Spike Lee nie pokazał Michaela, jak był biały. Wszystkie archiwalne zdjęcia są tylko i wyłącznie jak był afro. Chyba specjalnie zastosowany, choć, wybiórczy moim zdaniem. Głównie mało Michaela w Michaelu, ta opowieść bardziej jest skupiona o perypetiach muzycznych i budowaniu kariery niż rodzinnych zawirowań. Tak czy siak każdy fan MJ obejrzeć powinien, choć dla mnie film nie jest do końca na tyle ciekawy, żeby się nim zachwycać.
Skoro POCZĄTKI, to jakim cudem wg ciebie mieli pokazać "białego" Jacksona?
Zresztą o czym my rozmawiamy. Użytkownik Filmweba powinien używać całej skali ocen, a nie tylko na zasadzie 5-iu gwiazdek. Wówczas te oceny nie robią się wiarygodne, kiedy złośliwie skraca się skalę. Więc no...