do Renée O'Connor, która tutaj zdołała nie zagrać klasycznej piszczącej ze strachu blondyny, za co jej chwała. Natomiast co do reszty filmu - nie ma to nic wspólnego z książką. Jeśli uznać to za współczesną wariację na temat krwiożerczego wieloryba, to wyjdzie przygodówka klasy C, zabawiająca widza pościgami, torpedami itp. Książkowi puryści dostaną skrętu wątroby.
Sama czytałam książkę w wersji oryginalnej, ale miłosiernie odpuszczam temu jako wariacji i ocenę zostawiam otwartą.