w trakcie seansu cisnienie zeszlo ze mnie jak z balonika urodzinowego, ktory zostal przedziurawiony pazurkami 5-latka. Lubie Marka Ruffalo, min. za jego zbolaly wyraz twarzy, ale w tym filmie dodatkowo sprawial wrazenie jakiegos spowolnionego, przygarbionego zolwia i caly czas wygladal tak samo, a przeciez historia rozciagala sie na przestrzeni niemalze 20 lat (o dziwo raz zmienil sie samochod glownego bohatera). Film prostolinijny, bez zadnych zwrotow akcji, charakterystycznych postaci, nie zwiazalem sie emocjonalnie z zadnym poszkodowanym, choc tych bylo w sumie pokazanych niewielu. Ten film pod katem tematyki zdecydowanie mozna porownac do Erin Brockovich, choc to porownanie jest miazdzace na niekorzysc Dark Waters. W EB ciagle cos sie dzialo, swietne dialogi, dramat polaczony z ciekawymi wstawkami rodzinnymi, korporacyjnymi itp, a w Dark Waters czas plynal wolno i nudno. EB dalem 10, wiec Dark Waters moge dac co najwyzej 6, bo wlasnie taka skala dzieli te 2 filmy. Ogolnie rozczarowanie...