prostu był to film, którego pierwsza godzina jest o niczym, zaś drugą można obejrzeć, bo powoli daje się tam wyczuwać nastrój przygnębienia i strachu. Niestety zbyt późno. Także wg mnie przewijając pierwszą godzinę nic się nie straci. Nie ma tam żadnej specjalnej wiedzy potrzebnej do oglądania jego drugiej części. No oprócz tego, że bohaterka grana przez Dunst jest smutna i niespełniona, ale kogo to obchodzi :)

ocenił(a) film na 4
Krzesimirus

Jakbym czytała własne przemyślenia. Zgadzam się w 100%, pierwsza godzina (a nawet godzina z hakiem) to strata czasu. Gdyby nie nazwisko reżysera, to film miałby średnią o połowę niższą. Nie wiem jak można doszukiwać się tu jakiegokolwiek geniuszu von Triera ;)

Krzesimirus

Film obejrzałam już trzy razy. Pierwszy raz- cały ( znudzona pierwszą częścią). Za drugim i trzecim razem celowo odczekałam półtorej godziny i przyznać muszę, że ujęcie tej katastrofy (wręcz dusząca atmosfera) jest świetne. Podzielam Twoje zdanie.

ocenił(a) film na 9
nikiel3

Obejrzałem film drugi raz i mam pewną koncepcje na temat wesela ukazanego w melancholii. Wesele ma być nawiązaniem do filmu "łowca jeleni". Film składa się z trzech części. W pierwszej części filmu mamy właśnie wesele. Nieprzypadkowo zostały zestawione te dwa filmy, bowiem wojna porównana została do końca świata(a przynajmniej tego moralnego)

użytkownik usunięty
Krzesimirus

Jest jedno małe ale - trudno powiedzieć jakbyśmy byli irytujący gdyby życie nauczyło nas, że co jakiś czas widzimy przyszłość i te wizje się sprawdzają. Ona wiedziała, że wkrótce świat się skończy (o czym dowiadujemy się dużo później z filmu). To było bardzo silne przekonanie - zapewne stąd wynikało całe jej zachowanie.
Pomijam techniczny aspekt pomysłu z nawracającą jak bumerang ogromną planetą i poetyckie ukazanie końca (który powinien wyglądać zupełnie inaczej z astronomicznego - grawitacyjnego punktu widzenia).

ocenił(a) film na 4

Ja też pominąłem sprawy dotyczące fizyki itd. Nie jest ze mnie żaden naukowiec, ale domyślam się, że zanim by ta planeta zmiotła naszą, to wcześniej na Ziemi by doszło do apokaliptycznych kataklizmów ze względu na zbliżenie innego tak dużego ciała. Ale jako, że końcówka z uderzeniem planety estetycznie była ładnie zrobiona a poza tym można było wczuć się sytuację panikującej siostry naszej melancholijnej bohaterki, to mnie to jakoś specjalnie nie raziło.
A skoro mowa o umiejętnościach Dunst - właśnie ten cały aspekt jej niby jasnowidzenia na pół etatu też wg mnie był kiepski. W sumie nie jest w 100 procentach powiedziane, że była ona jakąś wyrocznią. Można się tego domyslać tylko po tym, że zgadła ile było kulek w słoiku, a przynajmniej tak twierdziła, że zgadła... no w moim odczuciu to był wybitnie słaby pomysł, aby widz miał uwierzyć (lub chociaż podejrzewać), że widzi przyszłość. Pewnie miało to zostawić nas w poczuciu niepewności. Może Dunst ma rację? Może nasza planeta jest jedyną na jakiej istnieje życie i wraz z jej końcem nie będzie już niczego? Ale jak dla mnie to było tylko dalsze nieprzekonujące lamentowanie melancholiczki.

ocenił(a) film na 8
Krzesimirus

"Depresja depresją", człowieku co Ty piszesz? Nie wiesz nic o tej chorobie i jeszcze udzielasz tak bystrych komentarzy. Osoba pogrążona w depresji ma wszystko w dupie. Nie jest jej smutno, nie rozważa sensu życia, jest całkowicie obojętna. Taka jest rzeczywistość, nawet jeśli tej osoby nie rozumiemy i wydaje nam się być "irytująca".
"Na miejscu jej siostry bym ją chyba zdzielił jakimś kijem, po tym jak jej propozycja picia wina na tarasie (gdy już wiadomo, że planeta uderzy) zostaje skitowana tekstem: "jest to do dupy pomysł". Taka zwykła egoistka, która sama nic nie ma i jeszcze innym uprzykrza końcówkę życia"
Rzecz w tym, że Justine widziała jaka Claire jest sztuczna. Wino, świece, muzyka klasyczna to obraz wystudiowany i wyreżyserowany, nawet w obliczu końca świata Claire chce, by wszystko było idealnie (pamiętasz jak na weselu pilnowała porządku i dbała by wszystko było jak należy?), nie potrafi po prostu być w tym momencie z rodziną.
Ta pierwsza godzina filmu jest bardzo potrzebna. "Melancholia" to nie jest tylko film o końcu świata. Jeśli ktoś liczy tylko na to, to niech lepiej obejrzy coś innego, istnieje bogaty wachlarz filmów katastroficznych. Przez pierwszą godzinę obserwujemy niezdrowe relacje rodzinne, które silnie wpływają na Justine. Mamy tam masę ciekawych bohaterów (matka, ojciec, szef), którzy oddziałują na dziewczynę. Poznajemy też lepiej Claire i dzięki temu, że widzimy jaka jest w tej pierwszej części, możemy zaobserwować ogromną zmianę jaka w niej zachodzi w drugiej części. Długo można pisać :)

ocenił(a) film na 4
AloeMind

Ocho, widzę, że z tą depresją trafiłem w jakiś czuły punkt. Nie umniejszam wagi tej choroby, jednak mam prawo stwierdzić, że zachowanie Dunst w filmie było wkurzające: jej niezdecydowanie czego chce, spontaniczny seks na własnym weselu z nieznanym kolesiem, bicie konia, odzywki do rodziny kiedy została przyjęta pod ich dach itd. I masz rację, nic o depresji nie wiem, ale znam inną przypadłość, która też zaburza osobowość, powodując, że chory popada czasami w stan zbliżony do depresji, a czasami bywa bez powodu kłótliwy lub wręcz agresywny (mianowicie Alzheimer, który oprócz zaników pamięci i problemów z normalnym funkcjonowaniem, powoduje czasami też powyższe zachowania). Wiem też, że nie zawsze można biernie się przyglądać i przysłuchiwać jak chory wszystkich wokół zraża, niekiedy trzeba mu przemówić do rozumu i nawet w ostrzejszych słowach próbować dotrzeć do ukrytych gdzieś tam resztek świadomości, bo cackanie się czasami prowadzi do jeszcze gorszych rezultatów. I pomimo własnej świadomości, że chory w pełni nie odpowiada za swe czyny, nie zmienia to faktu, że staje się często irytujący. A w przypadku bohaterki wykreowanej przez Dunst, wręcz osobą niemiłosiernie odpychającą swym zachowaniem.

Co do sztuczności pomysłu z winem, świecami i muzyką – mogła w mniej opryskliwy sposób oznajmić siostrze, że to nie najlepszy pomysł. Zresztą bo ja wiem czy to był aż taki zły pomysł. Każdy w takiej chwili by chciał odejść na własny sposób, np. Dunst (która cały czas była przekonana, że planeta rąbnie w Ziemię) ostatnie dni postanowiła spędzić oddając się odrętwieniu i pozwalając, aby siostra się nią zajmowała. To już lepsza sztuczna atmosfera przy winie. Dopiero pod sam koniec wyrwała się z tej swojej depresji i wpadła na pomysł budowy szałasu dla dzieciaka (jedyny moment kiedy do niej poczułem jako taką sympatię).

I wiem, że to nie był typowo katastroficzny film (napisałem o tym zakładając ten temat), nie oznacza to jednak, że musi mi się podobać sposób realizacji tego zamysłu. Ukazanie relacji rodzinnych można by z pewnością nakręcić w jakiś mnie nudny sposób oraz skrócić, nie wydaje mi się, aby do tego była potrzebna cała godzina. Chociażby początek jak jadą limuzyną… no przecież już samo to jest w dużej mierze zbędne. Nie zauważyłem też, jak to ujęłaś „ogromnej zmiany” jaka zachodzi w Dunst pomiędzy jednym rozdziałem a drugim. Od samego początku kreuje ją się na osobę, która nie potrafi poradzić sobie z własnym życiem. W pierwszym rozdziale były wprawdzie dopiero zalążki jej depresji, ale już wtedy jej zachowanie było dziwnie-denerwujące, chociażby „gwałt” na kolesiu. Pomimo całej tej depresji, miało się wrażenie (a przynajmniej ja miałem), że to też cholerna egoistka, która nie potrafi zrozumieć, że wszyscy mają jakieś problemy i świat nie kręci się w wokół niej. Zresztą czytałem kiedyś, że w przypadku niektórych chorób o podłożu psychicznym, to jak one przebiegają jest w pewnej mierze uwarunkowane tym, jak osoba się zachowywała, gdy była zdrowa. To znaczy choroba czasami w pewnym sensie potęguje niektóre elementy charakteru. I tak np. jak ktoś wcześniej lubił się kłócić o byle co, to w trakcie choroby będzie z tym jeszcze gorzej. Jakby tą teorię odnieść do filmu, to bohaterka grana przez Dunst zapewne już wcześniej odznaczała się męczącym charakterem. No ale to już tylko taka mała refleksja na koniec, bez większego znaczenia.

ocenił(a) film na 5
Krzesimirus

Ah jak ja bardzo żaluje tej pierwszej godziny życia :( Szkoda, że nie przeczytałem tematu tego tematu przed obejrzeniem;/

ocenił(a) film na 4
Krzesimirus

Spokojnie można zacząć oglądać od napisów końcowych :). A mówiąc poważnie, naprawde podobała mi się dopiero ostatnia scena w Melancholii, dzięki niej cała reszta filmu nabrala innego wymiaru i dwuznaczności.

ocenił(a) film na 7
Krzesimirus

Dzięki za ten wpis - obejrzałam pierwszą godzinę filmu i się poddałam, nie będąc w stanie znieść więcej widoku skrzywionej Kristen Dunst i jej kolejnych, dramatycznych poczynań. Tak, wiem, wiem, depresja - ale to się leczy, a nie maltretuje bliskich... Tak czy owak ziksowalam okienko z filmem, paczam na filmweb szukając zrozumienia i trafiłam na Twój wątek, podjęłam drugie podejście i nie żałuję. Nadal nie uważam tego filmu za jakieś arcydzieło, ale gęsią skórkę na samym zakończeniu miałam. Pmysł na fabułę świetny, ale można było to wszystko jakoś inaczej przedstawić, pierwsza część totalnie za długa. Widzowie to nie debile, żeby im tak rozwlekle objaśniać, co się dzieje z człowiekiem przy nieleczonej depresji... Ale pokazanie reakcji na koniec świata u różnych osób z różnym podejściem do życia, zaprezentowanym wcześniej - chyba dorzucę jeszcze jedną lub nawet dwie gwiazdki więcej ;)

Krzesimirus

Gościu, odniosę się do pierwszego komentarza. Reszty tych wypocin nawet nie chce mi się czytać. Tak infantylnego i pustego podejścia do tego tematu, no że k**** m**. Gratuluję Ci szczęścia w życiu!

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones