Ja rozumiem, że zabawne były te trzy chłopki, co strzelały z łuku i walczyły o rękę księżniczki, a tata to już w ogóle boki zrywać bo zajmował pół komnaty, ale bez przesady. Kobiety są w tej animacji naprawdę ładne i w miarę realistyczne, natomiast chłopy to jakaś masakra. I nie, to nie tak, że uważam samo to za wadę filmu... Ale jeżeli główną osią konfliktu jest odmowa wyjścia za mąż za jednego z chłopców, to niechże nie będzie to stadko istnych, pierdołowatych dzieł sztuki. Oglądając to miałam wrażenie, że to wszystko nie tyle wynika z buntu i pragnienia bycia niezależną, co po prostu jest logiczną konsekwencją obawy przed spędzeniem życia u boku którejś z tych ameb. Mnie osobiście trochę to psuło odbiór filmu, Gdyby ci zalotnicy wyglądali przynajmniej normalnie i coś sobą reprezentowali, a nie przypominali wołające pomocy brakujące ogniwa, o wiele mocniej, w moim odczuciu, wybrzmiałby główny motyw filmu. A tak mamy ślepą, upartą mamę, ogarniętą, obawiającą się o jakość genów przyszłych potomków córkę i przez to ów bunt wydał się... mocno na siłę.