Film niby w ciekawej i chwytliwej konwencji, niosący kilka zabawnych scen (mocno przerysowanych), a mimo wszystko nie wywarł na mnie wrażenia. Zachowania studentów nieco zbrutalizowane i zwulgaryzowane, ale nie razi to szczególnie. Momentami wydawało mi się, że fabuła jest zupełnie nieistotna, a film jest laurką dla pewnego pokolenia, a także fabuła jest pretekstem dla przedstawienia widzowi całkiem udanej kompilacji świetnych nut muzycznych. Mi najbardziej przypadły do gustu wersje soulowe, jak chociażby "Wonderful World" w wykonaniu Sama Cooke'a. I to muzyka właśnie jest dla mnie największym plusem tego lekkiego filmu. Lekko ponad 6/10 ode mnie.