Masz rację, chciałem dać 4/10, ale Dunst tak ładnie leżała w lesie że jednak rzutem na taśmę można 5/10 dać....

Hej, ja mam dokładnie te same spostrzeżenia co ty, ale może dlatego film wydał nam się nudny i irytujący, że nie otarliśmy się z depresją, ani jej nie znamy. Inaczej wygląda to na pewno z boku, jak się patrzy na taką osobę, a inaczej, gdy się z taką osobą funkcjonuje. Obejrzałam, ale z poczuciem, że jednak te 2 godziny mogłam lepiej spożytkować.

Małe ale... Treriowi zawsze chodziło o to, żeby widza zamęczyć i zgnębić do skraju możliwości. Gdzieś pomiędzy jego manifestem uzdrawiania poprzez kino jawi się katharsis poprzez wycieńczenie. Myślę, że jak na Triera, Melancholia jest stanowczo najmniej męcząca. Natomiast jeśli ktoś oglądał Melancholię dla fabuły ze zwrotami akcji, to rzeczywiście czas stracony...

jeśli oczekujecie po Trier ze sens filmu zawrze w tym kto się z kim pieprzy i dlaczego,to może lepiej zacznijcie oglądać meksykańskie telenowele,tam wszystko będzie jasne(i cycki zapewne tez lepsze).ten film jest jak ocean i można z niego wyłowić tyle nawiązań do kina, sztuki i muzyki że samo ich odnajdywanie powinno obudzić akcje, ale w mózgu. Jednak człowiek który posiada prawo wyboru,np tego co ogląda powinien wybierać mądrze.
Ja zyskałam 2 godziny. Jeśli coś jest dla mnie nudne i niezrozumiale,np meksykańskie telenowele staram się po prostu nie tracić na nie czasu i ich nie oglądać .A co do sugerowania się ocena,to słyszałam ze miliony much ciągnie do gówna. czy one mogą się mylić?Ja w zasadzie nie wierze nawet w to co czasami słyszę. Mam nadzieje ze "wyrazistością" tego posta nikogo nie uraziłam,nie było to moim celem.Celem było przedstawienie kontrapunktu dla waszych równie barwnych komentarzy.

@ TuesdaysWomen - Moja droga, wiem dokładnie jakie filmy robi Trier, więc pierwsze zdanie jest zbędne. Oczywiście nie każdemu może przypaść do gustu, ale to też nie tworzy z nas osób, które są ograniczone umysłowo, bo po prostu nie chce nam się rozmyślać nad sensem filmu, który nas wymęczył. Porównując "głębię" tego filmu do "Antychrysta", to pomimo dużego wahania oceny, tę drugą pozycję mogę uznać za majstersztyk, przy tym, co widziałam w "Melancholii", która bardzo mnie zawiodła, ponieważ obejrzałam już bardzo wiele "głębszych" i "mniej głębszych" filmów, gdzie wypadła bardzo fatalnie. Oczywiście nie mam na celu tutaj obrażać osób, którym owy film się podobał, tylko wyrazić swoje zdanie, gdyż chyba do tego jest funkcja forum.

@Tytu - oczywiście masz rację, ale czy powinnam przed obejrzeniem filmu przeczytać wszystkie recenzje, biografię autora, całe forum filmwebu i obejrzeć wszystkie inne jego filmy? :) Jak już wyżej wspomniałam, "Antychryst" stał się majstersztykiem, ale po dłuższym rozważaniu, ponieważ zaraz po seansie towarzyszył mi pewien rodzaj zaskoczenia, bądź nawet zniesmaczenia. Jednak ten film skłonił mnie do jakichkolwiek refleksji, a niestety "Melancholia" pozostawiła po sobie tylko wycieńczenie i małą złość, chociaż spełniła jedną moją zachciewajkę - wreszcie ją zobaczyłam.

też tak myśle, ja byłam tym bardzo zdegustowana bo nawet jeśli to miał być film tylko i wyłącznie o depresji to można to było zrobić dużo lepiej, chciałam to obejrzeć ze względu na fabułe ale sie okazało, że nie było warto...
to był fajny pomysł ale za tak złą realizację nie zasłużył nawet na 3 no ale zawyżyłam za Dunst ;D