Z 10-letnią dziewczynką jako kierowcą samochodu (a to spora terenówka była)!!! Potem jeszcze na moment dziewczynka jest w centrum i ostro rządzi dwoma dorosłymi facetami! Jednak po chwili nadchodzi zjazd i redukcja małej Fridy do roli "biednej prawie sieroty którą trzeba się zająć". Trochę szkoda, na pierwszy plan oprócz choroby matki wchodzą ból, żal i rozterki dwóch jej dawnych kumpli (członków zespołu?). Po prostu zapomniałem, że to jednak nie jest film o dziecku a o dorosłych. Niestety te wszystkie rzeczy są zupełnie nie ciekawe - jakieś niedookreślone żale, smutki i rozterki dawnych kompanów nie składa się to na żadną spójną fabułę, do tego jeszcze mamy jakieś indiańskie motywy (Jade z Fridą mieszkają obok indiańskiej wioski i korzystają z usług indiańskiego szamana). Czyli jest słabo. Film nie buduję specjalnych emocji ani nie ma celu. Gdzieś tam w tle na sym początku jest podniesiona kwestia ojcostwa Fridy, ale nie zostaje rostrzygnięte który z nich jest jej ojcem. Tak samo kwestia opieki nad Fridą. Każdy mówi dlaczego nie może się nią zająć, ale nie mamy odpowiedzi jak tą kwestię rostrzygnęli. Po prostu mamy "zaopiekujemy się tobą" i tyle. Koniec filmu.

Naprawdę szkoda, że Frida nie była w centrum opowieści (choć teoretycznie była katalizatorem wydarzeń). Bo był naprawdę wielki potencjał tej postaci. Jej silny charakter, umiejętności przy swoim uroku... Szkoda.