O dziwo nielubiana przeze mnie Dunst ratuje ten film...bez niej to byłby po prostu niewypał.
Alex zagrał jak zwykle, czyli typowy kołek w płocie dla dekoracji. Dukał co miał do wydukania i to wsio. Czy tylko ja odnoszę wrażenie że po "Tańcząc..." Trier się wypalił?
No nie było szału rzeczywiście, te ciągłe toksyczne zachowania na weselu (czy jak tam inaczej określić to..) najlepsza (najśmieszniejsza) scena to była jak Justine miała wypełnić standardową część nocy poślubnej ale w ostatniej chwili jej się odwidziało i tuż po tym wyszła na spacer a Tim szedł za nią i ostatecznie jej się zachciało... tylko że nie z mężem.....
strasznie głupia jest postać którą gra dunst, nie rozumiem za co może się ten film komuś podobać. i tak, miałam niestety bliskie kontakty z depresją, więc argument, że tylko chorzy mogą zrozumieć jest nic nie wart. aż mnie irytacja bierze na to, że niektórzy to chwalą a ja nie wiem nie mogę pojąć za co
zachowania jej jak i to o którym wspomniałeś - straszne