Obejrzałam "Moje córki krowy" i w zachwyt nie wpadłam . Jest niewątpliwie dobrze grany, Kulesza jak zwykle świetna, ale sam scenariusz to jak zaglądanie do sąsiadów nie tyle przez dziurkę od klucza, co przez wyjęte z futryny drzwi. Wiem, wiem, że to o przemijaniu, odchodzeniu rodziców, ale niczego nowego odkrywczego w tym nie znalazłam. W rodzinie, jak to w rodzinie, kłócimy się ale trzymamy się razem. W sumie nuda.